Spotkanie w Dolinie Szwajcarskiej, czyli śladami redaktora Bytomskiego

Dolinę Szwajcarską, miejsce które kilkanaście lat później stało się sercem Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, odwiedził pewnego lata reporter podpisujący się skrótem KABE. Był to Kilian Bytomski, dziennikarz prasowego koncernu Korfantego, a później Dziennika Zachodniego. To on w 1937 roku opisał półkolonie letnie w Chorzowie tak plastycznie, że jego słowa są dziś niemal gotowymi podpisami do nieznanych fotografii sprzed założenia Parku Śląskiego. Fotografii bezcennych i dopiero teraz zidentyfikowanych. Powstały one do reportażu dziennikarza, który w jakiś niesamowity sposób jest mi bliski. Mimo iż zmarł na długo przed moimi narodzinami, natykam się na niego od lat. I oto teraz, jakże nieoczekiwanie, spotkaliśmy się w Parku Śląskim.

Ten tekst miał nosić inny tytuł: „Dolina Szwajcarska: chorzowska oaza zieleni nim stała się Parkiem Śląskim. Zapomniane zdjęcia z lat 30.”.
Miał opowiadać o odkryciu fotografii, które znalazłem w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Opisane jako „Półkolonie letnie w Chorzowie”, w rzeczywistości przedstawiają coś więcej: Dolinę Szwajcarską – zalążek późniejszego Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Ich autorem był legendarny fotoreporter Czesław Datka.
Uzupełnione innymi zdjęciami, słabszej jakości, bo drukowanymi w codziennej i urzędowej prasie, układałyby się w opowieść o dawnych dniach i przemianie miejsca, które dziś znamy jako Park Śląski.

Doliną Szwajcarską nazywano wcześniej centralny punkt pierwotnego założenia parkowego WPKiW, ten gdzie teraz znajduje się bulwar nad Dużym Stawem, aleja Klonowa i Kręgi Taneczne. Niektóre fotografie z 1937 roku odsłaniają przed naszymi oczyma m.in. dawny krajobraz tej okolicy: łąki na zboczu Wzgórza Planetarium z porastającymi je krzewami i młodymi drzewami, a nawet charakterystyczny słup wysokiego napięcia – punkt orientacyjny, który pozwala bez wątpliwości zinterpretować teren na fotografii. Widoczna na innych zdjęciach infrastruktura Doliny Szwajcarskiej również dodatkowo upewnia nas, że fotografie powstały właśnie tam, a nie w innym ośrodku międzywojennych półkolonii dla dzieci z ubogich i niezamożnych rodzin.

I taki byłby ten artykuł, gdyby nie to, że w wieczór poprzedzający jego napisanie trafiłem – przypadkiem, albo i nie – na wydanie gazety Siedem Groszy właśnie z 1937 roku. W nim zaś na reportaż o dziecięcych półkoloniach na Śląsku, w tym i w Dolinie Szwajcarskiej (wychwalanej tam jako „ jedna z najlepiej urządzonych półkolonii na Śląsku”), do którego zilustrowania posłużyły właśnie te fotografie. Ale najbardziej zaskakujące było to, kto podpisał się pod tekstem…

Dochodziła północ, gdy na końcu artykułu ujrzałem jakże mi dobrze znany skrót: KABE.

Kim był KABE?

Reporterem Siedmiu Groszy posługującym się skrótowcem KABE był Kilian Bytomski. Nic dziwnego, że nie podpisano go pełnym imieniem i nazwiskiem, jako że w tamtej epoce przywilej ów przysługiwał wyłącznie renomowanym dziennikarzom o ustalonej już reputacji i powszechnie rozpoznawalnym. Zaś artykuł o Dolinie Szwajcarskiej napisał utalentowany, ale początkujący dopiero w dużej gazecie dwudziestoczterolatek.

Gdyż Bytomski urodził się 28 maja 1913 roku. Jego ojciec, górnik, miał też w życiorysie epizod powstańczy. Młody Kilian dorastał w Siemianowicach, gdzie już od 1933 roku praktykował w Gazecie Siemianowickiej. Później trafił do Polonii, flagowego tytułu koncernu prasowego Wojciecha Korfantego. To tam przeszedł dziennikarską szkołę. W czasie wojny został wywieziony na roboty do Niemiec, uciekł i ukrywał się. Wszelako nie czekał biernie na koniec niemieckiej okupacji: należał do Armii Krajowej oraz był członkiem Okręgowej Delegatury Rządu Śląsk, gdzie kierował katowickim rejonem Okręgowego Biura Oświaty i Kultury. Ta konspiracyjna komórka zajmowała się tajną oświatą. Po wojnie, od lutego 1945 roku, Bytomski znalazł się w pierwszym zespole redakcyjnym Dziennika Zachodniego.

Był cenionym publicystą, kierownikiem działu ekonomicznego, specjalistą od węgla i hutnictwa. Może trochę uciekł w tę ekonomię. Postaci Bytomskiego przyglądał się kiedyś Grzegorz Sztoler (z którego biograficznych ustaleń tu korzystam), przy okazji celnie komentując:

(...) z całą pewnością dla człowieka przedwojnia było pewnym szokiem, w którym musiał się znaleźć, całe to powojnie, z umacnianiem się przy władzy komunistów, socrealizmem, umiłowaniem Stalina… Ten szok poznawczy prowadził ludzi do wielu rozterek moralnych i nieszczęść osobistych.

Tym bardziej, że współpracownicy podkreślali „nieprzeciętną inteligencję” i intuicję reporterską Bytomskiego, zauważając zarazem jego dystans wobec oficjalnej linii politycznej. „Czy czuje tak jak pisze?” – pytano w ocenach. „Raczej zachodzą tu rozbieżności”.

Choć ostatecznie poszedł w gospodarkę, miał ogromną pasję do historii. To on jako pierwszy wspomniał o śmierci harcerek na wieży spadochronowej w Katowicach w 1939 roku. Już 2 września 1945 roku, w artykule „Wierni aż do końca... Wrześniowe żniwo śmierci w Katowicach”. Był też pierwszym, który prześledził historię katowickiej gilotyny – narzędzia śmierci, na którym tracono między innymi bojowników polskiego ruchu oporu. Zmarł młodo, 2 sierpnia 1955 roku, w wieku 42 lat, wyniszczony gruźlicą. W nekrologu Dziennika Zachodniego żegnano go jako „wzorowego i cenionego dziennikarza, oddanego i serdecznego kolegę”.

Zaskakujące spotkanie

Dla mnie Bytomski był dotąd przede wszystkim reporterem wojny i okupacji – pisał o wrześniu 1939, o gilotynie, o głośnym procesie nazistowskiego urzędnika Hansa Fausta. Prowadząc własne poszukiwania, nieraz trafiałem na jego artykuły. Zupełnie jakbyśmy podążali tymi samymi ścieżkami. Jakiś czas temu odkryłem nawet, że na słynnych fotografiach z ulicy 3 Maja w Katowicach, przedstawiających ludzi prowadzonych pod strażą na egzekucję, znajduje się krewniak Kiliana – Augustyn Bytomski. To odkrycie sprawiło, że jego postać stała mi się jeszcze bliższa, jakby coś splatało nasze tropy w sposób nieoczekiwany i osobisty.

Aż tu nagle – w Dolinie Szwajcarskiej – spotykam go w zupełnie innym kontekście. Nie w mrocznych kulisach wojny, lecz w miejscu dziecięcej radości. To on, KABE, opisał półkolonie w Dolinie Szwajcarskiej w 1937 roku, zilustrowane fotografiami, które odnalazłem w archiwum. I tak oto dawny reporter, którego śladami podążałem w poszukiwaniach dotyczących wojny, pojawia się nagle także w sercu Parku Śląskiego – miejscu, które dla mnie ma szczególne znaczenie. Spotykamy się tu jakoś ponad czasem: on, dziennikarz z lat 30., i ja, który odczytuję jego tropy w XXI wieku.

Reportaż Kiliana Bytomskiego

Materiał KABE o półkoloniach letnich na Śląsku jest wzorem dobrej reporterki. I prawdziwym przewodnikiem po odnalezionych w NAC zdjęciach Doliny Szwajcarskiej . Ten człowiek fotografował wzrokiem! I nie dość na tym: potrafił to jeszcze przenieść na papier. Oto kilka przykładów.

Przyjeżdżamy akurat w chwili, kiedy dzieci – chłopcy i dziewczynki w imponującej liczbie 500 – stoją w długich „ogonkach” i „fasują” pierwsze danie: zupę jarzynową – pisze w swoim artykule KABE.

I dokładnie to samo widzimy na zdjęciach Czesława Datki, przedstawiających wydawanie posiłku dzieciom. Przyglądając się wcześniej jednej z tych fotografii, zastanawiałem się, jakie właściwie mięso (o ile w ogóle mięso) serwowano na drugie danie. Odpowiedź znalazłem w tekście Bytomskiego: były to siekane kotlety. Z ziemniakami (śląskie kartofle jakoś w gazecie nie przeszły – polska inteligencja miała przykrą obsesję na punkcie wykorzeniania śląskich rodzimych nazw, nawet z krupnioków robiąc krupniaki; zjawisko to przeżyło zresztą II Rzeczpospolitą i występuje nadal).

„Skromne, ale bardzo smaczne i dobrze przyrządzone” – komentuje dziennikarz.

„Malcy »opychają się« mięsem, bo w domu nieczęsto je mają. Widać, że to przeważnie biedota” – trafnie zauważa KABE. Fotografie potwierdzają te obserwacje. Dzieci są zadbane i schludnie ubrane, ale w większości bose i wyraźnie niedożywione – szczególnie widać to na zdjęciach małych kolonistów w Dolinie Szwajcarskiej wykonanych przy innej okazji, podczas ćwiczeń fizycznych i kąpieli w 1936 roku.

Kolejne fotografie przedstawiają dzieci już przy posiłku. Ale nie przy stołach. O co tu chodzi? Bytomski wytłumaczy nam i to: „Kto otrzymał swoją porcję, biegnie do oryginalnego stołu, który wygląda jak przekrój kretowiska. Nasypy ziemne, pokryte trawą, tworzą koło o kilku pierścieniach, z których połowa stanowi blat stołu, połowa zaś – siedzenia”.

To opis, który jest niemal gotowym podpisem do fotografii. Patrząc na zdjęcie, słyszę w uszach głosy Doliny Szwajcarskiej sprzed lat:

– Smacznego, dzieci!
– Dziękujemy – jemy – jemy – jemy!

„Zaczynają się śpiewy – opisuje dalej KABE. . Dyryguje niezrównanie p. Partyka. Dzieci śpiewają nawet trudne utwory z wyczuciem i na głosy. Piosenki wesołe i sentymentalne na przemianę”.

Na jednej z fotografii widać mężczyznę stojącego przed grupą dzieci siedzących na trawie, gestykulującego w ich kierunku. To zapewne właśnie kierownik pedagogiczny półkolonii, p. Partyka, „za którym dzieci szaleją”.

Pióro reportażysty uwieczniło także wiele elementów krajobrazu dziecięcego letniska w okolicy dzisiejszych Kręgów Tanecznych:

W międzyczasie oglądamy wspaniałe, rozległe tereny, na których bawią się dzieci. Wszędzie widać usypane z ziemi półkola i kwadraty, na których pracowite ręce dzieci poszczególnych drużyn wyrzeźbiły najfantastyczniejsze ozdoby z kolorowych kamyczków, wapna i farby, siląc się na oryginalność.
Na środku terenu stoi maszt ze sztandarem, pod nim tarcza herbowa z mozaikowym orłem z białych kamyków na ceglanym tle. Na boku stoi skromniutka kapliczka z małym obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Staw i pływalnia dopełniają całości.

Pływalnia (wówczas tak nazywano kąpielisko) faktycznie istniała – przetrwały jej fotografie z 1936 roku. Z kolei na zdjęciu z 1937 roku w tle posilających się dzieci rzeczywiście widać polną kapliczkę. Ale jedynym śladem po reszcie opisanych konstrukcji są dziś słowa Bytomskiego. Szczególnie mozaika z orłem nie miała szans przetrwać w nowej rzeczywistości, jaka zawitała do Doliny Szwajcarskiej we wrześniu 1939 roku.

Autor w Parku Kultury? Możliwe, ale...

Kilian Bytomski nie mógł wiedzieć, w co przekształci się już po kilkunastu latach rozbudowana Dolina Szwajcarska. Czy bywał w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku, odwiedzając przy tym miejsce znane mu z 1937 roku, ale jakże teraz przeobrażone? To możliwe, choć trzeba przyznać, że za ziemskiego życia czasu miał już na to niewiele.

Wprawdzie Tereny Festynowe z Kręgami Tanecznymi były pierwszą ze zrealizowanych dużych inwestycji w WPKiW, lecz po przedterminowym udostępnieniu ich w 1952 roku (jeszcze przed ukończeniem budowy), w pełni oddane do użytku zostały dopiero na 1 maja 1953. Kilian Bytomski – przypomnijmy – zmarł latem 1955 roku, przegrawszy walkę z gruźlicą. Straszliwa choroba, która we wczesnych latach 50. musiała być już zaawansowana, najpewniej ograniczała też jego aktywność fizyczną. Można więc wątpić, by pod koniec życia uprawiał dłuższe spacery. Choć kto wie? Na temat tego, czy i na ile poznał powstający WPKiW, możemy tylko zgadywać.

W jakiś jednak sposób się tam spotkaliśmy – po latach.

***

A zdjęcia półkolonii w Chorzowie serdecznie polecam. Szczególnie te z NAC – są świetnej jakości. Ale dodałem do nich także fotografie wyszperane w zasobach Śląskiej Biblioteki Cyfrowej, głównie z międzywojennej prasy, ze względu na ich dużą wartość dokumentalną. Wszystkie możecie obejrzeć w galerii przy tym artykule, ze szczegółowymi podpisami.

Smacznego, dzieci!

Gospoda w Dolinie Szwajcarskiej i jej zalożyciel Henri Pautex

Może Cię zainteresować:

Gospoda pod Zielonym Ludzikiem. Kim był właściciel najstarszego lokalu w Parku Śląskim?

Autor: Tomasz Borówka

18/10/2025

Nazistowscy twórcy parku miejskiego w Königshütte

Może Cię zainteresować:

„Nazwa ta nie jest ostateczna”. Nazistowskie rządy w Dolinie Szwajcarskiej to zapomniany rozdział historii terenu Parku Śląskiego

Autor: Tomasz Borówka

25/10/2025

Największa część WPKiW nie powstała na hałdach, tylko na terenach rolniczych.

Może Cię zainteresować:

WPKiW powstał na samych hałdach i nieużytkach? To największy mit Parku Śląskiego. Skrzywdzono też ludzi

Autor: Tomasz Borówka

30/05/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama