Sernik znalazł się w czołówce światowych rankingów. Pytamy zatem: co z naszym kołoczem? I pytanie drugie, może ważniejsze: z makiem czy z serem?

Według najnowszego rankingu Tasteatlas, przewodnika turystycznego po tradycyjnej kuchni, polski sernik jest drugim najlepszym ciastem na świecie, zaraz po rosyjskim miodowniku. Na dalszych miejscach znalazły się również sękacz, karpatka, marcinek, kremówka oraz piernik. Cóż... co kraj to obyczaj. Zresztą nawet regiony również specjalizują się w cukierniczych specjałach. Najlepszym przykładem jest nasz śląski kołocz.

www.gov.pl
Kołocz śląski

Nazwa kołocz (kołacz) pochodzi od okrągłego kształtu ciasta, które mu początkowo nadawano. Później, ze względów praktycznych, ciasto wyrabiano na prostokątnych blachach, by jak najwięcej zmieściło się w piecu. Kołocz był ciastem okazjonalnym, takim który pojawił się na stołach tylko podczas szczególnych uroczystości. Dlatego też do tej pory kojarzony jest głównie z weselem, ponieważ przyszli państwo młodzi chodzili po znajomych i sąsiadach z ciastem. Śląska tradycja ewoluowała i ostatecznie kołocz wręczany jest sąsiadom i gościom, którzy zaproszenia na ślub nie otrzymali.

– Pamiętam czasy, jak na wesela pieczono od 50 do 70 blach kołocza, to była taka norma – wyjaśnia Franciszek Siwiec, właściciel tarnogórskiej piekarni z niemal 50-letnią tradycją. – Obecnie czasy się zmieniły i kołocz zamawiany jest bardzo rzadko, w tym roku nie otrzymaliśmy jeszcze zamówienia na większe ilości – podkreśla.

Kołocz weselny, jako prezent przyszłej pary młodej, musi być ładnie zapakowany w biały papier, serwetki ozdobne i koniecznie okraszony gałązką mirtu i obwiązany zieloną wstążką. Mirt ma symbolizować życie. Wcześniej uważano, że ma on towarzyszyć człowiekowi w ważnych wydarzeniach z życia.

Jak mówi Franciszek Siwiec, dawniej kołoczem częstowani byli również goście komunijni. Jednak tradycja zaczęła częściowo zanikać, a część klientów została przejęta przez wielkoformatowe dyskonty. Tymczasem receptura na „Ślōnski kołoc” w tarnogórskiej piekarni powstała w latach 70., kiedy to ojciec pana Franciszka postanowił reaktywować zbudowany przed laty zakład. W interesie rodzinnym pomagali mu dwaj synowie, starszy – Henryk oraz młodszy, Franciszek. Piekarnia od samego początku działała przy ulicy Pyskowickiej.

„Odwieczny” problem: z makiem czy serem?

Początkowo kołocz wyrabiano z tego, co było pod ręką. Nie zawsze dostępne były bakalie, mak, czy nawet ser. – Pamiętam jak kiedyś tata powiedział nam, że nigdy nie można oszczędzać na kołoczu, bo przecież to ciasto jest symbolem szczęścia – mówi tarnogórski piekarz.

W skład kołocza wchodzą mąka, jajka, masło, cukier, mleko i drożdże. A do tego mak albo ser. Kiedyś kołocze z makiem pieczono na przykład tylko na Święta Bożego Narodzenia, ponieważ był on symbolem sytości, bogactwa i łączenia się ze światem duchów. Nie tak łatwo można było zdobyć również ser. Jak wspomina Franciszek Siwiec jego tata kupował go w mleczarni w centrum miasta, a następnie przez wiele godzin wyrabiał go w piekarni, dodając do niego utwardzacze, by nadawał się do spożycia.

Oczywiście teraz o dostępność gotowych produktów nie trzeba się martwić. Kołocz u Siwca wyrabiany jest ze swojskich jajek, mąki, cukru, masła, mleka i drożdży. Na górę dodawany jest ser lub mak i okraszany jest rodzynkami (nie ma kołocza z serem bez rodzynek!), orzechami, wiórkami kokosa, wysuszoną skórką z pomarańczy oraz lukrem. Często na górze jest kruszonka. Kołocz, dzięki względnie dużej zawartości tłuszczu, który zawarty jest w maśle lub margarynie, stanowi naturalny konserwant, dlatego można spożywać go do trzech – czterech dni od upieczenia. Choć i tak najlepiej smakuje ten świeżo upieczony, zjedzony jeszcze z blachy.

Franciszek Siwiec. Fot. MU

Kołocz to nie sernik! Na pewno nie sernik...

Zgodnie z górnośląskimi tradycjami kołocza nie można jednak nazwać sernikiem. Przede wszystkim kołocza nie znajdziemy poza granicami regionu, chyba że za granicą, w lokalnych sklepach Polonii, jak np. w niemieckim Zagłębiu Rurhy, gdzie Górnoślązacy stanowią kilkudziesięciotysięczną społeczność. Po drugie: skład obu tych ciast różni się już na pierwszy rzut oka. Sernik w najpopularniejszej wersji podawany jest bez specjalnie wypiekanego spodu, a jak sama nazwa wskazuje głównym składnikiem jest ser. W kołoczu podstawą jest drożdżowy spód i kruszonka na wierzchu.

Niestety, wydaje się, że sama nazwa kołocz zaczyna zanikać. Jak tłumaczy Franciszek Siwiec, obecnie do jego piekarni przychodzi tylko trzech klientów, którzy używają tej nazwy. – Zdecydowana większość klientów prosi w piekarni o sernik i makowiec, bo słowo kołocz powoli odchodzi do lamusa – uważa piekarz.

W tej sytuacji tym, którym wydaje się, że status naszego regionalnego ciasta wciąż nie jest jasny przypominamy: kołocz śląski to produkt wpisany w 2006 roku na listę produktów tradycyjnych w kategorii „Wyroby piekarnicze i cukiernicze” w województwie śląskim.

Kołocz

Może Cię zainteresować:

Kołocz, symbol śląskiej gościnności, będzie miał gyburstag. Dostanie w prezencie książkę o sobie

Autor: Katarzyna Pachelska

14/08/2022

Lody o smaku kołocza śląskiego

Może Cię zainteresować:

Lody o smaku kołocza śląskiego. Spróbowaliśmy, w Pszczynie. Szkoda tylko, że Włosi wymyślili to przed nami

Autor: Maciej Poloczek

25/08/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon