Jan Lubos: Jerzy Goretzky, alchemik z Góry św. Anny. Ślązak na dworach Habsburgów i Wazów

Śląsk to niezwykła kraina pod wieloma względami. Także takim, że właściwie wszystko, czemu się bliżej nie przyjrzeć, okazuje się znacznie ciekawsze, wręcz fascynujące, niż rozpowszechniona wiedza na ten temat. Dzisiaj opowiem o pewnej tablicy pamiątkowej, a raczej o osobie, której ta tablica jest poświęcona i gdzie badania historii tej osoby mogą nas zaprowadzić.

Leśnica to niewielkie miasteczko leżące na stokach Góry św. Anny. Taka nazwa wzgórza po raz pierwszy pojawiła się jednak dopiero na początku XVII wieku. Wcześniej zwane było Górą Chełmową (łac. Monte Heim, niem. Heimberg) – nazwa nawiązująca do jej kształtu, lub Hellberg (dosłownie jasna góra; tutaj na pewno w znaczeniu Świecąca [Wyróżniająca się] Góra) – nazwa nawiązująca do jej dominującego nad całym otoczeniem wypiętrzenia.

Miasteczko ma piękną i wyjątkowo długą historię – już w 1217 r. uzyskała prawa miejskie (lokacja na prawie flamandzkim), co czyni je jednym z najstarszych pełnoprawnych miast na Śląsku i wyraźnie starszym od wszystkich polskich (nieśląskich) miast. Leśnica – początkowo osada targowa – musiała rozwijać się i bogacić wyjątkowo dynamicznie, bo już przed 1384 r. otoczona była murami miejskimi.

Na zabytkowej, rynkowej kamienicy nr 27, jest wmurowana tablica, upamiętniająca lekarza polskich królów Zygmunta III i Władysława IV Wazów: Jerzego Góreckiego. Jednak tablica informuje tylko o drobnej i wcale nie najważniejszej jego działalności, przekręcając przy okazji nazwisko...

Człowiek z Góry św. Anny

Pod koniec lat '70, najpóźniej w 1580 r, w rodzinie leśnickiego młynarza Goretzky (lub Gorecki ew. Goreczki – takie formy nazwiska podają wszystkie pierwotne źródła w tym listy bohatera tej opowieści) przyszedł na świat chłopiec, którego nazwano Georg. Można spotkać się również z jego nazwiskiem – pseudonimem w formie łacińskiej: Georgius Claromontanus, lub, zwłaszcza w literaturze niemieckiej, Georg Hellberger. Ta ostatnia wersja została „wymyślona” lub może przetłumaczona z łacińskiego pseudonimu przez Karla Schmiedera (niemiecki historyk nauki) w 1832 r; przy okazji jednak wskazuje, że ta rodzina „od zawsze” mieszkała w okolicach Góry św. Anny (Hellberg); można by je dzisiaj wytłumaczyć jako Człowiek z Góry św. Anny. Dziecko musiało być zdolne, bo zostało wysłane na studia do bawarskiego Ingolstadt (kolegium jezuickie i uniwersytet), a studia medyczne Georg uzupełnił w italskiej Padwie. Nie powinno nikogo dziwić, że dziecko zwykłego śląskiego młynarza mogło podjąć ekstremalnie wówczas kosztowne studia. XVI i początek XVII wieku (do wojny 30-letniej) to złoty wiek w historii Śląska. Na najlepszych europejskich uczelniach studiowały setki śląskich dzieciaków, w tym liczne dzieci z rodzin rzemieślniczych i chłopskich. Nie oznacza to oczywiście, że wszystkich Ślązaków było wówczas stać na to, ale, że już wówczas powszechne były na Śląsku jakieś systemy sponsoringu – finansowego wspierania zdolnych dzieci, co zresztą jest dobrze potwierdzone źródłowo.

Zbiegiem okoliczności w kolegoium w Ingolstadt w tym samym czasie studiował rówieśnik Georga: Ferdynand, syn Karola Styryjskiego Habsburga, późniejszy Ferdynand II, Książę Górnego i Dolnego Śląska, Król Korony Czeskiej i Cesarz Rzymski.

Ślązacy na cesarskim dworze

Bezpośrednio po studiach młody lekarz trafił na dwór cesarski Rudolfa II Habsburga, którego oficjalna rezydencja była we Wiedniu, ale praktycznie stale przebywał w swoim pałacu w czeskiej Pradze. Bardzo szybko Rudolf II nadał mu też szlachectwo z tytułem Hrabiego Dworu (comes palatinus) oraz Lekarza Cesarskiego (caesaris medicus). Musiał zatem wykazać się jakimiś wybitnymi umiejętnościami medycznymi, jednak z pewnością pomogły mu w tym także jakieś koneksje. Być może była szkolna znajomość z kuzynem Rudolfa – Ferdynandem, jednak bardziej prawdopodobne jest przypuszczenie, że to „śląskie lobby” na cesarskim dworze pomogło mu w tym szybkim awansie.

Wśród wielu Ślązaków w otoczeniu Rudolfa II, liczebnością, hałaśliwością i barwnością wyróżniała się grupa śląskich poetów, jednak realny wpływ na tą decyzję cesarza mogło mieć przede wszystkim jego zaufanie do śląskich lekarzy – wówczas należących do najlepszych w „całym chrześcijańskim świecie”. Przez kilkadziesiąt lat głównymi cesarskimi lekarzami byli Ślązacy. Najbardziej znanym był Johann Crato von Krafftheim, syn wrocławskiego rzemieślnika (któremu studia medyczne umożliwiło stypendium wrocławskiej Rady Miasta). Zasłynął na Śląsku i poza jego granicami zwalczając epidemię dżumy i opublikowaniem rozprawy, zawierającej obserwacje poczynione w czasie tej epidemii. W 1560 r. został powołany na stanowisko osobistego lekarza cesarza Ferdynanda I, które zajmował dalej u boku cesarzy Maksymiliana Ii i Rudolfa II, w sumie aż przez 40 lat! To właśnie dzięki niemu na dworze wiedeńskim zaroiło się od śląskich poetów, lekarzy i uczonych. Z jego poręczenia następnym osobistym lekarzem został inny Ślązak: Peter Monau – autor pierwszej w Europie rozprawy naukowej poświęconej chorobom zębów i ich leczeniu. Oczywiście osobisty lekarz cesarza mieł wielu, często bardzo utytułowanych „asystentów”, wśród najbardziej znanych, tych z czasów Rudolfa II, możemy wskazać Sędzimira – Polaka, który zasłynął przede wszystkim z alchemii, w tym publicznej, „udanej” transmutacji ołowiu w złoto, oraz równie sławnego Czecha Tadeáša Hájek z Hájku – lekarza, astronoma, matematyka i alchemika. Ten ostatni m.in. napisał rozprawę naukową „O piwie”, cytuję fragment wstępu:

"Widzimy, że wszystkie narody pijące piwo, czyli Anglicy, Szwedzi, Duńczycy, Sasi, większość Niemców, Ślązaków, Czechów, Polaków i wszyscy Sarmaci, są nie mniej żywiołowi i odważni niż ci, którzy piją wino i miód. Są też wyjątkowo piękni, zdrowi i silni." [Videmus omnes eas nationes, quae hoc potu utuntur, ut sunt Angli, Sueci, Dani, Saxones, Germaniae multo maxima pars, Bohemia, Silesia, totaque Sarmatia, non minus esse vitales et animosos, quam alios, qui vino et melle utuntur. Sunt etiam pulcherrimi, saluberrimi, robustissimique.”
[Thaddaeus Hajek ab Hayek, „De cervisia conficiendi ratione, natura, viribus et facultatibus, opusculum”. A.D. 1585].

Rudolf II Habsburg, cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego, […] książę Dolnego i Górnego Śląska, etc. otaczał się lekarzami, alchemikami i naukowcami. Opieka medyczna Rudolfa II była ściśle związana z jego zainteresowaniami alchemią, astrologią i innymi naukami ezoterycznymi. Zasięgał rady u uczonych, którzy posiadali zarówno wiedzę medyczną, jak i naukową, co znacznie komplikowało rolę lekarzy na dworze Rudolfa II. Był dobrze wykształcony, a jednocześnie chorobliwie przesądny. Pochodząc z ultrakatolickiej rodziny, był jednocześnie autorem Listów Majestatycznych (09. 07. 1611 r dla Królestwa Czeskiego i 20. 08. 08. 1611 r – dla Księstw Śląskich) gwarantujących, wbrew obowiązującej w Cesarstwie od 1555 r zasadzie „Cuius regio, eios religio” (czyja władza, tego religia”) narzucającej poddanym wyznanie ich władcy, swobodę wyznaniową w obu krajach. Przy okazji zwracam uwagę, że konieczność wystawienia niezależnych dla Czech i Śląska przywilejów wskazuje, że w oczach ówczesnych mieszkańców Europy i co ważniejsze, w oczach jej władców, były to osobne, mające własne i niezależne porządki prawne, kraje. Był maniakalnym zbieraczem. Zbierał właściwie wszystkie osobliwości: dzieła sztuki, zegary, lunety, dziwne mechanizmy i wszelkiego rodzaju osobliwości. Przede wszystkim jednak, jak więksość władców ówczesnej Europy, praktykował magię i alchemię. Jego bogactwo, oraz jawne wspieranie tych praktyk spowodowało, że Praga Rudolfa stała się wiodącym europejskim ośrodkiem alchemii i magii hermetycznej, gdzie okresowo przebywało nawet 200 alchemików. Przepowiednia z okresu młodości mówiąca, że władzy pozbawi go jego prawny spadkobierca przy pomocy księży, była prawdopodobnie przyczyną, że nigdy nie miał legalnych dzieci. Dzieci pozamałżeńskich - ocenia się - miał co najmniej kilkanaście, w tym aż sześć z długoletnią oficjalną kochanką Katarzyną Strada, jednak najdłużej trwającym romansem, do którego zawsze wracał w trudnych chwilach, był jego romans z Obersthofmeisterem (Zarządcą Dworu Cesarskiego) Wolfgangiem von Wullroß. Pewnym paradoksem jest, że wiara w przepowiednię spowodowała, iż spełniła się ona. Rudolf II stracił władzę na rzecz swojego brata – prawnego spadkobiercy – Macieja Habsburga: w 1606 r na Węgrzech, 1608 r. w Austrii i Morawach, potem w Koronie Czeskiej. Przejęcie władzy przez Macieja wspierane było, może i zainicjowane, przez hierarchów kościoła...

Od Pragi do Krzepic

Do takiej właśnie Pragi trafił młody Georg Goretzky: miasta szeptanych opowieści o glinianym Golemie - ożywającego dzięki zaklęciom rabina Jehudy Löw ben Becalel. Miasta gorączkowych poszukiwań formuły tynktury, pozwalającej zamienić ołów w złoto, uwieńczonych „sukcesem” polskiego alchemika Michała Sędziwoja (Sendivogius Polonus), który dokonał takiej transmutacji przy współudziale samego cesarza i pod nadzorem wspomnianego wcześniej Hajka w 1604 r. Miasta, gdzie działali najwięksi uczeni ówczesnej Europy, ale także szarlatani i oszuści. W tym czasie działał tam słynny na całą Europę duet: angielski mag Dee i jego medium Kelly – „potrafiący” rozmawiać z aniołami w ich języku. Wielki Tycho de Brahe budował cesarzowi obserwatorium astronomiczne, a sam Johannes Kepler pełnił funkcję oficjalnego Cesarskiego Astrologa. Georg musiał zafascynować się alchemią i wiedzą tajemną mimo, a może dzięki temu, że był podwładnym pełniącego wówczas funkcję lekarza cesarskiego Tadeáša Hájka. Głównym, codziennym obowiązkiem Hájka był nadzór nad cesarską Wunderkammer (Komnatą Cudów), gromadzącą cesarskie zbiory i kolekcje osobliwości, oraz kontrolowaniem rzetelności alchemików, czyli po prostu wyłapywaniem oszustw.

Wkrótca po udanym pokazie Sędziwoja, Goretzky przeniósł się na polski dwór królewski, być może w orszaku Konstancji Habsburżanki, która 11. 12. 1605 wyszła za mąż za Zygmunta III Wazę. Został lekarzem nadwornym polskiego króla. Najpóźniej od 1622 r. był lekarzem osobistym, tudzież alchemikiem, marszałka Mikołaja Wolskiego. Wolski przez 10 lat przebywał na dworze Rudolfa, gdzie się prawdopodobnie poznali. Był jednym z najpotężniejszych polskich magnatów tego czasu. Interesował się magią i alchemią, którą - wg zapisków kronikarskich - praktykował nawet wspólnie z królem Zygmuntem III. Za zgodą króla wykupił wszystkie kuźnice w okolicach swoich dóbr, budował nowe. Produkował w nich narzędzia rolnicze, metalowy sprzęt użytkowy, odlewał lufy armatnie. Po jego śmierci wszystkie popadły w ruinę. Goretzky mieszkał w jego zamku w Krzepicach (prawdopodobnie co najmniej w latach 1622 – 1630). Tam też w 1622 r. ukończył redakcję tekstu nieznanego autora słynnej, wielokrotnie potem wznawianej i tłumaczonej na wiele języków publikacji alchemicznej „Letztes Testament und Offenbahrung der himlischen und jrrdischen Geheimnüss so in einem Altar gefunden in fünff Bücher abgetheilet” („Ostatni Testament oraz Objawienie Tajemnic Niebiańskich i Ziemskich znalezione w ołtarzu, podzielone na pięć ksiąg”), którą zadedykował właśnie Wolskiemu. Autor zasadniczego tekstu traktującego o alchemii metali Basilius Valentinus to postać fikcyjna. To pseudonim, mający prawdopodobnie chronić autora przed wszechpotężną Inkwizycją, pilnującą monopolu Kościoła na wiedzę (taką samą rolę pełni wskazanie, iż tekst był ukryty w ołtarzu, zatem nie jest sprzeczny z nauką kościoła). Jedynie najpotężniejsi z potężnych mogli sobie pozwolić na ignorowanie tego monopolu. Inni... zaledwie 20 lat wcześniej spalono przecież na stosie Giordano Bruno.

Książkę wydrukowało wrocławskie wydawnictwo Perfert – Eyring w 1626 r. Goretzky podpisał się na niej swoim pseudonimem Georgius Claromontanus, nie omieszkał również, jak prawie wszyscy śląscy autorzy tamtych wieków, opisać siebie jako Ślązak z Leśnicy (Georgium Claromontanum, Silesium Leznicensem).

Publikacja, zaplanowana była ewidentnie na 2-tomową (tom pierwszy: obszerny wstęp, opisujący dokonania mnicha Valentinusa + dwie części zasadniczego tekstu). Z nieznanych powodów nigdy nie został wydrukowany tom zawierający 3 pozostałe części. Ich tekst - w rękopisie - został odnaleziony dopiero w XX wieku.

W spisie inwentaryzacyjnym zamku w Krzepicach, sporządzonym po śmierci Mikołaja Wolskiego w 1630 r. opisano pracownię alchemiczną w podziemiach zamku, do której prowadziły schody bezpośrednio z jednej z mniejszych, prawdopodobnie gościnnych komnat. Najprawdopodobniej komnaty, będącej prawie przez 10 lat mieszkaniem Goretzkyego.

Wazowie i fundacja

Po śmierci swojego sponsora Georg powrócił na dwór królewski jako osobisty lekarz króla Władysława IV i jego brata (późniejszego króla) Jana Kazimierza. Zmarł w Warszawie latem 1634 roku, pozostawiając pokaźny majątek. W swoim, nomen omen, testamencie, Goretzky przeznaczył dziesięć tysięcy złotych polskich na utworzenie kolegium (dzisiejszym odpowiednikiem byłaby uczelnia licencjacka) w rodzinnej Leśnicy, gdzie miano wykładać medycynę i teologię (ze szczególnym naciskiem na studiowanie średniowiecznych mistyków rzymskokatolickich, takich jak Tauler, Ruysbroek i Herp, wymienionych wprost w testamencie). Depozytariuszem majątku oraz wykonawcą testamentu uczynił Goretzky biskupa wroclawskiego Karola Ferdynanda Wazę. Nie mógł gorzej wybrać...

Karol Ferdynand Waza, syn polskiego króla Zygmunta III Wazy, w 1624 r. wieku 11 lat został kanonikiem, a rok później biskupem wrocławskim (nie mając święceń kapłańskich!). Godności te wyjednał mu cesarz Ferdynand II Habsburg, w zamian za nieoficjalną pomoc polskiego króla w początkowym okresie wojny 30 letniej. W 1640 r. został dodatkowo biskupem płockim, był również opatem trzech zgromadzeń zakonnych. Mieszkał w Wyszkowie pod Warszawą, z obu diecezji i opactw czerpał jedynie dochody, nie interesując się ani sprawami duszpasterskimi, ani administracyjnymi. Do końca życia nie zdobył święceń kapłańskich. O testamencie Goretzkyego „przypomniał” sobie dopiero przed śmiercią, w marcu 1653 r. Jednak nawet w obliczu śmierci biskup nie potrafił zwrócić powierzonej mu sumy nie tylko z odsetkami, ale nawet w całości. Zadecydował, że wobec tego, że powierzona mu kwota nie wystarcza na budowę i wyposażenie kolegium, z pieniędzy tych zostanie utworzona fundacja wspierająca ubogich Ślązaków w nauce. Opracowania historyczne na ten temat wskazują dewaluację polskiego złotego, jako przyczynę tej decyzji. Ich autorzy mają rację, jednak pomijają istotny fakt: monety w XVII wieku wciąż były tyle warte, ile był wart ich metal (srebro lub złoto), a ten nie tracił wartości. Goretzky zostawił kwotę w polskich złotych, złotówka, wybijana w srebrze, na początku XVII wieku zawierała 19.8 g srebra. W czasach Jana Kazimierza zaczęto w Polsce wybijać monety o nominalnej tej samej wartości, jednak ze zdecydowanie mniejszą ilością srebra, z czasem jedynie ok. 8 gramów. Depozyt w momencie jego przekazania miał zatem wartość około 200 kg (!) srebra. Był wystarczający do zakupu ziemi w Leśnicy, budowy okazałego budynku kolegium wraz z bursą, wyposażeniu ich, a nawet zatrudnieniu na jakiś czas nauczycieli tej szkoły. 80 kg srebra (tyle biskup zwrócił w mało wartościowych nowych polskich złotych) faktycznie było zbyt niską kwotą.

Duch Goretzkyego – alchemika z Góry św. Anny - musiał jednać czuwać nad założoną w 1653 r. fundacją. Umożliwiła studia wielu młodym mieszkańcom Leśnicy i Górnego Śląska. Przetrwała wszystkie zawieruchy wojenne i zmiany władzy na Śląsku. Ostatnią osobą, która korzystała ze stypendium w ramach fundacji Goretzkyego, była córka leśnickiego nauczyciela i organisty, Editha Schwitalla, studiująca medycynę na Uniwersytecie Wrocławskim w latach 1935–1939, zatem fundacja funkcjonowała prawie 3 wieki: w latach 1653–1939.

Takich tablic „upamiętniających” , w rzeczywistości wykoślawiających pamięć na Śląsku jest wiele. Zawsze warto czytając na nich informacje, próbować potem je zweryfikować. I najczęściej okazuje się potem, że w najlepszym wypadku mówią jedynie część prawdy.

Rynek, park i zamek w Pszczynie

Może Cię zainteresować:

Jan Lubos: Niepodległość Polski narodziła się w Pszczynie w wyniku porozumienia cesarzy. Zaskoczeni?

Autor: Jan Lubos

26/07/2025

Plakat plebiscyt

Może Cię zainteresować:

Jan Lubos: "W przeszłości to co dobre dla Polski, rzadko było też dobre dla Śląska". Polemika z Józefem Krzykiem

Autor: Jan Lubos

22/03/2024

Krolowa bona bari

Może Cię zainteresować:

Jak królowa Bona chciała oddać księstwo Bari Habsburgom w zamian za Śląsk dla Korony polskiej

Autor: Krzysztof Lewandowski

17/08/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama