Farelki położą nam energetykę? Prof. Popczyk: "Na zimę radzę kupić dobrą kołdrę. Zapłacimy za lata błędów i beztroski"

O prawdopodobieństwie deficytu mocy i ograniczeniach dostaw energii elektrycznej, przygotowaniu systemu energetycznego do zimy oraz możliwych „niespodziankach” dla odbiorców energii rozmawiamy z prof. Janem Popczykiem z Wydziału Elektrycznego Politechniki Śląskiej.

mat. Politechnika Opolska
Prof Jan Popczyk

Farelki położą naszą energetykę – taką tezę przyniosły w ostatnim czasie media sugerując, że jeśli borykający się z niedostatkiem opału mieszkańcy tej zimy zapragną dogrzewać się elektrycznymi grzejnikami, to pojawi się problem z ich zasilaniem. Śmiać się, czy traktować to ostrzeżenie poważnie?
To niestety jest realne zagrożenie. Dzisiaj robimy aferę z braku węgla do ogrzewania domów, ale przecież elektrownie tak samo mają składowiska wyczyszczone, a niezawodność całego Krajowego Systemu Elektroenergetycznego maleje. Dlaczego 4 lipca trzeba było importować z jednolitego rynku europejskiego energię elektryczną na rynku bilansującym po 2,5 tys. zł za megawatogodzinę? Przecież w planach pracy nie było wykazanych deficytów. Bo mamy różne ukryte niesprawności. Gdyby zrobić przegląd bloków wytwórczych, razem z transformatorami blokowymi, a także transformatorów sieciowych, czyli newralgicznych elementów, to okazałoby się, że jest wiele miejsc, w których system nie działa. Wiem, że w ostatnim okresie niektóre transformatory były odstawione awaryjnie. Są miejsca, gdzie węgiel jest, ale transformator nie działa, z kolei w innych miejscach jest odwrotnie. W obu przypadkach skutek jest jeden – nie ma produkcji. Może być kłopot nie tylko z blokami wytwórczymi, ale też z siecią.

Od lat się mówi, że sieci rozdzielcze są niedoinwestowane. Teraz to się zemści?
Nie chodzi o to, że linie elektroenergetyczne są niedoinwestowane, ale że sieci nie posiadają komponentów, które pozwolą jej wejść w stan kryzysowej odporności elektroprosumenckiej.

A cóż to takiego?
W przypadku dostaw energii elektrycznej odporność kryzysowa to taka, która umożliwia dostęp do zasilania na poziomie np. 10 proc., 50 proc., lub 80 proc. Te poziomy mogą być różne. A my w tej chwili mamy sytuację zero – jedynkową. Mamy albo 100-procentową dostępność energii elektrycznej, albo nie mamy jej wcale. A przecież między zerem, a pławieniem się w energii jest całe 100 proc. Trzeba zrobić wszystko, aby w zimie zagwarantowane było zasilanie przynajmniej na poziomie 50 proc. Tyle, że sieci nie są do tego przygotowane. Nie ma kontroli tego, co odbiorcy robią po swojej stronie – ile kto włączy, tyle ma. Albo nie ma! Sieć nie jest wyposażona w żadną inteligentną infrastrukturę, która ogólnie kontrolowałaby przepływy dopuszczalne. Tak, aby odbiorcy mieli zapewniony pewien minimalny poziom zasilania wynikający z dostępnej mocy źródeł, a zarazem nie było niebezpieczeństwa dla sieci. Dlatego potrzebne są nie inwestycje w linie, ale w komponenty sieciowe, przede wszystkim inteligentne interfejsy sieciowe (przyłącza nN, transformatory SN/nN), które (w ogólnym przypadku) będą zdolne zarządzać przepływami dwustronnymi: od sieci do odbiorców i od odbiorców do sieci.

To pewnie zadanie na lata, a przeciętny Kowalski martwi się o najbliższą zimę…
Dziś wszyscy chcą recepty jak już system się wali, choć od 20 lat było wiadomo, że sprawy idą w złą stronę, a od kilku lat było widać, że zmierzamy do katastrofy. Jednak orkiestra na Titanicu grała. Musimy się pożegnać z pławieniem w energii, a nawet ze stanem energetycznego dobrobytu, czyli sytuacją, że mamy tej energii ile chcemy. Pogodzić z tym, że w mieszkaniu nie będzie temperatury 25 stopni, ale 19–20 stopni. Albo nawet mniej. I trzeba to ludziom powiedzieć, przygotować ich do tego, bo większość z nas przyzwyczaiła się do świata dobrobytu, który powołaliśmy niestety na kredyt. A przecież wcześniej był świat, w którym zimą się w domach marzło. Trzeba ludziom powiedzieć jakie będą zasady wyłączeń oraz ograniczeń u odbiorców i jak będą się wymijać grupy odbiorców, które są i nie są zasilane.

Co ma pan na myśli mówiąc o wymijaniu grup odbiorców?
Może na przykład być potrzeba zmian harmonogramów pracy w przemyśle. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w soboty i niedzielę przemysł nie pracuje. No to będzie pracował, bo w soboty i niedziele będzie prąd.

Czy jest coś, co przeciętny Kowalski może na szybko zrobić, aby przygotować się do tej sytuacji?
Musi się ubrać ciepło w zimie, musi się nauczyć spuszczać wodę z układu grzewczego, żeby nie zamarzła, musi sobie dobrą kołdrę kupić. A prezydenci miast natychmiast powinni powołać specjalistów do spraw kryzysowej odporności elektroprosumenckiej. I zlecić im na przykład rozpoznanie sytuacji pod kątem wykorzystania źródeł awaryjnego zasilania znajdujących się na terenie miasta. Trzeba opracować nowe zasady ich wykorzystania do produkcji energii elektrycznej. Także zlecić rozpoznanie sytuacji pod kątem możliwości utworzenia Pogotowia Elektroprosumenckiego w mieście. Niestety musimy odpokutować za 20 lat błędów i beztroski.

Titanic

Może Cię zainteresować:

Marcin Zasada: Minister nie dopuści, by dla śląskich dzieci górnictwo stało się jak Titanic. Zaraz, przecież górnictwo od dawna jest jak Titanic

Autor: Marcin Zasada

29/06/2022

Janusz Steinhoff

Może Cię zainteresować:

Janusz Steinhoff o rynku węgla: rząd rozwiązuje problemy, które sam stworzył

Autor: Michał Wroński

20/07/2022

Kaloryfer

Może Cię zainteresować:

Ciepłownie na Śląsku i Zagłębiu mają zapewniony węgiel na najbliższy sezon grzewczy, ale ceny ciepła wzrosną

Autor: Michał Wroński

27/06/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon