Kolejna mała księgarnia zamyka się w Katowicach
W Katowicach właśnie zamyka się kolejna niezależna księgarnia. Chodzi o Wolne Słowo, które w tym miejscu prowadzone jest przez pana Grzegorza od 1991 roku. W ofercie księgarni poza popularnymi pozycjami, znaleźć można sporo literatury specjalistycznej i książek historycznych, które ciężko dostać od ręki w "sieciówkach".
- Czuję się z tym źle. Chociaż jestem już na emeryturze, chciałem dalej pracować, ale skoro warunki prowadzenia działalności stały się takie, że praktycznie nie da się jej kontynuować, to trudno funkcjonować w takiej rzeczywistości - mówi pan Grzegorz Madreski, właściciel księgarni Wolne Słowo.
Jak podkreśla właściciel księgarni, do decyzji o zamknięciu zmusiły go rosnące opłaty, których mały biznes nie jest w stanie udźwignąć.
- Miasto podniosło mi opłaty za wywóz odpadów o 500%. Od przyszłego roku rosną też ceny energii, rośnie składka zdrowotna. Trzeba mieć program do Krajowego Systemu e-Faktur, przejść odpowiednie szkolenie. To wszystko sprawia, że koszty utrzymania lokalu i prowadzenia działalności przewyższają dochody - podkreśla właściciel księgarni Wolne Słowo.
Można śmiało powiedzieć, że księgarnia Wolne Słowo ma status kultowej w Katowicach. Klienci cenią wiedzę i profesjonalizm właściciela oraz wyselekcjonowaną ofertę, która wyróżniała to miejsce na rynku zdominowanym przez duże sieci księgarskie.
- Wśród osób odwiedzających teraz księgarnię dominują dwa uczucia: żal i wściekłość - że nie ma warunków do prowadzenia działalności gospodarczej, że obciążenia fiskalne są tak duże, że po prostu nie można dalej funkcjonować. Katowice są podobno Miastem Kultury, a ja prowadzę ostatnią księgarnię, która nie jest w żadnej sieci - dodaje pan Grzegorz.
Komercjalizacja vs. mali przedsiębiorcy
Wolne Słowo jest kolejną katowicką księgarnią, którą zabiły rosnące opłaty. Na początku tego roku działalność zamknęli właściciele BIKSY. "Po prawie 10 latach istnienia Biksy jesteśmy zmuszeni zakończyć działalność w tej formule. Koszty zaczęły nam doskwierać coraz bardziej, a że jesteśmy traktowani jak biznes, a nie lokalny ośrodek kulturotwórczy, to pewnych rzeczy nie przeskoczymy" - pisali w grudniu 2024 r. właściciele BIKSY.
Wielu ekspertów podkreśla, że największym problemem niezależnych księgarni w Polsce jest brak regulacji prawnych - tzw. systemu stałych cen. Tego typu systemy są wdrożone od lat w wielu europejskich krajach (choć w różny sposób), m. in. we Francji, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Finlandii, a także w Japonii, Korei Południowej, czy Meksyku. Chodzi o to, aby we wszystkich księgarniach obowiązywały "okładkowe" ceny książek, a możliwość robienia promocji na literaturę była ograniczona. Obecnie w Polsce prawo pozwala kilku wielkim sieciom na dawanie czytelnikom ogromnych rabatów, które sprawiają, że książki można dostać za ułamek ceny. Duże sieci mogą wtedy zarabiać na ogromnej marży na produktach pokrewnych - pamiątkach, notesach, długopisach...
Dochodzi do sytuacji, w której niezależne księgarnie z wyselekcjonowaną ofertą, przegrywają z dużymi sieciami, które coraz częściej stawiają na wątpliwej jakości literaturę young adult, czy wyeksploatowane, wielotomowe serie kryminalne. Możemy też dodać do tego brak wsparcia rządu i samorządów dla małych przedsiębiorstw działających w dziedzinie kultury.
Może Cię zainteresować:
"W kolejce stałam od 7 rano". Targi Książki w Katowicach i fenomen literatury Young adult
Może Cię zainteresować:
Chorzów: otwarto oferty na ekspertyzę techniczną estakady. Kto je złożył?
Może Cię zainteresować: