Biały Dom, Dezember Palast, pałac Grudniowy - budynek o białej elewacji przy pl. Sejmu Śląskiego 2 krótko był tym, po co go zbudowano
Chyba żaden budynek w Katowicach nie ma tylu potocznych nazw co dzisiejszy gmach Katowice Miasto Ogrodów - Instytucji Kultury im. Krystyny Bochenek, i żaden tyle raz nie zmieniał oficjalnej nazwy.
Gmach przy placu Sejmu Śląskiego 2 powstał w 1979 roku jako Centrum Kształcenia Ideowo-Wychowawczego Kadr Robotniczych PZPR.
Potem funkcjonowało jako Sala Narad, Centrum Kultury, Górnośląska Macierz Kulturalna, Górnośląskie Centrum Kultury, wreszcie Centrum Kultury im. Krystyny Bochenek.
Katowiczanie nadali mu inne nazwy, niektóre funkcjonują po dziś dzień:
- Dezember Palast,
- White House,
- Biały Dom,
- pałac Grudnia,
- pałac Grudniowy
Po gmachu spacer 27 lipca poprowadził prof. Ryszard Nakonieczny z Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej. Wycieczka odbyła się w ramach projektu Katowice Miasto Ogrodów „Chodź na plac! - piknik sąsiedzki”.
Zdzisław Grudzień potrzebował kuźni kadr socjalistycznych. Na wyciągnięcie ręki
Nazwy nie bez przyczyny odwołują się do nazwiska Zdzisława Grudnia, ówczesnego I Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. To on był pomysłodawcą budowy gmachu. Partia co prawda rezydowała w sporym budynku dawnych Urzędów Niezespolonych naprzeciwko Sejmu Śląskiego, ale nie było w nim wystarczająco dużo miejsca na salę obrad na tysiąc delegatów.
Grudzień chciał mieć taką salę na wyciągnięcie ręki, dlatego postanowiono, że stanie obok siedziby PZPR. Nie przejmowano się zbytnio tym, że na wyznaczonym miejscu były już budynki: pruska willa, która była siedzibą Ministerstwa Górnictwa oraz modernistyczna (zbudowana w międzywojniu) Polskiego Monopolu Tytoniowego projektu Eustachego Chmielewskiego. Trzeba je było zrównać z ziemią.
Projekt nowej kuźni kadr socjalistycznych powierzono w drodze konkursu gliwickiemu Biuru Projektów Przemysłu Hutniczego (Biprohut). Zadanie zaprojektowania gmachu dostał - jako główny architekt - niespełna 30-letni Zdzisław Stanik. Wnętrze stworzył Wiktor Jackiewicz. Inwestorem była Huta Katowice.
Od biura projektowego, architektów i budowlańców wznoszących biały gmach wymagano tempa i wydajności a la Wincenty Pstrowski. Dość powiedzieć, że budowę zaczęto wiosną 1977 roku, a już 10 grudnia 1979 roku, podczas konferencji sprawozdawczo-wyborczej Komitetu Wojewódzkiego PZPR, budynek przy ówczesnym placu Feliksa Dzierżyńskiego oficjalnie oddano do użytku. Ale po tym wydarzeniu znowu zamknięto, by dokończyć prace wykończeniowe.
- Powstał obiekt w konstrukcji żelbetowej i stalowej - mówi prof. Ryszard Nakonieczny. - Budowa nad gruntem jest właściwie w konstrukcji stalowej z wypełnieniem oczywiście ceglanym i betonowym. Fundamenty, które są na głębokości ponad 10 metrów i dwie kondygnacje pod tą środkową salą narad, są wykonane w konstrukcji żelbetowej.

Wielki (prawie 13 tys. m2 powierzchni użytkowej) gmach powstał w stylu późnego modernizmu. Jego sercem była sala narad/widowiskowa w głównym budynku, podwieszona nad wejściem (dzięki czemu dziś są tu podcienia, w których odbywa się m.in. Letni Ogród Teatralny). W mniejszym skrzydle (bliżej ul. Lompy) znajdował się hotel, a w większym, bliżej ul. Sienkiewicza - część z kuchnią, stołówką i gabinetami lekarskimi oraz mniejszymi salami konferencyjnymi.
Elewację gmachu odważnie (to był Śląsk lat 70. z zanieczyszczającymi powietrze hutami i kopalniami!) wykończono białymi blaszanymi kasetonami, wykonanymi przez Mostostal Zabrze. Z nimi kontrastował kamień ustroński, którymi wyłożono pocienia i filary zewnętrzne na parterze. Narożniki potężnego budynku zaokrąglono, pewnie by nie był aż tak brutalną ingerencją w reprezentacyjną przestrzeń placu, na którym odbywały się oficjalne uroczystości.
PZPR długo się nie nacieszył tym gmachem. - W sierpniu 1980 roku zaczęły się strajki, stan wojenny ogłoszono w 1981 r. i potem władza już musiała zrewidować swoje oczekiwania i ten budynek przeznaczono w 1982 roku na użytkowanie Hali Widowiskowo-Sportowej Spodek. W 1983 r. uruchomiono tutaj Centrum Kultury i Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia też przeprowadziła się z swojej pierwotnej lokalizacji przy ul. Plebiscytowej - opowiada prof. Nakonieczny.
Tajemnice Dezember Palast
Pod gmachem zainstalowano schrony przeciwatomowe
To fałsz. We wspomnieniach architekta Zdzisława Stanika, które ukazały się już po upadku PRL-u, nie ma słowa o schronach przeciwatomowych, które miały się znajdować pod budynkiem. Dzisiejszy zarządca obiektu też mówi, że nic o takowych schronach nie wiadomo.
W podziemiach był basen
To akurat prawda. Na pierwszym poziomie podziemi, w skrzydle z kuchnią i stołówką, dla dygnitarzy zaplanowano gabinet odnowy biologicznej. Basen z biczami wodnymi był na wyposażeniu owego gabinetu. Jednak nie działał za długo, dziś już nie ma w nim wody, a pomieszczenie nie jest używane. Za to po sąsiedzku, w miejscu dawnej sali gimnastycznej, działa Jazz Club Hipnoza.
Budynek miał klimatyzację i mechaniczną wentylację
To też prawda. Urządzenia znajdowały się na kondygnacji podziemnej -2 Dezember Palast. To nowoczesne jak na owe czasy rozwiązanie jednak długo nie cieszyło delegatów partyjnych czy ich następców. Podobno urządzenia były "made in DDR", ale jak mówi Sergiusz Brożek, kierownik techniczny Teatru Korez, główne urządzenia systemu, które widział na własne oczy, były "made in Japan". Ale wtedy nikt nie mógł tego przyznać, więc stanęło na tym, że przyjechały z bratniej socjalistycznej republiki niemieckiej. Wentylacja była podobno tak silna, że gdy raz jeden została włączona, w trakcie konferencji na otwarcie, towarzyszowi Grudniowi zwiało wszystkie kartki przemówienia ze stołu prezydialnego.
Projektant pojechał po fotele do sali narad aż do Hiszpanii
Tak było. Mało tego - te zielone fotele do dziś są w sali i służą kolejnym pokoleniom widzów i słuchaczy, mimo że mają już ponad 45 lat. Firma, która je produkowała, Figueras, istnieje po dziś dzień, i nawet wyposażyła w fotele salę sympozjalną w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach. Fotele miały być co prawda czerwone, ale udało się przeforsować jednak zieleń. Jest ich dokładnie 1008. Sala mieściła w sumie około 1200 osób, 1000 na widowni i 200 na scenie.

Sala narad miała specjalnie zaprojektowaną "odwróconą akustykę"
Tak się mówiło. Sala miała mieć taką akustykę, która podbija brawa publiczności, by dygnitarze czuli się lepiej po wygłoszeniu odezwy albo innego ważnego speechu. Najlepiej miało być słuchać na scenie. Prof. Ryszard Nakonieczny mówi jednak, że nie ma dowodów, by taka technika została tu zastosowana.
W części gmachu był hotel
To prawda. Ba! Do dzisiaj jest tu coś na kształt hotelu, to znaczy Katowice Miasto Ogrodów ma tu pokoje dla artystów występujących w gmachu albo innych gości. Klimat jest tu niepodrabialny, jakby się cofnąć do lat 70./80. Nic za bardzo tu nie zmieniono.

Dezember Palast był połączony tajnym przejściem z siedzibą PZPR
Miał być połączony przejściem podziemnym, ale pomysłu nie zrealizowano. Ale połączenie funkcjonowało, zupełnie otwarcie, w formie przewiązki na poziomie +1. Zostało zlikwidowane, ale widać, gdzie prowadziło - gdy się stanie na zewnątrz po lewej stronie od części z salą widowiskową, twarzą do placu Sejmu Śląskiego, to można dostrzec w elewacji jeden otwór. To z niego wychodziła przewiązka do dawnych Urzędów Niezespolonych.

Na potrzeby budowy gmachu wyburzono tylko pruską willę i modernistyczny budynek Polskiego Monopolu Tytoniowego
Nieprawda. Wyburzono też coś, co dzisiaj dodałoby urody placowi Sejmu Śląskiego, czyli zespoły 4 stylizowanych latarni z fontannami w środku. Dziś ostało się kilka podobnych elementów, bliżej ul. Jagiellońskiej, już bez fontann. Kandelabrów zostało dziś osiem, a było ich w sumie 16.
- W czasach socrealizmu zrealizowano tutaj taką małą namiastkę Placu Konstytucji w Warszawie, bo to była najważniejsza przestrzeń publiczna przed Komitetem Wojewódzkim PZPR i Urzędem Wojewódzkim - mówi prof. Ryszard Nakonieczny.

Wielkie schody prowadzące z parteru na 1. kondygnację nie były przypadkowe
Prawda.
- Władza wiedziała, co należy zaprojektować ludowi, żeby nadać pewną rangę wydarzeniom, które tutaj się odbywały, więc mamy tu paradne schody, a potem klatki schodowe, które łączyły to z salą narad - wyjaśnia symbolikę tych schodów prof. Nakonieczny.

Może Cię zainteresować:
Sala Marmurowa i Albert Speer, czyli jak narodziła się ta plotka. Historia medialnego faktu

Może Cię zainteresować: