Slazag ilustracje artykulowe Slazaczka 1920x854 3

Beata Wrobel: Ślōnsko odsÔNA historyje. Zamiast wyrażać oburzenie felietonem pokazujmy jak dbać o tyn nasz hajmat

Dziwne to czasy, gdy trzeba sobie i innym tłumaczyć świat przez męski i kobiecy pryzmat, gdy chodzi o tę samą rzeczywistość... Cytując klasyka: „Jak do tego doszło? Nie wiem”. Odpowiedź Beaty Wrobel z Bojszów na felieton Grzegorza Kulika pt. "Drogie feministki, nie pasujecie do śląskości, ale nie z tego powodu, o którym myślicie" i polemikę z jego słowami grupy kobiet związanych ze Śląskiem.

Felieton Grzegorza Kulika na łamach ŚLĄZAGA: Grzegorz Kulik: Drogie feministki, nie pasujecie do śląskości, ale nie z tego powodu, o którym myślicie wywołał duże poruszenie w śląskich środowiskach.

Swoje poglądy wyrazili:

Głos Beaty Wrobel, Ślązaczki z Bojszów:

Dziwne to czasy, gdy trzeba sobie i innym tłumaczyć świat przez męski i kobiecy pryzmat, gdy chodzi o tę samą rzeczywistość... Cytując klasyka: „Jak do tego doszło? Nie wiem”.

Jako kobieta, godajōnco Ślōnzoczka, mówiąca Polka mam jednak swoje zdanie/spostrzeżenia dotyczące dziwnego „sporu” między Grzegorzem Kulikiem i feministkami (i żodno baba, żodyn chop niy mogōm mi tego zabrōnić!).

Felieton G. Kulika mógł zostać odebrany zbyt emocjonalnie przez niektóre osoby. Każdy ma prawo do swoich odczuć - to jasne, ale jak w tym momencie zinterpretować „Polemikę środowiska kobiecego z felietonem Grzegorza Kulika”, która w przeważającej części nie ma logicznego związku z jego tekstem?

Już sam tytuł „Drogie feministki, nie pasujecie do śląskości, ale nie z tego powodu, o którym myślicie” mówi wiele, ale chyba niezbyt wyraźnie. Co znajdziemy w tym przerażającym, obrazoburczym, szowinistycznym (podobno) tekście? Po burzliwej dyskusji widać, że każdy znalazł, co chciał.

Ja przeczytałam o spotkaniu z panią, która domagała się parytetu w debacie na temat języka śląskiego, co jest dla mnie dziwne i zmusza do zadania pytania: czy wyznacznikiem autorytetu w jakiejkolwiek kwestii jest posiadanie konkretnych cech płciowych? Kwestia do omówienia.

Kulik przedstawił też teorię dotyczącą używania języka w rozróżnieniu na mężczyzn i kobiety: „kobiety mają tendencję do modyfikowania swojego języka, żeby brzmieć bardziej prestiżowo, a mężczyźni w mniej prestiżowym wariancie języka znajdują tzw. prestiż ukryty, wynikający z identyfikacji z używającą tego wariantu grupą”. Zaznaczył przy tym, że nie zna takich badań odnoszących się do Górnego Śląska, ale z JEGO obserwacji wynika, że u nas jest podobnie. Rację w tym spostrzeżeniu przyznał mu też Marcin Melon, ale do niego pretensji w tym temacie jakoś nie ma.

Z tym nie zgodziła się wspomniana Pani: „Bo przecież kobiety piszą po śląsku, ale nie w języku śląskim a poza tym czy to coś gorszego, że mówią tak a nie inaczej?” I jak ten okropny mężczyzna śmiał odpowiedzieć, że Z JEGO PERSPEKTYWY jest to coś gorszego? Jak mógł wyrazić w swoim felietonie swoje zdanie? Przecież to jawne nawoływanie do linczu wszystkich niygodajōncych!

Tłumacz określił, z jaką częścią działalności feministycznej ma problem: nie zgadza się na opisywanie historii Śląska poprzez historie Polek, nie zgadza się na rugowanie z pamięci i przestrzeni kobiet ze Śląska, które miały tożsamość inną niż polską: „Oprócz pracy wprost na niszczenie śląskiej kultury i języka, zakłamywanie śląskiej historii i alienowanie niepolskich Ślązaków, feminizm jest niekompatybilny z powodu czysto ludzkiego: nowoczesna śląskość jest tożsamością nakierowaną na słuchanie różnych głosów na Śląsku, a jednocześnie chce pozwalać tym głosom się wypowiedzieć”.

No i grande finale, czyli sugestia pewnego bezokolicznika wykrzykiwanego przez kobiety na marszach... Z wielkiego oburzenia feministycznego można wnioskować, że jest to piękny slogan, gdy jest kierowany przez kobiety, ale już niekoniecznie, gdy leci w naszą stronę. Czyżby podwójne standardy? (pomijam, moim zdaniem, bezdyskusyjną zasadność jego użycia na wspomnianych marszach.)

Panią ze spotkania okazała się być Aleksandra Klich. Wraz z koleżankami postanowiła odpowiedzieć na łamach ŚLĄZAGA Jakie było moje zdziwienie, gdy po lekturze ich „Polemiki” dowiedziałam się, że dokonano ataku na „kobiety identyfikujące się jako Ślązaczki, także te, które tym językiem nie mówią” i dyskredytacji „pracy kobiet godających”...

Starałam się jak mogłam, ale nie znalazłam takiej wypowiedzi Kulika. Może inny tekst czytałyśmy?

Panie napisały: „Praca kobiet na rzecz śląskości trwa od wielu pokoleń. To, czy decydowały się o niej mówić po śląsku na małych i wielkich scenach czy też używając innego języka, nie sprawia, że jest mniej ważna.(...) kobiet pracujących (...) u podstaw zwykle nie wynagradza się zaproszeniami na sceny wielkich wydarzeń”. Po pierwsze, kolejny raz nie znalazłam, nawet pół zdania, w którym ten okropny szowinista Kulik twierdzi, że tej pracy nie ma/jest nieważna. Po drugie, jest wiele festiwali, targów, debat, na których można słuchać wystąpień wspaniałych kobiet; jeśli tych wystąpień jest jednak za mało, to czy winę za to ponosi Grzegorz Kulik?

Cieszy mnie lista pań tworzących po śląsku/o Śląsku/na Śląsku wymienionych przez środowisko feministyczne, w odpowiedzi na wypowiedź tłumacza, że „kobiet piszących po śląsku jest jak na lekarstwo” (chociaż trzeba przyznać, że same autorki piszące po śląsku występują tu jednak w mniejszości).

Rozumiem też, że mogło zakłuć stwierdzenie, że niektóre feministki nie mają prawa wychodzić z żądaniami, jeśli nie mają nawet szczątkowego wkładu w rozwój języka śląskiego. I dobrze, niech boli właśnie takie kobiety (mężczyzn też), a te pracujące na rzecz śląskości nie powinny się tym zdaniem w ogóle przejmować. I tu proponuję chwilę autorefleksji: ile z Was, tak chętnie komentujących sprawę, która w istocie dotyczy feminizmu w odsłonie nacjonalistycznej, faktycznie coś robi dla Śląska? Ile/ilu z Was równie chętnie, co nawalankę na Kulika/Gorzelika, udostępnia treści związane z twórczością, mądrością i pracą tych wszystkich kobiet wymienionych w „Polemice”? Tak tylko pytam, dla koleżanki...

I moje ulubione: „Poprzez uproszczenie złożonych zagadnień językowych i przypisywanie kobietom oraz mężczyznom sztywnych ról, utrwala on szkodliwe stereotypy, które przyczyniają się do dyskryminacji i nierówności”. Tu pełen podziw dla twórczego warsztatu Autorek – świetnie to WYMYŚLIŁY, bo dowodów na piśmie jednak brak.

Wiele takich perełek znalazłam w tekście „środowiska kobiecego”. Zabrakło mi tam natomiast najważniejszego: odniesienia do zarzutów Grzegorza Kulika o nacjonalistyczne traktowanie historii i kobiet ze Śląska. Czyżby miał rację???

Moje drogie Panie, walczycie/walczymy o to samo: o równość, prawo do głosu, wolność wyrażania opinii i szacunek, a co reprezentuje część z nas? Macie pretensje do Kulika, oskarżacie go o szowinizm, brak manier itp. Jak to się ma do tych z Was, które piszą w komentarzach o „spuszczaniu dziadersowi ganz ślunskiego manta”? Jak mało dystansu, poczucia własnej wartości i mądrości trzeba w sobie mieć, żeby już pisać o „NIENAWIŚCI ze strony środowiska feministycznego”? Na serio tak niewiele potrzeba? (I subiektywnie, nie interesują mnie w tym miejscu komentarze mężczyzn – niech się dyscyplinują między sobą.)

A tak czysto po babsku: czy współczesna śląska feministka powinna się aż tak oburzać na czyjś felieton? Czy jakiekolwiek słowa powinny mieć aż taki wpływ na reakcję inteligentnej, mądrej i dumnej z siebie kobiety? Może lepiej skupić się na działaniu i udowodnieniu wszystkim (w domyśle mężczyznom), że Kulik we wszystkim się myli?

W Polsce uprawiamy kosmopolityzm podziwiając kobiety z innych krajów, i słusznie. Na Śląsku jest tendencja do polonizacji w tym temacie i po części też słusznie, bo mamy kogo wychwalać w naszym kraju. A co z „silezjanizacją”? Gdzie publikacje na miarę „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” o Ślązaczkach? Czy zamiast kłócić się/dyskutować/debatować o urazach, nie lepiej coś stworzyć? Jak pięknie na półce każdej z nas wyglądałaby książka pt. „Ślōnsko odsÔNA historyje”... Jest Was tak wiele wspaniałych i kompetentnych LUDZI, żeby tworzyć i pokazywać jak dbać o tyn nasz hajmat.

Niych kożdy skupi sie na swojij tajli ślōnskości i robi to, w czym je nojlepszy i to bez wzglyndu na rodzaj chrōmosōmōw: literatki/literaci, tumaczki/tumacze, działaczki/działacze, naukowczynie/naukowcy, baby/chopy. Dyć My wszyscy na kōńcu muszymy tu razym jakoś żyć.

Gornik w kopalni

Może Cię zainteresować:

Ostatnia dekada górnictwa na Śląsku. Dr Jan Rączka: Do 2035 r. w Polsce nie będzie miejsca dla węgla ze Śląska. Jest za drogi

Autor: Michał Wroński

30/11/2024

Nominacje do pierwszej Śląskiej Nagrody Literackiej HONORIS KRAUZA

Może Cię zainteresować:

Nominacje do pierwszej Śląskiej Nagrody Literackiej HONORIS KRAUZA

Autor: Maciej Poloczek

12/11/2024

Edukacja regionalna

Może Cię zainteresować:

Powstają wytyczne programowe nauczania języka śląskiego w szkołach. Regionalne środowiska przygotowują się na wprowadzenie godki do szkół

Autor: Arkadiusz Szymczak

19/11/2024