Czterech górników z KWK "Pniówek" nadal przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń

Z powodu wybuchu metanu w KWK "Pniówek" życie straciło dziewięciu górników, a siedmiu nadal jest uznawanych za zaginionych. Większość poszkodowanych opuściła już Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, jednak czterech najciężej rannych wciąż przebywa w placówce.

JSW
KWK "Pniówek"

Do wybuchu metanu w KWK "Pniówek" w Pawłowicach doszło w nocy z 19 na 20 kwietnia. W sumie, w ciągu kilku kolejnych dni, odnotowano tam około dwudziestu wybuchów. Zginęło dziewięciu górników, a siedmiu - choć minął ponad miesiąc - nadal jest uznawanych za zaginionych. Ze względów bezpieczeństwa odcięto zagrożony rejon kopalni, a oni pozostaną pod ziemią do czasu, aż sytuacja się uspokoi. Jak długo? Może to potrwać kilka miesięcy.

W piątek, 27 maja, Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich poinformowało, że kolejni górnicy wrócili z placówki do domów. W sumie od wybuchu w KWK "Pniówek" trafiło tam ponad dwudziestu poszkodowanych. Oczyszczano im rany i kierowano m.in. do komory hiperbarycznej, która pozwala zmniejszyć obrzęk, poprawić ukrwienie i na wczesnym etapie zatrzymać chorobę oparzeniową.

- W siemianowickim szpitalu pozostaje nadal czterech ciężej poszkodowanych górników z oparzeniami ciała oraz dróg oddechowych, w tym jeden na oddziale rehabilitacji - informuje Wojciech Smętek, rzecznik Centrum Leczenia Oparzeń.

Dyrekcja KWK "Pniówek" odpowiada na zarzuty

Tymczasem kilka dni wcześniej w KWK "Pniówek" odbyła się konferencja prasowa, podczas której dyrekcja zakładu odpowiedziała na zarzuty dotyczące nieprawidłowości, do których mogło dojść w związku z tragicznym w skutkach wybuchem metanu. Mówiono m.in. o problemach w informowaniu rodzin górników o sytuacji, do której doszło w rejonie ściany N-6.

- Każdy na początku swojej pracy ma obowiązek wypełnienia kwestionariusza, gdzie wpisuje numer telefonu na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń. W ciągu kilku lub kilkunastu lat zatrudnienia część tych numerów się zdezaktualizował. Kiedy próbowaliśmy się do kogoś dodzwonić, były nieaktywne - tłumaczył dyrektor pracy KWK "Pniówek" Aleksander Szymura.

W jego ocenie zamieszanie było związane także z dużą liczbą poszkodowanych i nie wszystko wyglądało tak, jak powinno. - Za to trzeba jasno przeprosić. To dla nas nauka na przyszłość - podkreślił.

Wyjaśniano także wątpliwości dotyczące czasu pracy górników oraz pomocy dla ich rodzin.

Aleksander Szymura (JSW)

Może Cię zainteresować:

Dyrekcja KWK Pniówek zabrała głos ws. tragedii. "Za to trzeba jasno przeprosić (...) To dla nas nauka na przyszłość"

Autor: Patryk Osadnik

24/05/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon