Erwin Sówka, malarz-prymitywista, jeden z symboli Nikisza, jedna z najważniejszych postaci śląskiej kultury w XX i XXI wieku był postacią absolutnie wyjątkową. Wie to każdy, kto z panem Erwinem spędził chociaż kilka chwil.
Górnik to takie zwierzę. Jak mi palec ubiło na kopalni, to mi mówili 'Chopie, nic ci nie bydzie'. 'Ja, nic mi nie bydzie, ino się palca pozbyłem'. Tyle mi święta Barbara zabrała - opowiadał Sówka w jednej ze swoich niezwykłych opowieści. Potem najczęściej przechodził do tłumaczenia fascynacji, również erotycznej, świętą Barbarą.
Chop mo fioła
Grzegorz Stasiak miał to szczęście, że nie tylko Sówkę poznał, ale i Sówkę zagrał - w niezapomnianym "Angelusie" Lecha Majewskiego. Film, w sposób charakterystyczny dla Majewskiego, opowiadał o losach Grupy Janowskiej.
Nie wiem, jakie podobieństwo zobaczył w nas Lech (Majewski). Chyba głównie chodziło o podobny wzrost (śmiech). Poszlimy na casting, z Marianem Makulą. Mieliśmy improwizować, udawać, że budujemy model statku. Pogodolimy z Marianem i po tym krótkim dialogu nas zaangażowano. Lech mówił, że widział jakieś podobieństwo między mną i Erwinem. Mówił mi potem, żebym zwrócił uwagę na jego gest, ten jego gest ręką, jak opowiadał o malarstwie. I gołych babach - opowiada Stasiak.

Majewski kilka razy zaprosił prawdziwego Sówkę na plan. Stasiakowi istotnie kazał go obserwować. Ale wywody Erwina o kobietach dominowały nad wszystkim.
Erwina znałem wcześniej tylko z jego obrazów. Godom do siebie: chop mo fioła na punkcie kobiet. Takiego artystycznego fioła. Tak jak on to chyba nikt na kobiety nie patrzył. Potem poznaliśmy się na planie. Erwin kontaktował nas z wszystkimi związanymi z Grupą Janowską, którzy jeszcze żyli. Szybko my się polubili, bo to był niesamowicie sympatyczny człowiek. Dowcipny. A jednocześnie bardzo duchowy, odlotowy w swoich pomysłach, taki Gombrowicz czasem. Artysta po prostu, z głową i z sercem. Wspominał Ociepkę, mówił, że to on zachęcił go do czytania książek, odkrywania świata - wspomina Stasiak.
Sceny erotyczne? Nie doczytałem scenariusza
Aktor przyznaje, że długo obserwował i próbował wybadać Sówkę. "Jak zaczynał o tych babach, to myślałem, że jakiś obłęd czy coś. Ale patrza mu w oczy i chop blank normalny. Tylko godka jak z kosmosu" - śmieje się Stasiak. "On powiedział mi kiedyś tak: Słuchej, wiesz, co jest moim największym marzeniem? Być tam w środku jak kobieta orgazm przeżywo. Co za chop (śmiech)!" - wspomina aktor.
„Angelus” to był mój pierwszy film i wielka szansa. Ale w głowie mi się nie mieściło, że to także taka harówa, od rana do wieczora. Ponad trzy tygodnie zdjęć, fajna przygoda, ale lekko nie było. Lechu też fajny chop, choć miał swoje chimery, umioł ofuknąć całą ekipę. Miałem trochę tremy, tym bardziej, że Erwin patrzył. Jakoś poszło… Potem był głównie seks i kobiety (śmiech). No, miałem trochę obaw, co to będzie… Pamiętałem historię Łucji Kowolik, na którą krzywo patrzono na Śląsku po łóżkowych scenach u Kutza (w „Perle w koronie” - red.).
Właśnie - sceny erotyczne. Stasiak wspomina, że wszystko wymyślał Lech. Teksty? Też on. Zwłaszcza te charakterystyczne dla Erwina: „O ty mojo królowo asyryjsko, o ty mój dziubecku, o jerunie”. "To wszystko Lechu, a Erwina strasznie to bawiło" - opowiada Stasiak. Ale po premierze aktor miał sporo do... opowiadania w swojej Rudzie Śląskiej, gdzie niektórzy odebrali "momenty Erwina" z Angelusa jak twardą pornografię.
Była trochę afera. Ale to do siebie mogłem mieć pretensje, bo nie doczytołech scenariusza - śmieje się Stasiak. - Umowa podpisana i nie było odwrotu. A propos scenariusza: pamiętam, że Lech raz pozwolił mi na jedną rzecz, której w scenariuszu nie było, jak jeden godo, że ze Saturna dupnie piorun. A ja na to: „Nie godej, że dupnie, ino, że piźnie" - mówi aktor. Ta scena też niezapomniana. Jak chopy z Janowa piszą do wysokiej dyrekcji ONZ-u.
Śląsk, zachód słońca i goła baba
Po całej przygodzie Stasiak zostawił sobie kawałek Erwina Sówki u siebie. Poprosił go o obraz. Miał być zachód słońca i kawałek Śląska.
Po „Angelusie” poprosiłem o to Erwina. Lubię zachody słońca, zbieram obrazy z zachodami nad Śląskiem, to mówię mu: wiesz, słońce zachodzi, nasz śląski pejzaż... Przyniósł mi go w prezencie. Jest na nim wszystko, co trzeba: śląski krajobraz, zachodzące słońce i ta goła baba z rubom rziciom - mówi Stasiak. - Tylko Erwin tak umioł. Drugiego takiego nie będzie.
