Hochbergowie, czyli wielokulturowi Ślązacy? Jeden z braci był internowany w Anglii, drugi walczył we Włoszech z Niemcami w II Korpusie Polskim

Śląski arystokratyczny ród Hochbergów wymyka się zaszufladkowaniom. Niemcy? A może kosmopolici? Wszak książę Jan Henryk XV Hochberg von Pless ożenił sie z Angielką, Mary Theresą Olivią Cornwallis-West, słynną Daisy. I jacy z nich Niemcy, skoro podczas drugiej wojny światowej synowie Jana Henryka i Daisy służyli w siłach alianckich? Może więc po prostu... wielokulturowi Ślązacy. To ostatnie najbardziej by chyba Hochbergom odpowiadało.

arc
Aleksander von Hochberg-Pszczyński w mundurze PSZ

Książę Jan Henryk XV von Hochberg w latach II Rzeczypospolitej był jej lojalnym obywatelem, mimo iż ten śląski i niemiecki arystokrata bynajmniej za Polaka się nie uważał. Najchętniej też widziałby Śląsk poza Polską. Co jednak nie znaczy, że tym samym w granicach Niemiec. W latach, gdy po pierwszej wojnie światowej ważyły się losy Śląska - w dyplomatycznych gabinetach, przy plebiscytowych urnach i na bitewnych polach - książę von Pless, hrabia von Hochberg i baron zu Fürstenstein (czyli Hans Heinrich XV) popierał ideę samodzielnego państwa śląskiego i działający na rzecz jej realizacji Związek Górnoślązaków. Chciał Republiki Śląskiej, w której zjednoczyłyby się Dolny i Górny Śląsk (a zarazem dwa rodowe gniazda Hochbergów, czyli zamki w Książu i Pszczynie). Niekoniecznie zresztą Republiki - w głowie arystokraty, w którym podczas Wielkiej Wojny upatrywano kandydata do tronu przywróconej do istnienia Polski (Akt 5 Listopada, którym w 1916 r. zapowiedziano utworzenie powstanie Królestwa Polskiego, związanego z Niemcami i Austro-Węgrami, wydano właśnie w Pszczynie) Idea okazała się utopijna. Niepodległym Śląskiem, czyli rozwiązaniem geopolitycznej już rangi, nie były zainteresowane ani Niemcy, ani Polska. Podczas próby sił między nimi Hochbergowie stanęli po stronie niemieckiej. Wprawdzie przypuszcza się tylko, że książę podczas plebiscytu na Górnym Śląsku oddał głos za Niemcami. Natomiast z całą pewnością podczas trzeciego powstania śląskiego wystawił on zbrojny oddział ochotniczy, który walczył z powstańcami, uczestnicząc m.in. w bitwie o Górę św. Anny.

Z Selbstschutzu do Home Guard

Oddziałem tym dowodził wówczas najstarszy syn księcia, Jan Henryk XVII. I jest w tym pewna ironia historii, że kiedy już po śmierci ojca (Stary Książę zmarł w 1938 roku), Europę ogarnęła kolejna wojna, były przywódca śląskiego oddziału Selbstschutzu przywdział aliancki mundur. Wrzesień 1939 zastał Hansela (jak nazywali go bliscy) we wrogiej Niemcom Anglii i Brytyjczycy internowali go. Kiedy wyszedł na wolność (co zawdzięczał swym angielskim krewnym), przywdział brytyjski mundur, wstąpił do Home Guard. Była to formacja o charakterze pospolitego ruszenia, utworzona wobec zagrożenia Wielkiej Brytanii niemiecką inwazją. Ale to już nie był 1940 rok (von Hochberga wypuszczono po trzech latach), gdy osłabionej klęskami na kontynencie Anglii groził desant Wehrmachtu. Hansel mógł się nie obawiać, że będzie musiał strzelać do Niemców. Aczkolwiek ci strzelali do niego, a raczej zrzucali nań bomby. W zbombardowanym przez Luftwaffe Londynie Hansel postradał majątek. Ale po zakończeniu wojny pozostał już w Anglii, żyjąc tam skromnie do 1984 roku, kiedy zmarł.

Jan Henryk XVII, formalny dziedzic dóbr Hochbergów po śmierci ojca (zarządzał nimi od 1938 roku do wybuchu wojny), przez lata zarzucał młodszemu bratu Aleksandrowi pozbawienie go praw do rodzinnego majątku i nie żył z nim w zgodzie. Właściwie nie utrzymywali ze sobą stosunków. A przecież podczas II wojny światowej znaleźli się po tej samej stronie.

Pierniku, książę!

W czasie jednego z natarć pod Bolonią wzięliśmy jeńców. Dwóch Polaków ze Śląska wyłączono natychmiast z grupy Niemców i przekazano Pszczyńskiemu do przesłuchania, odbywającego się w jakiejś rozwalonej chacie włoskiej. Okazało się, że obaj jeńcy pochodzili właśnie z Pszczyny. Po zwykłych pytaniach i odpowiedziach Pszczyński zapytał:
- Jak się tam miewa wasz książę?
- No uciekł pieron przed Hitlerem, jak oni wszyscy, a nas zostawił - padła jędrna odpowiedź.
Drugi jeniec, przypatrzywszy się tymczasem dobrze Pszczyńskiemu, wykrzyknął nagle:
- Pierniku, gdyby to było gdzie indziej, to bym mówił od razu - jesteście nasz książę.
- Pszczyński uśmiechnął się i rzekł:
- Tak, jestem rzeczywiście książę Pszczyński... Aleksander!

To fragment wspomnień Alfonsa Mrzyka z Łąki koło Pszczyny, cytującego anegdotę starszego sierżanta Konstantego Bączkowskiego-Nałęcza (zawartych w książce "Śląsk pamięci Monte Cassino" pod redakcją Witolda Żdanowicza). Rozmowa ta, której treść znamy więc z drugiej ręki, mogła toczyć się w godce. Aczkolwiek wiemy, że Aleksander von Hochberg biegle władał także literacką polszczyzną. Jakkolwiek było, najmłodszy syn Jana Henryka XV rzeczywiście służył w walczącym we Włoszech z Niemcami II Korpusie Polskim.

Ja chciałem służyć w polskim wojsku - miał zadeklarować.

Jego wysokość starszy szeregowy

Bączkowski-Nałęcz był jego bezpośrednim przełożonym. Podoficer zwierzchnikiem księcia? A i owszem. Aleksander (dla bliskich Lexel) w Polskich Siłach Zbrojnych był jedynie starszym szeregowcem z cenzusem. Aż do 1 kwietnia 1945, gdy został awansowany na podporucznika czasu wojny. Awansowi też zresztą towarzyszy anegdota. Pszczyński (takie nazwisko przybrał) przesłuchiwał m.in. wziętych do niewoli niemieckich oficerów, ci zaś mieli protestować, że czyni to zaledwie starszy szeregowy (widać nie uważał za stosowne informować ich o swym pochodzeniu i koneksjach). Toteż w końcu otrzymał oficerskie gwiazdki.

Ale i wcześniej, mimo niskiego stopnia, w PSZ szanowano jego arystokratyczny status, w związku z którym oficerowie okazywali księciu stosowne względy. Pomagała w tym zapewne wiedza, że koresponduje z członkami brytyjskiej rodziny królewskiej, a ponoć i premierem Winstonem Churchillem. Zaproponowano mu więc m.in. stołowanie się w kasynie oficerskim. Propozycję jednak odrzucił i nawet z żołdu fundował towarzyszom broni owoce. Stać go było na to.

Żubrów szkoda też

W styczniu 1945, usłyszawszy o zbliżającej się do Pszczyny Armii Czerwonej, miał świadomość, co to oznacza także dla Hochbergów. Szkoda wszystkiego i tych żubrów w lasach też - westchnął.

W 1948 roku, po demobilizacji w Anglii, pozostał już na Zachodzie podobnie jak brat. W 1972 roku uzyskał obywatelstwo irlandzkie, a zmarł na Majorce, gdzie mieszkał. Zrządzeniem losu nastąpiło to w 1984 roku, w kilka miesięcy po Hanselu.

Jeśli wierzyć miejscowej legendzie, pochodzącej jakoby od dawnej służby pszczyńskiego zamku, Aleksander miał po wojnie incognito odwiedzić Pszczynę. Nawet jeżeli to tylko legenda (bo tak zapewne jest), stanowi ona wymowne świadectwo sentymentu byłych poddanych do rodu książąt von Pless.



Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.

Pogrzeb Bolka von Hochberg w roku 1936

Może Cię zainteresować:

Pogrzeb Bolka von Hochberg w 1936 roku. Historia jednego zdjęcia

Autor: Tomasz Borówka

30/08/2022

Książę Bolko von Hochberg

Może Cię zainteresować:

Bolko von Hochberg nie żyje. Zmarł książę pszczyński, głowa jednego z najbardziej znanych arystokratycznych rodów Śląska

Autor: Redakcja

28/08/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon