Plac Sejmu Śląskiego zabytkiem. To ochrona przed złym planowaniem - mówi śląski architekt, Maciej Franta

Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków zdecydował o wpisaniu placu Sejmu Śląskiego w Katowicach do wojewódzkiej ewidencji zabytków nieruchomych. To reakcja na plan miasta, które chciało tam urządzić minipark. Decyzja konserwatora spotkała się w Katowicach z krytyką, ale jej możliwe powody tłumaczy znany śląski architekt Maciej Franta. - Jest to forma ochrony przed złymi, nieprzemyślanymi decyzjami przestrzennymi, czyli złym planowaniem – zaznaczył.

Katarzyna Pachelska
Plac Sejmu Śląskiego zima

Plac Sejmu Śląskiego, jedno z reprezentacyjnych miejsc w Katowicach, pełni przede wszystkim funkcję dzikiego parkingu. Władze miasta chcą przegonić stamtąd samochody i zaplanowały zazielenienie placu. Na minipark, który miał zastąpić parking, miało się składać m.in. 40 dużych drzew, bylin i krzewów oraz elementów tzw. małej architektury. Zaplanowano tam także nieckę, w której miały się zbierać wody opadowe, a nad nią pomost.

Plany miasta już kilka miesięcy temu zakwestionował Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Chciałby zachowania reprezentacyjnego charakteru tego miejsca, aby mogły się tam odbywać uroczystości państwowe i wydarzenia kulturalne. Chciałby także, by nie służył jako darmowy parking w centrum miasta. Ostatecznie 2 stycznia 2023 r. włączył plac Sejmu Śląskiego do wojewódzkiej ewidencji zabytków nieruchomych.

Maciej Franta: Decyzja konserwatora to ochrona przed złym planowaniem ze strony miasta

Decyzja konserwatora spotkała się z dużą krytyką, ale jej możliwe powody tłumaczy znany śląski architekt Maciej Franta. Z rozmowie z portalem ŚLĄZAG podkreślił, że odbiera decyzję konserwatora jako jedyną aktualnie możliwą ochronę przed złym planowaniem ze strony miasta, a właściwie brakiem jakiegokolwiek kompetentnego planowania.

- Ponadto nie rozumiem uśmieszków oraz fali krytyki płynącej z mediów, obrazującej wpisanie placu jako jakiś absurd. Place, jak i całe dzielnice lub miasta, wpisuje się do rejestrów i jest to całkowicie normalna i uzasadniona praktyka, a do rejestru wpisuje się także dobra kultury współczesnej, jak na przykład budynki z lat 60. i 70. ubiegłego wieku – ponadto to akurat miejsce to gigantyczny kawał śląskiej historii i naszej tożsamości - zaznaczył architekt.

- Odbieram to jako ostatnią deskę ratunku – ostatnią linię ochrony przed tym, że ktoś w sposób kompletnie nieprzemyślany chce tam stworzyć jakiś park z niezrozumiałych powodów - mówi Maciej Franta. - Nasze miasta a w szczególności centrum Katowic wymagają dodania dużej ilości zieleni i to jest kwestia bezdyskusyjna – ogólnie musimy bardziej dbać o równowagę pomiędzy budowaniem a przyrodą ale nie można takich miejsc tak po prostu zazieleniać sobie, bez konkretnego podejścia planistycznego, twórczego, nie można inwestować nie rozwiązując żadnych problemów w mieście, bez konkursu architektonicznego, konsultacji z mieszkańcami i całkowicie bez wpuszczenia grona kompetentnych architektów do przygotowania zagadnień i problemów związanych z takową zmianą. Problem tego miejsca to nie tylko zmiana dzikiego parkingu na zieleń, ale także gigantyczna szansa na wydanie pieniędzy w sposób dużo bardziej efektywny – przecież każdy zapytany twórczy architekt miałby masę ciekawych pomysłów na to miejsce, ale nikt nawet nie pomyślał, żeby zapytać przed rozpisaniem przetargu, w którym wygra najtańszy projektant i zapewne stworzy „ikonę” na miarę nowych centrów przesiadkowych – dodaje.

"Lepiej tego nie robić, niż robić to w ten sposób, bo nic dobrego dla miasta ani mieszkańców z tego nie wyjdzie"

- Nie powinno się planować, ani realizować inwestycji, które zostaną z nami na dziesiątki lat, w taki sposób. Lepiej tego nie robić, niż robić to w ten sposób, bo nic dobrego dla miasta ani mieszkańców z tego nie wyjdzie, a zniszczona zostanie wypracowana wartość – oczywiście dziki parking w tym miejscu nie powinien mieć miejsca i to wymaga kompleksowej, przemyślanej i kompetentnej naprawy, a jakiś czas temu widzieliśmy już w mediach pierwsze „wizualizacje” tego pomysłu i lekko mówiąc nie napawają optymizmem – stwierdził Maciej Franta.

Architekt dodał, że nie jest przekonany, że w tym miejscu niezbędny jest jakiś park – nie da się w ten sposób podjąć żadnej decyzji i nie rozumie dlaczego radni i władze w ogóle uważają, że mają jakiekolwiek kompetencje do wskazania tego miejsca jako nowego parku, a nie innej funkcji bez zapytania bądź powołania odpowiedniego grona, które cokolwiek przemyśli i zaplanuje programowo w tym miejscu. Stwierdził, że do planowania przestrzeni w Katowicach podchodzi się bez żadnego pomysłu. Zaznaczył, że kompetentne osoby w merytoryczny sposób powinny wybrać miejsca, które powinny zostać zazielenione i nie powinno się tego robić na zasadzie wskazania palcem: ten plac zazielenimy, bo tu stoją auta…

- Konserwatora odbieram jako osobę, która dostrzega ten problem i robi wszystko, żeby nie dopuszczać do bezmyślnej modyfikacji tkanki miasta na dziesiątki lat. Można uznać jego decyzję za zaskakującą i nietypową, bo jak uzasadnić jednostkowy ruch wpisania tylko placu, ale jeżeli to jest jedyna forma ochrony przestrzeni w Katowicach, to będą ją raczej wspierał, niż negował póki kompetentne grono ludzi przygotowanych do podejmowania takich decyzji za nasze pieniądze nie podejmie takiej przemyślanej decyzji i nie wyda ciężko wypracowanych przez nas wszystkich środków w sposób kompetentny – podkreślił architekt.

Plac Sejmu Śląskiego czyli koń z memów

Może Cię zainteresować:

Marcin Zasada: Drzewa kontra majestat Placu Sejmu Śląskiego. Parkingoza z biało-czerwoną taśmą to zabytek

Autor: Marcin Zasada

12/01/2023

Marcin Krupa

Może Cię zainteresować:

Marcin Krupa: Najważniejsze jest to, aby wygonić samochody z pl. Sejmu Śląskiego

Autor: Patryk Osadnik

13/01/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon