Prof. Drobniak: W transformacji Śląska nie chodzi o górników, a szanse cywilizacyjne dla kolejnych pokoleń

Dlaczego w kontekście sprawiedliwej transformacji powinniśmy więcej mówić o młodzieży aniżeli o górnikach? Czy Bruksela gotowa jest przedłużyć finansowanie tego procesu i czy na transformacji sektora wydobywczego zmiany się zakończą? O tym rozmawiamy z prof. Adamem Drobniakiem, dziekanem nowo utworzonego Wydziału Gospodarki Przestrzennej i Transformacji Regionów Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.

Tymoteusz Staniek
Osiedle Nikiszowiec, Katowice

Zacznijmy od zagadki. Wie pan, gdzie w naszym województwie statystycznie najlepiej się zarabia?
Sądzę, że Jastrzębiu – Zdroju. W tym rejonie od wielu lat zarabia się u nas najwięcej.

Dokładnie tak. To po co mamy się transformować, skoro węgiel wciąż daje tak dobrze żyć?
Transformacja wynika głównie z potrzeb klimatycznych. Jeżeli faktycznie uważamy, że klimat się ociepla, mamy coraz mniej opadów, dotykają nas susze, środowisko jest coraz gorszej jakości, chorujemy na choroby spowodowane np. smogiem, to myślenie o tym, żeby transformować przemysł w kierunku gospodarki niskoemisyjnej jest jak najbardziej racjonalne. A jedną z przyczyn tego, że szczególnie w Polsce mamy gospodarkę wysokoemisyjną jest tradycyjny system paliwowo-energetyczny, czyli wytwarzanie energii z węgla. W tej sytuacji tym, co możemy zrobić, jest rozpoczęcie ograniczania tej tradycyjnej działalności.

Profesor Adam Drobniak
Profesor Adam Drobniak

Czyli podejmujemy działania transformacyjne w imię wyższych idei, powiedzmy klimatyczno-światowych, ale tu i teraz ludzie związani z sektorem górniczym np. w takim Jastrzębiu i okolicach mają prawo odbierać to jako potencjalne zagrożenie dla swojej materialnej egzystencji.
Tradycyjne przemysły związane z regionem jastrzębskim i tak będą działały, prawdopodobnie nawet po roku 2049, czyli poza okresem wyznaczonym w umowie społecznej dla górnictwa dlatego, że tam jest wydobywany węgiel koksowy, czyli surowiec strategiczny służący do wytwarzania stali. Właśnie ze względu na unikalność tego surowca, działalności na nim oparte przenoszą spore profity na dzień dzisiejszy. I to tłumaczy ten wysoki zarobek, który w tym regionie jest uzyskiwany.

Gdybyśmy tą rozmowę toczyli rok temu, to pewnie rozmawialibyśmy nie tylko o węglu koksowym, ale także energetycznym. W najbardziej gorącym momencie kryzysu energetycznego nie tylko górniczy związkowcy, ale nawet niektórzy wysoko postawieni unijni urzędnicy zaczęli mówić o czasowej rewizji podejścia do węgla.
Być może trzeba by spowolnić ten proces, choć z drugiej strony im szybciej nam się uda z powodzeniem wejść w te nowe przemysły, tym lepiej będzie aniżeli trzymanie się tych tradycyjnych gałęzi gospodarki. W tym kontekście musimy myśleć o tym, żeby tworzyć nowe działalności gospodarcze, ale nie tylko takie, które do nas przyjdą z zewnątrz, ale też takie, które wyrastają z tego regionu. Tak jak górnictwo ma swoje zaplecze w postaci szkolnictwa zawodowego i technicznego, w postaci instytutów badawczych, urzędu górniczego, sektora energetycznego i hutniczego, tak teraz trzeba wykształcić nowe „ciągi wartości”, począwszy od edukacji, przez kształcenie zawodowe, instytuty badawcze aż po firmy. Bo jeżeli chcemy powoli i stopniowo likwidować sektor wydobywczy, to nie myślmy o tym procesie tylko i wyłącznie przez pryzmat „minimalizacji szkód”, czyli odpraw, czy urlopów. Myślmy raczej o tym, co nowego możemy zrobić w naszym województwie, żeby stworzyć miejsca pracy i perspektywy rozwoju dla kolejnych pokoleń.

Czyli w procesie transformacji nie skupiajmy się na ludziach z przedziału wiekowego 40 plus, bo oni i tak za chwilę naturalnie odejdą z górnictwa, ale na tych, którzy dzisiaj dopiero są w szkole?
W przypadku tych pierwszych wszystko jest właściwie załatwione: wynegocjowano w miarę logiczne warunki wygaszania tego sektora, logiczne warunki przechodzenia na wcześniejsze nowe emerytury, czy urlopy pomostowe. Tutaj raczej tragedii nie przewidujemy. Większą tragedią dla regionu może być natomiast to, że jeśli nie stworzymy nowych szans cywilizacyjnych, to ten region może się skurczyć jeszcze o połowę. Bo jeżeli młodzi nie będą mieli atrakcyjnej pracy tutaj, to dalej będą wyjeżdżać do Krakowa, Wrocławia i Warszawy. Może się też pojawić grupa osób z mniejszych miejscowości, do tej pory mocno żyjących z górnictwa, które nie będą mogły sobie poradzić w sytuacji, gdy nie znajdą pracy tam, gdzie pracowali ich ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie. I może być realny problem społeczny. Dlatego coraz częściej myślimy o tym, żeby ten transformacyjny wysiłek skierować na młodych. Bo oni, na dzień dzisiejszy nie uczestniczą w tym działaniach na rzecz sprawiedliwej transformacji. Dla nich nie mamy jeszcze całościowej oferty.

A na ile powszechna jest w ogóle świadomość, że taką ofertę powinniśmy mieć?
To akurat zostało bardzo mocno wyrażone przez nasz Urząd Marszałkowski w toku negocjacji z Komisją Europejską. Nasi urzędnicy uświadomili Brukseli, że górnicy, którzy byli intencjonalnie wymieniani jako beneficjenci Funduszu na rzecz Sprawiedliwej Transformacji, tak naprawdę są zabezpieczeni i że powinniśmy skupiać się bardziej na młodym pokoleniu. Wszystkie osoby zajmujące się sprawiedliwą transformacją, także władze regionalne, postawiły mocny postulat Komisji Europejskiej, że powinna pozwolić na to, by pieniądze z FST wydawać także na szkolnictwo. I to nie tylko na szkolnictwo zawodowe, ale także na szkolnictwo wyższe. Stąd pojawił się projekt Zielonej Strefy Nauki i dofinansowania tworzenia infrastruktury edukacyjnej, czy badawczej pod nowe kierunki. Na Uniwersytecie Ekonomicznym ma powstać Centrum Transformacji Gospodarki, na Uniwersytecie Śląskim Centrum Biologii i Biotechnologii, czy Centrum Chemii, w planach są także pewne elementy związane z informatyką na Politechnice Gliwickiej. Tak więc te elementy się pojawiły, co cieszy, gdyż one są ukierunkowane na osoby młode.

Powiedzmy, że na część z tych osób...
Szkolnictwo wyższe to tylko jeden z aspektów tych działań. Drugim jest wsparcie szkół branżowych i techników doposażeniem, również infrastrukturalnym celem przeprofilowania na kierunki bardziej nowoczesne. I wreszcie trzeci komponent, idący w kierunku związywania czegoś na kształt partnerstw do sprawiedliwej transformacji. Projektów społecznych, zakładających oddolną współpracę ze społecznościami lokalnymi w gminach, które są najbardziej uzależnione od górnictwa. To jest coś, co ma zmienić świadomość w kontekście tego, co nas czeka w przyszłości.

Pięknie to wszystko brzmi, ale jak to ma się do faktu, że unijne pieniądze dla Polski, w tym te dotyczące transformacji, nadal pozostają zamrożone, a czas nam upływa? Przecież konkursy już powinny być ogłaszane.
Pierwsze konkursy zostały już ogłoszone. Oczywiście cały czas istnieje ryzyko konfliktu pomiędzy władzą centralną, a Komisją Europejską, a pamiętajmy, że ostatecznie rozliczenie tych środków następuje na poziomie rządowym, lecz nie możemy czekać. Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji w 57 proc. ma być wydatkowany i certyfikowany do 2026 roku, więc tak naprawdę zostaje nam 2,5 roku. To naprawdę niedługi okres czasu. Zwłaszcza przy dużych projektach, gdzie trzeba zrobić dokumentację techniczną, uzyskać zgody budowlane, uzyskać prefinansowanie. Dalsze zwlekanie z ogłoszeniem konkursów groziłyby tym, że te najbardziej strategiczne projekty będziemy „dociskać kolanem”, żeby zdążyć z ich realizacją.

A zdążymy?
Myślę, że zarówno rząd jak i władze regionu będą naciskały Komisję Europejską, by wydłużyć czas wydatkowania tych środków. W kuluarowych rozmowach można usłyszeć, że już się o tym przebąkuje na poziomie KE i że z Polski wychodzą postulaty, by wydłużyć okres wydatkowania tych środków, ponieważ możemy mieć problem z realizacją tego wszystkiego. Natomiast jeśli tak się stanie, to i tak z pewnością nie wyjdziemy poza perspektywę roku 2029.

A co potem? Z końcem dekady skończą się unijne pieniądze na transformację?
Transformacja tak dużego regionu jak nasz, liczącego 4,5 miliona mieszkańców, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi są związani z górnictwem, nie dokona się w ciągu jednego okresu programowania Unii Europejskiej.

Chwilę temu ustaliliśmy, że o samych górników bać się nie trzeba, więc czy te liczby nie są przesadzone?
Mamy przecież pracowników z przemysłu okołogórniczego, których liczby tak do końca nawet nie znamy, bo nikt nigdy tego szczegółowo nie zbadał. Oni często nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka. Firmy podchodzą do sprawy w taki sposób, że skoro jest umowa społeczna i harmonogramy wygaszania kopalń wskazują głównie na okres po 2040 roku, to nie trzeba się jeszcze przejmować. Bo na razie mamy robotę i „robimy swoje”. Warto więc do nich również dotrzeć, aby obudzić ich myślenie w kierunku transformacji. Żeby nie czekali do ostatniego momentu, bo będzie katastrofa. Wyzwań jest więc wiele, proces transformacji zajmie długi czas i myślę, że sprawę z tego zdaje sobie Komisja Europejska. Już można usłyszeć o tym, że Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji powinien być i prawdopodobnie będzie kontynuowany w kolejnych latach. W ramach obecnej perspektywy tego procesu nie da się w pełni przeprowadzić.

A co się w ogóle w kilka lat da zrobić przy tej skali wyzwania?
Myślę, że jesteśmy w stanie zacząć tworzyć nowe działalności gospodarcze i trochę zainicjować zmianę myślenia w kierunku takim, że choć jeszcze mamy trochę czasu na funkcjonowanie tych tradycyjnych przemysłów, to zacznijmy myśleć o czymś nowym. Projekty sprawiedliwej transformacji w obecnej perspektywie są takimi „iskrami”, które wskazują nową drogę. Po tym okresie może się okazać, że np. kilka projektów, choćby ten gamingowy w Katowicach, czy Hub Beskidzki w Bielsku Białej, mogą być czymś, co zainicjuje w większej skali nowe działalności gospodarcze i popyt na dobrze płatną pracę. To ważne, bo może się pokazać, że za sprawą polityki klimatycznej UE w naszym województwie pojawią się inne problemy, niekoniecznie związane już z branżą górniczą.

Co pan ma na myśli?
My zawsze w kontekście transformacji wymieniamy górnictwo, energetykę, czy ewentualnie przemysł okołogórniczy, ale ja do tego zawsze dodaję koksownictwo, przemysł chemiczny, przemysł hutniczy, czyli wszystko co bazuje na węglu. No i jeszcze jedno - jeśli transformacja czeka przemysł, który jest związany ze spalaniem paliw, to np. fabryki produkujące silniki spalinowe również mogą odczuć tego skutki.

Sugeruje pan, że jeszcze dobrze nie zakończymy transformacji górnictwa, a zacznie się transformacja sektora automotive, który przecież był pomyślany jako „miękka poduszka” dla regionu, który odchodzi od górnictwa.
Tak, tyle, że tak traktowano to w latach 90-tych XX w. A my teraz mamy trzecią dekadę XXI w. I ten napęd dla regionu może się skończyć, więc trzeba myśleć co dalej. A że sektora automotive u nas mamy bardzo dużo, więc i zagrożenia mogą być bardzo duże.

Jastrzebie zdroj

Może Cię zainteresować:

W regionalnej tabeli płac liderem jest Jastrzębie-Zdrój. Za nim są Katowice i Gliwice

Autor: Michał Wroński

12/06/2023

Prof. Rafał Muster

Może Cię zainteresować:

Prof. Rafał Muster: Pracy u nas nie brakuje, ale wysokie pensje to już historia. W innych miastach zarobi się więcej

Autor: Michał Wroński

28/11/2022

Spodek i MCK

Może Cię zainteresować:

Wojciech Jarczewski: Śląsk i Zagłębie mogą chwalić się przed całym światem... transformacją

Autor: Michał Wroński

23/06/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon