Eric Clapton i zadyma w Spodku. Gitarzysta odwołał koncert w Katowicach, gdy milicja spałowała jego fanów

Czy gwiazdora zatrzymała milicja? Wyrzucono go z Polski? A może sam uciekł przez depresję i problemy z alkoholem? Eric Clapton w Spodku. 44 lata temu. Żaden inny koncert zagranicznej gwiazdy na Śląsku nie obrósł przez lata tyloma legendami i mitami.

Najpierw fakty: w połowie października 1979 roku wielki Eric Clapton wybierał się do Katowic. Prosto z Warszawy, gdzie dał dwa występy w Sali Kongresowej. „Równie sławnego i znaczącego dla rozwoju rocka wykonawcy nie widzieliśmy na polskich estradach od czasu wizyty The Rolling Stones” – ekscytował się magazyn Jazz. Na Śląsku też zakontraktowano dwa koncerty mistrza gitary – oczywiście w Spodku. Termin: 17 i 18 października.

Kupienie biletu? Trzeba było liczyć na cud albo stać w kolejce dwie-trzy doby. Co ciekawe, bardziej uprzywilejowane były kadry robotnicze – sporo darmowych lub promocyjnych zaproszeń dostawały zakłady pracy, ale tam nierzadko Clapton kojarzył się z klapsznitą, więc bilety lądowały u koników. Ze zbytem nie było problemu. Jak wspominają świadkowie, do Spodka zjeżdżali ludzie z całej Polski (i np. Czechosłowacji). Nie dość, że to Clapton, to jeszcze w jakiej formie! Opromieniony ogromnym komercyjnym sukcesem albumów "Slowhand" (z "Cocaine", "Wonderful Tonight") i "Backless" (np. z "Promises"). Gwiazda tej wielkości za żelazną kurtyną to było wydarzenie roku w Katowicach.

Eric Clapton podpisuje plakat z trasy po Polsce w 1979 r.
Eric Clapton podpisuje plakat z trasy po Polsce w 1979 r. Fot. Szlak Śląskiego Bluesa

Zdzisław Pająk, dziennikarz muzyczny, autor biografii Claptona, wspominał w "Twoim Bluesie", że kilka tysięcy widzów zgromadzonych w Spodku ze zdziwieniem spoglądało przed koncertem na scenę i jej otoczenie. Obstawa została przygotowana jak przed bitwą.

„Stoją karnie w kilku grupach, ubrani w hełmy i skórzane, wzmacniane kurtki. W rękach trzymają tarcze i białe połyskujące z daleka gumowe pałki. Spora grupa milicjantów zajęła miejsce w dwu szeregach tuż przed estradą, kilkunastu otacza boczne wejścia na płytę” – relacjonował Twój Blues.

Nie będzie nam jakiś grajek...

Zszokowany tym widokiem był nawet sam Clapton, który co chwilę wzywał kogoś z obsługi i tłumaczył mu coś na ucho. Dziś trudno wyobrazić sobie koncert rockowy, na którym publikę i scenę dzieli kilkadziesiąt metrów. Niedługo po tym, jak muzyk zachęcił ludzi, by skrócili ten absurdalny dystans, a ci chętnie podeszli bliżej, do akcji wkroczyły oddziały MO. W ruch poszły pałki, a potem także gaz. Clapton przerwał grę, apelował o spokój, mundurowi nie przerywali pałowania. „Przez kilkanaście minut w pobliżu sceny toczyła się zażarta bijatyka między młodymi fanami a oddziałami milicji” – opowiadał obecny w Spodku basista Dżemu, Beno Otręba.

Andrzej Matysik, redaktor naczelny Twojego Bluesa przypominał też, że w trakcie występu milicja kilkakrotnie włączała światło w całej hali i na koronie Spodka prezentowała zwarty, ponury szyk bojowy.

- To był pokaz siły. Clapton prosił o zgaszenie świateł, a te cały czas się zapalały, niczym na partyjnym mitingu – mówił Matysik.

W książce „Eric Clapton: The New Visual Documentary” o koncercie w Spodku znajdziemy fragment i kilka zdjęć: „Eric był zupełnie bezsilny z powodu bariery językowej. Domagał się, by milicja nie zajmowała miejsc pod sceną, a najlepiej, by wyszła z sali koncertowej. Milicji był w Spodku ogrom” – pisał biograf Claptona, Marc Robert.

W takich okolicznościach Clapton jeszcze nie grał, ale wbrew przeciwnościom, koncert został dokończony. Była "Layla", "Cocaine" czy "Lay Down Sally". Możemy jednak tylko przypuszczać, co działo się po wszystkim za kulisami. Muzyk miał kategorycznie zagrozić, że jeśli następnego dnia milicja będzie mu akompaniować pałami, on w Spodku nawet nie wyjdzie na scenę. Śp. Wojtek Zamorski opowiadał mi kiedyś, że katowiccy oficjele nie zamierzali ustąpić "aroganckiemu grajkowi nawet o krok". I 18 października funkcjonariuszy MO było... jeszcze więcej, a każdy wchodzący do hali był poddawany drobiazgowej rewizji.

„Jak mogłem grać skoro widziałem, że tuż przed sceną, dosłownie naprzeciw mnie policja popycha młodych ludzi. W jakimkolwiek innym zakątku świata moglibyśmy jakoś pomóc tym ludziom, przemówić do policji, żeby rozładować sytuację, ale tam, z powodu bariery językowej byłem bezsilny. No i władza była naprawdę zbyt surowa” – opowiadał Clapton o historii, jaka spotkała go w Katowicach.

Polska? Nigdy więcej

Drugiego koncertu oczywiście nie zagrał. Prawdopodobnie do końca toczyły się targi między ekipą Claptona i katowickimi organizatorami jego występu, bo wpuszczeni do środka widzowie czekali na płycie Spodka ponad godzinę, aż na scenie pojawili się... techniczni demontujący aparaturę nagłośnieniową. Podobno zniecierpliwieni, a potem rozczarowani fani też wkroczyli na estradę i uszkodzili sprzęt należący do zespołu Erica. On sam po prostu spakował graty i wyjechał, niedługo potem oświadczył, że więcej w Polsce nie wystąpi.

Ciekawe też, jak opanowano kryzys (dziś powiedzielibyśmy: wizerunkowy) związany z odwołaniem zakontraktowanego koncertu w robotniczej stolicy Polski Ludowej. Zaraz, napisałem "opanowano"? No więc, na przykład gazety, które ekscytowały się przyjazdem Claptona, po wszystkim udawały, jakby żadnego Claptona na Śląsku nigdy nie było. W prasie ani jednej wzmianki. Świadkowie skandalu opowiadali, że komunistyczne władze próbowały zrzucić winę na niedyspozycję Claptona: depresja, alkohol... etc. Podobno ktoś ze sceny rzucił coś o "wypadku Claptona". Była nawet plotka o... zatrzymaniu muzyka i to już w trakcie (lub po) pierwszym występie 17 października 1979 roku. A dzięki sprawnemu działaniu funkcjonariuszy MO, czym prędzej wydalono go z powrotem w kierunku zgniłego Zachodu.

Przez lata historia zatytułowana "Clapton na Śląsku" urosła do rangi miejskiej legendy. Fakty są takie, że legendarny gitarzysta przez długich 29 lat szerokim łukiem omijał polskie sceny. Dopiero w 2008 roku przyjął zaproszenie do Gdyni. Do Katowic nigdy już potem nie trafił, nawet po upadku komunizmu. Co nam zostało, oprócz wspomnień i zdjęć (dwa z nich zrobił w Spodku red. Matysik).

Cztery dekady po odwołanym występie (18 października 2019 roku) w Katowicach odbył się koncert zatytułowany: "Szlak Śląskiego Bluesa 2019: E.C. was here". Muzycy pod sztandarem "Orkiestry Szlaku Śląskiego Bluesa" dokończyli muzyczną szychtę przerwaną w 1979 roku przez pałkarzy z MO.

Okładka nieoficjalnej płyty koncertowej Claptona ze Spodka.
Okładka nieoficjalnej płyty koncertowej Claptona ze Spodka.

Jest jeszcze jedna ciekawostka. Fani Erica Claptona zapewne znają nieoficjalny album koncertowy, widniejący w obszernym katalogu jego bootlegów. Tytuł? "Riot at the saucer”, czyli dosłownie: „Zadyma w latającym spodku”.

Slayer w Zabrzu

Może Cię zainteresować:

Zadyma nie z tej ziemi: 31 lat temu Slayer wpadł na Śląsk. Legenda: fani metalu na deser przewracali tramwaje

Autor: Marcin Zasada

24/08/2023

Konceret Iron Maiden, w tle zamek Ogrodzieniec

Może Cię zainteresować:

Iron Maiden w Ogrodzieńcu. Polska w ruinie i nagranie za Żelazną Kurtyną

Autor: Tomasz Borówka

25/07/2022

POPŚLĄZAG: Bob Marley i Józef Skrzek

Może Cię zainteresować:

POPŚLĄZAG: Jak Bob Marley i Józef Skrzek spotkali się na jednej scenie w Roskilde. "Aż sie na rzici usiodłech"

Autor: Marcin Zasada

01/04/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon