K. Pachelska
Plac do polynio cygaryt Rudy

Możemy na Śląsku pŏlić cygaryty? Czyli o kalkach językowych z polskiego w języku śląskim

To był 3 października roku pańskiego 2025, godzina 7.25 rano. Na Facebooku Ślązaga pojawia się fotografia, która wywołała skandal, a przerażone krzyki niosły się po naszym hajmacie od Lublińca po Cieszyn. "Plac do pŏlyniŏ cygaryt" - te słowa będą prześladować wiele pokoleń Górnoślązaków. Czy możemy w ogóle na Śląsku pŏlić cygaryty? My w Ślązagu odradzamy ze względu na zagrożenie pożarowe...
Ale tak na poważnie, to jak to jest z tymi całymi kalkami językowymi z polskiego na śląski?

Możemy na Śląsku pŏlić cygaryty?

Ostatnio na facebokowym profilu SLĄZAGA pojawiły się urocze zdjęcia śląskich znaków informacyjnych na terenie restauracji Rudy Las w Rudach koło Raciborza. Jedna z tabliczek przedstawiała napis "Plac do pŏlyniŏ cygaryt". W komentarzach wybuchła dyskusja - idzie pŏlić cygaryty?

Wszyjsko idzie, cygarety tyż idzie polić. Możemy przecież ustawić sobie zgrabny stosik z marlborasków goldów i sobie go podpalić. Pytanie - po co? Tylko stracimy te ciężko zarobione ponad dwie dyszki...

Ale na poważnie. Cygarety sie kurzy, ewentualnie kurzi (zależy z której części Górnego Śląska jesteśmy). W polskim nie ma konkretnego określenia na czynność palenia papierosów. Czasownik kurzyć łatwiej przetłumaczyć na angielskie to smoke, albo na włoskie fumare.

Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem całej sytuacji jest to, że autorzy tabliczek wpisali do internecu hasło "palenie papierosów" i komercyjny translator osobno przetłumaczył oba słowa. Stąd niesławne "pŏlynie cygaryt".
Szczerze? Niech im się darzy - w całej sytuacji najważniejsze jest to, że komuś chciało się wprowadzić więcej śląszczyzny w przestrzeń publiczną, a tabliczkę zawsze da się wymienić.

- A, ja, ta ślōnsko gwara, styknie pomiynić “a” na “o”, a “e” na “y” i już godōmy po ślōnsku - - mówi śląski edukator i pisarz, autor serii o Komisorzu Hanusiku Marcin Melon. - Bramki pilnuje “bramkorz”, a na urodziny “pieczymy babka”. Toć, robia wos terozki za bozna, nale myśla, co ta polsko godka blank czynsto włazi nōm do naszego ślōnskigo jynzyka. I co sie dziwować, kej bez tela lot mieli my tyn miszōng we gowach? Słyszołech ostatnio modego karlusa godać, co łon kocho swoja libsta, kej ino zwrōcił na nia uwaga. Chciołech mu pedzieć, co powiniyn jij przoć, kej ino doł na nia pozōr, ale niy chciołech wyńś na “jynzykowego nazisty”, kej synek godo ło takich piyknych rzeczach. Myśla, co tak naprowdy to chyba kożdymu z nos trefi sie wrazić taki polonizmus do naszyj godki i niych piyrszy ciepnie bergōm tyn, kery tak niy robi - dodaje Melon.

Zresztą takich kalek z polskiego w śląskim obecnie jest sporo. Wielu z nas kocho zamiast przoć, umie zamiast poradzić i lubi zamiast być czymuś rod.

Od paru lat słyszę w śląskiej dyskusji o języku stwierdzenie, że leksyka nie jest tak ważna. Kod językowy to zbiór zasad, a żaden język nie może rościć sobie praw do słownictwa. W sumie ciężko się z tym nie zgodzić, w końcu w samym języku polskim zadomowiły się anglicyzmy jak influencer, lajk, czy nawet komputer - nawet nie drży nam powieka, kiedy je widzimy. Odmieniamy je po swojemu, a często nawet zapisujemy zgodnie z polską ortografią.

Jednak śląski, jako mały język, jest w sytuacji szczególnej. Język - nie tylko śląski - jest podstawowym narzędziem przekazywania kultury, idei, zwyczajów i tradycji z pokolenia na pokolenie. Stąd ważnym jest, że sōm my radzi, a nie lubimy, przajymy zamiast kochać i poradzymy to, co inni umieją - to między innymi sprawia, że jesteśmy Ślązakami.

Oczywiście należy podkreślić, że ściganie każdego polonizmu i poprawianie godki każdej napotkanej osoby jest najzwyczajniej w świecie niegrzeczne.

Czy polonizmy są okej?

Z jednej strony nie możemy przecież odciąć ostatnich 80 lat historii - skoro możemy włazić rajn i być richtich Ślōnzokami, to równie dobrze możemy LUBIĆ naszych przocieli, UMIEĆ godać po naszymu i w konsekwencji polić cygarety...

Jednak nie można nie zauważyć, że odrobina puryzmu językowego w śląskim może się przydać. Jeśli już walczymy o uznanie naszej rodzimej mowy, moglibyśmy postarać się używać wszystkich dostępnych sposobów na wyróżnienie się. Czasem można odnieść wrażenie, że Polacy nigdy nie słyszeli richtich ślōnskij godki. W opinii publicznej funkcjonuje przekonanie, że śląski polega głównie na przechylaniu samogłosek i wrzucaniu gdzieniegdzie niemiecko brzmiącego słówka. Jeśli zamiast dej pozōr, powiem do znajomego uważej, to nie będzie żadnego problemu. Jednak kiedy napiszemy to w książce, artykule, albo zagramy na scenie, to damy przeciwnikom uznania godki argument na srebrnej tacy - śląski faktycznie stanie się gwarą języka polskiego.

Tutaj wkraczamy na bardzo niebezpieczne terytorium nielicznych Ślązaków, którzy za cel swojego życia postawili sobie pisanie tak, "coby żodyn Polok niy spokopił". Pisaniy w niezależnie od kontektu staje się "szrajbowaniym", a ôkno przeistacza się w "fynster" - bo czemu nie?

Nagle przeciwnicy dostają kolejny argument - "Ślązacy kochają Niemcy i najchętniej mówiliby po niemiecku."

Czy to oznacza, że nie powinniśmy wynokwiać?

Czy samo kombinowanie w języku to coś złego? Absolutnie nie!
To właśnie wyrażanie rzeczy abstrakcyjnych i umiejętność kreowania nowych lub obcych konceptów jest największym wyznacznikiem "językowości" języka - należy to jednak robić z sensem. Wiemy to dzięki słynnemu językoznawcy Noamie Chomskym i koncepcji lingwistycznej o zgrabnej nazwie Gramatyka Generatywna. Według niej każdy z nas posiada wbudowaną kompetencję tworzenia zdań, których nie słyszeliśmy nigdy wcześniej (na marginesie, to taka nasza mała przewaga nad SI). Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie:

„Bezbarwne zielone idee wściekle śpią” (ang. Colorless green ideas sleep furiously) to zdanie bezsensowne, choć poprawne gramatycznie i każdy jest w stanie je zrozumieć. Każde anglojęzyczne dziecko zorientuje się samo, że dodając końcówkę -ness do przymiotnika kind (pol. uprzejmy) stworzy rzeczownik kindness (uprzejmość). Jak można przełożyć tę logikę na śląski?

Zdanie "Jestem tłumaczem" większość z nas przetłumaczyłaby na śląski jako "Je żech tumaczym". Jednak poprawnym zdaniem może być "Je żech tuplikorzym" - w końcu tłumaczyć po śląsku to tuplikować, a zgodnie ze śląską kompetencją językową, wiemy, że poprawnym sposobem przekształcenie czasownika w nazwę zawodu to (między innymi) dodanie końcówki -orz. Zgodnie z tą logiką tuplikorz staje się całkowicie poprawnym słowem, mimo że nie jest ugruntowane z żadnej tradycji, czy obyczaju.

Siła jest we wspólnocie

Na piyrsze ciepniyńcie ôkiym ten tekst może wydawać się pełen sprzeczności. Wynokiwej, ino chyć sie tradycje; wynokwiej, bele niy naskwol Polokōm... Niestety nic nie jest czarno-białe - dlatego właśnie siłą śląskiego musi być wspólnota. Na temat godki powinniśmy dyskutować, a może nawet i hajać. To dlatego w wydawanie większości śląskich książek i tłumaczeń zaangażowane są całe grupy ludzi. Czasem ktoś inny - nawet ktoś, kto pozornie gorzej zna język - jest w stanie wyłapać coś, co sami przeoczyliśmy.

Pomyślmy o języku jako o wspólnocie doświadczeń, wspólnocie perspektyw. Słuchajmy się wzajemnie i wyciągajmy wnioski. Pozwólmy naszym następcom dekonstruować to, czego nauczyły nas nasze ōmy - tylko tak udowodnimy, że język śląski żyje i należy mu się uznanie.

Gospoda w Dolinie Szwajcarskiej i jej zalożyciel Henri Pautex

Może Cię zainteresować:

Gospoda pod Zielonym Ludzikiem. Kim był właściciel najstarszego lokalu w Parku Śląskim?

Autor: Tomasz Borówka

18/10/2025

Farma dyniowa Rudy Raciborskie

Może Cię zainteresować:

Nowa atrakcja w Rudach Raciborskich: farma dyniowa i jesienne przejażdżki wąskotorówką

Autor: Katarzyna Pachelska

02/10/2025

Do bytomskiej "samochodówki" rekrutuje coraz więcej dziewcząt

Może Cię zainteresować:

Dziewczyny w "samochodówce". Wzrasta liczba uczennic, które wybierają taki profil kształcenia

Autor: Aleksandra Szlęzak

17/10/2025