Mówić mama, czy po imieniu? Marian Piegza na Dzień Matki

Majowy Dzień Matki to jedno z najbardziej ulubionych świąt. Tego dnia matki zwykle wspominają, jak przeżywały wzruszenie, gdy ich dziecko po raz pierwszy wypowiedziało słowo „mama”. Było to na pewno ukoronowaniem pewnego etapu macierzyństwa. Zresztą ojciec także odczuwał dumę, gdy latorośl wypowiedziała „tata”.

Jak się zwracać do mamy?

Później słowa „mama” i „tata” jakby powszednieją, ale zachowują swoje znaczenie, pokazują miłość dziecka do rodziców, szacunek, ale też respekt, dystans, którego nie powinno się przekroczyć. Dawniej sposoby zwracania się do rodziców były bardziej formalne. Nie używano np. formy „mamo podejdź”, tylko „mama podejdzie”. Jeszcze wcześniej stosowano zwrot „pani matko”, „panie ojcze”, który dziś już praktycznie zaniknął. Na Śląsku do rodziców młodzi zwracali się często w liczbie mnogiej: „mama podejdą”. Widzimy, że dystans i szacunek w dawnych czasach podkreślano zwracaniem się do ojca lub matki w 3. osobie liczby mnogiej, używając form grzecznościowych typu „wy, ojcze” czy „wy, matko”. Językoznawcy nazywają to trojeniem, trojaniem. Ta forma była często stosowana w dawnej polszczyźnie. Ślązacy dawniej nie mówili do kogoś: „Gdzie pani mieszka?”, ale - „Kaj oni mieszkają?”. W zakładach pracy do kierownictwa zwracano się przez „oni”, natomiast do nadzoru niższego szczebla „wy”. W rodzinach forma trzeciej osoby w kontaktach z rodzicami była powszechna jeszcze na początku XX wieku, ale w jego połowie zanikła. Jednak nie całkiem, bo wspominam bardzo szacowne panie, które jeszcze w XXI wieku zwracały się do swej leciwej matki w sposób trochę inny, lecz pełen szacunku, gdyż mówiły np.: „mamusia powie”, „mamusia nie czytała tego?”. Czyli nie „ty”, lecz „ona”.

Obecnie czasami słyszy się, jak rodzice dla podkreślenia oryginalności, postępowości lub z innego znanego im powodu pozwalają mówić sobie po imieniu. Nie szokuje mnie to, a jednak wciąż dziwi. Rodzice bronią swoich decyzji. W Internecie możemy znaleźć różne na ten temat wypowiedzi, jak np.:

  • „Mój starszy syn to już nastolatek, z burzą hormonów i własnym zdaniem na każdy temat. Gdy czasem się sprzeczamy, czy wręcz kłócimy, wtedy przeszkadza mi, że zwraca się do mnie po imieniu”;
  • „Zrozumiałam, że nawet jeśli syn mówi mi po imieniu, to nie znaczy, że jesteśmy na koleżeńskiej stopie. Nadal mam moje matczyne prawo weta, mogę dać pozwolenie na coś lub czegoś zabronić. Mówienie sobie po imieniu nic w tej kwestii nie zmienia”;
  • „Jestem jednak pomimo wszystko na nie. Choć mam już dorosłą córkę, nawet z nią nie zdecydowałabym się na taki krok. Dlaczego? Z jednej prostej przyczyny. Po imieniu zwracają się do mnie wszyscy – rodzice, mąż, przyjaciele, znajomi z pracy. Mamą jestem tylko i wyłącznie dla moich dzieci”;
  • „To byłaby dla mnie ogromna emocjonalna strata, gdyby nagle moja córka i syn zaczęli mówić do mnie „Iza”. Pamiętam, że z niecierpliwością czekałam i nic nie sprawiło mi takiej radości, jak to, gdy pierwszy raz usłyszałam z ich ust słowo: „Mama”. Nie chciałabym dobrowolnie zrzekać się tego przywileju”;
  • „Dzieci mają szanować rodziców, dziadków i starszych. Uczę dzieci szacunku. Po imieniu niech mówią do koleżanek i kolegów”;
  • „Dziecko musi mieć granice. Rodzic to matka i ojciec, a nie koleżanka lub kolega. U mnie w rodzinie było tata i mama wiec moje dzieci mówią tak samo. Nigdy bym nie pozwoliła na takie spoufalanie się”.
„Po imieniu można mówić do każdego – mama i tata jest tylko jedna. To magiczne słowa, jeśli używane w zdrowej rodzinie, to nasycone są miłością, poczuciem bezpieczeństwa i wyjątkowością. Są dzieci, które chciałyby na co dzień się tak do kogoś zwracać, ale nie mają takiej osoby. W dzisiejszych czasach ludzie pędzą ciągle za czymś nowym, modniejszym, „lepszym”, zapominając, że ta zwykła codzienność często ma w sobie dużo piękna” – uważa Karolina Kossakowska z poradni psychologicznej online Mojra.pl.

Zwróciła także uwagę na fakt, że słowa mają dla dzieci wielką moc. Dzięki nim uczą się świata, wiedzą, jak nazywać rzeczy, sytuacje i relacje. Pojmują, co znaczą słowa: mama, tata, siostra, brat, wujek, ciocia, babcia czy dziadek. Rozumieją, że te słowa oznaczają nasze więzi z bliskimi. Brat to ktoś inny niż kolega z przedszkola, a tata to ktoś inny niż wujek, zaś Jerzy to nie tata.

„Wszystkie dzieci mają naturalną potrzebę posiadania rodzica z autorytetem. Dziecku o wiele łatwiej jest zrozumieć reguły życia społecznego, gdy otaczający go świat i słowa go opisujące są jednoznaczne. O wiele łatwiej jest mu wtedy wchodzić w inne relacje międzyludzkie. Kiedy dziecko mówi do rodzica „mama”, to jest to pewnego rodzaju naturalna granica. Naturalnym jest, ze dziecko będzie próbowało przekroczyć tę granicę i powiedzieć do rodzica po imieniu. Wtedy do rodzica należy wybór czy zachować tę granicę, czy pozwalać ją przekraczać. No właśnie, tu rodzić powinien wykazać się dalekowzrocznością, dojrzałością. W naszej kulturze jest tak przyjęte, że mówienie do kogoś po imieniu oznacza przekroczenie niewidzialnej granicy. Świadczy o tym sam język, który ma zarezerwowanych wiele form grzecznościowych.

Leszek Leopold Kazimierski przyznaje, że „choć w ostatnim czasie coraz więcej młodych ludzi zwraca się do rodziców po imieniu, on sam nigdy by tego nie zrobił. W moim odczuciu rodzicom należy się szczególny szacunek, a forma „mamo”, „tato” to właśnie sposób, w jaki się go wyraża. W tym sensie mówienia rodzicom po imieniu nie pochwalam” – mówi.

Badania wykazują, że na Górnym Śląsku zdecydowanie mniej osób ze środowisk wiejskich oraz małomiasteczkowych mówi rodzicom po imieniu. Przodują zaś wielkie aglomeracje miejskie, chociaż i tu odsetek takich rodzin jest doprawdy nieduży. Widać wszystko ma swoje granice, tradycja zaś jest tu czymś bardzo istotnym. Wspomnę tu o moim koledze, który jako nastolatek zaproponował ojcu, iż będzie do niego mówił po imieniu. Rodzic spojrzał na niego i powiedział krótko: „Chcesz w pysk?”. To oddaje siłę tradycji. Tu możemy jeszcze wtrącić, że niektórzy ortodoksyjni Żydzi przekonują, że ojcu i matce należy się szacunek, bo ta forma uznania okazywana rodzicom przekłada się także na szacunek dla Jahwe i stąd w judaizmie jest zakaz zwracania się do rodziców po imieniu.

Studniówka w czasach PRL (fotografia kolorowana)

Może Cię zainteresować:

Studniówkowe imprezy sprzed lat, czyli obowiązkowe białe bluzki i granatowe spódnice

Autor: Marian Piegza

14/03/2025

Chorzow dzien w szkole marzec 1989

Może Cię zainteresować:

Jeden dzień w chorzowskiej szkole w marcu 1989 roku. Świetny dokument sprzed 36 lat! WIDEO

Autor: Maciej Poloczek

07/02/2025

Pałac w Czernicy

Może Cię zainteresować:

Marian Piegza proponuje wiosenną wycieczkę. Czernica – niezwykła miejscowość pełna historii i zabytków

Autor: Marian Piegza

10/05/2025

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon
Reklama