TT Tomasz Rożek
Tomasz Rożek

Tomasz Rożek: Dzisiejszy hajer nie zostanie górnikiem kosmicznym. Ale jego syn - być może. W przyszłości będziemy pozyskiwać minerały z asteroid, planetoid

- W przyszłości będziemy pozyskiwać minerały z asteroid, planetoid. To całkiem pewne. Raczej wątpię w to, czy ktoś, kto pracuje dzisiaj w przemyśle wydobywczym, tam na dole, zdąży się przebranżowić w górnika kosmicznego, bo to są zupełnie różne wyzwania i technologie. No chyba, że syn, kilkulatek, stwierdziłby, że zacznie studiować robotykę, planetologię, informatykę, zostanie inżynierem… To wtedy już bliżej. Wtedy rodzinne tradycje, które ciągną się od kilku pokoleń, może będą kontynuowane za 1-2 pokolenia w przypadku jakiejś niewielkiej grupy ludzi w kosmosie - mówi w rozmowie z Marcinem Nowakiem dr Tomasz Rożek, dziennikarz, naukowiec, popularyzator nauki rodem ze Śląska.

Rozmowa z dr. Tomaszem Rożkiem

Cześć Tomku. Dawno nie rozmawialiśmy dłużej. Chyba ostatni raz na zjeździe absolwentów naszego liceum? To przy okazji wspomnijmy… III LO w Zabrzu
Oczywiście. Bo to bardzo dobre liceum

Czy to tam urodziło się u Ciebie pragnienie zostania fizykiem, ścisłowcem?
Pragnienie to urodziło się wtedy, kiedy nie zdałem egzaminu na medycynę. A tak naprawdę jeszcze chwilę później. Bo jak nie zdałem tego egzaminu, to plan był taki, że przez rok studiuję fizykę medyczną na Uniwersytecie Śląskim (świeży kierunek) i po nim próbuję jeszcze raz. Fizyka medyczna miała być po to, by nie stracić z obiegu fizyki. Tym bardziej, że z czterech przedmiotów na egzaminie wstępnym na medycynę (biologia, chemia, angielski, fizyka) tak naprawdę właśnie nie zdałem… fizyki. Gdybym ją zdał, to bym się dostał. Temat fizyki był jak najbardziej uzasadniony i racjonalny, ale po kilku tygodniach spędzonych na fizyce… już nie chciałem studiować medycyny. Swoją drogą… teraz czasami przytaczam na spotkaniach z młodymi ludźmi, którzy, co zrozumiałe, jak mają plany, to robią wszystko, by je zrealizować… A czasami jest tak, że niepotrzebnie się nad czymś upieramy. Dobrze jest gdzieś znaleźć balans i mieć czasami otwartą głowę na zasadzie “zobaczę, co życie przyniesie”. Więc ta chęć zostania fizykiem wystąpiła nawet nie w liceum i nie na egzaminie wstępnym, tylko kilka tygodni później.

Wracając jednak do III LO. Trzeba przyznać, że jego otoczenie się zmieniło, prawda?
I to bardzo

Mam takie rozterki… Z jednej strony mamy znaną atrakcję turystyczną przy szkole. Wejście do jednego z obiektów Muzeum Górnictwa Węglowego. Z drugiej strony - świeżo otwarte Carboneum. W znanym przecież przez nas obiekcie. Zerkaliśmy na wieżę ciśnień bez nadziei, że da się ją uratować a udało się. Zabrze jest nazywane jedną ze stolic turystyki przemysłowej w Polsce. A czy to oznacza również, że jedną ze śląskich stolic nauki?
Ze stolicami nauki czy technologii jest ten problem, że my oceniamy, że coś jest taką stolicą po wielu, wielu latach. Nie mamy przecież świadomości, co konkretnie dzieje się w głowach ludzi w danym miejscu, mieście. Nie mamy pewności, co dzieje się za murami instytucji naukowych, więc ja bym odczekał z takimi tytułami. Z całą pewnością dzisiejsze Zabrze jest zupełnie innych miastem od Zabrza, które pamiętam, gdy chodziliśmy do liceum. Samo otoczenie szkoły, sama szkoła, jej fasada, plac szkolny z zielonym hyde parkiem, jest zupełnie innym światem. Skoro mnie się dobrze uczyło w tamtej szkole, to myślę, że w tej dzisiejszej uczyłoby mi się jeszcze lepiej.

Odejdźmy od Zabrza, popatrzmy szerzej. Pytanie o Chorzów. Byłeś w Planetarium Śląskim jakoś niedawno?
Byłem nawet 3 dni temu

I jak oceniasz zmiany?
Bardzo mi się podoba. Srebrna kopuła budynku wygląda jakby również tam spodek wylądował. Cieszę się, że znalazły się pieniądze nie tylko na to, by je oczyścić i odbudować ale też… rozbudować. Mam nadzieję, że jako centralny punkt tego miejsca Planetarium rozbuduje się o takie jakby “naukowe zagłębie”, którym będziemy mogli się chwalić nie tylko w Polsce, ale i zagranicą, bo mamy ku temu powodu

Pamiętasz rozmowy na temat Śląskiego Centrum Nauki? Tego jakby “śląskiego Kopernika”...
Oj tak! Ale którą rozmowę, bo było ich mnóstwo? (śmiech)

No właśnie. Zbierzmy to jako klamrę. Te wszystkie rozmowy. Może właśnie przekleństwem tej idei jest, że rozmowy są tak rozdrobnione, odrębne. Mało konkretne. Może właśnie to znak, że nie uda się nigdy stworzyć jednego, spójnego dla wszystkich pomysłów, Śląskiego Centrum Nauki.
Wiesz co… Ja, jadąc gdzieś, do jakiegoś obcego miasta, bardzo lubię od czasu do czasu i jak mam okazję, odwiedzić muzeum. Odwiedzić galerię czy też instytucję naukową. Ale wchodząc do nich mam świadomość, że zmieniam rzeczywistość. Wchodzę do innego świata. On może być atrakcyjny, inspirujący. Ale wciąż to jest taka bańka, taki namiot, do którego wchodzę. A tymczasem wolałbym, żeby nauka, technologia i im pokrewne były obecne w miastach nie pod przykrywką, nie w murach instytucji - nawet jeśli będą to świetne mury, dobra, przemyślana architektura. Ale to wciąż jest wyjątek. Tu jest miasto, tu żyjemy, tu dorastają młodzi, inspirują się. Ale żeby zainspirować się nauką, muszą iść do zamkniętego budynku, osobnego miejsca. Więc mojemu sercu bliższy jest zamysł czegoś, co roboczo możemy nazwać “rozproszonym centrum nauki”. Pokazujemy przez to miasto czy region jako całość, jedność zintegrowaną z nauką i technologią. W Polsce akurat my, Śląsk, mamy do tego papiery.

Naprawdę? Wciąż mamy?
Owszem, spójrz. Ten region powstał i ukształtował się dzięki najbardziej zaawansowanej technologii, która była na stole, gdy on powstawał. Dziś możemy na to patrzeć z lekkim politowaniem czy uśmieszkiem pogardy. Jak to technologia… Wydobywanie węgla? Każdy, kto choć trochę chce poznać ją i historię naszego regionu - ten tego uśmieszku na twarzy mieć nie będzie, bo będzie miał świadomość, że rzeczywiście jak żaden inny region w Polsce ukształtowała go technologia. Żałuję że w obrębie naszego regionu tak długo zajmuje nam dyskutowanie nad czymś, co jest dla mnie rzeczą oczywistą. Co mogłoby być siłą napędową całego Śląska. Ekonomiczną, wizerunkową. Mam ogromną nadzieję, że stolica województwa, Katowice, będzie w 2024 “Stolicą Nauki”, będzie okazją do tego, że pewne decyzje (również mentalne w naszej głowie) zostaną podjęte i że to takie “rozproszone centrum nauki”, o którym wspomniałem, jednak powstanie. Rozproszone w rozumieniu, że nie zlokalizowane w jednym czy dwóch miejscach. Bo to będzie zawsze taka plomba, taki dodatek. Rozproszone czyli takie, które dużo bardziej integruje tkankę miejską, w tym mieszkańców miasta czy regionu, z nauką i technologiami.

Kto powinien tworzyć takie “rozproszone” centrum nauki?
Ja nie jestem prawnikiem, a to jest trochę pytanie prawne. To jest też pytanie biznesowe -to da na to pieniądze. Z całą pewnością jedna instytucja, czy to będzie Miasto Katowice, czy marszałek woj. śląskiego czy Uniwersytet Śląski jako największa uczelnia w regionie… Jedna instytucja tego finansowo nie udźwignie. Nawet gdyby miała te pieniądze, to nie powinna dźwigać tego przedsięwzięcia. To powinno być dzieło jakiegoś konsorcjum, grupy instytucji, w którym te wrażliwości, zupełnie inne od siebie: uczelniane, samorządowe, miejskie, czy władz metropolii GZM, powinny mieć odzwierciedlenie w finalnym kształcie takiego Centrum Nauki w takiej konstrukcji.

Tomasz rozek ksiazka kosmos

Może Cię zainteresować:

Tomasz Rożek napisał książkę dla dzieci "Jak działa kosmos". Premiera w maju, ale można już zamawiać

Autor: Katarzyna Pachelska

05/04/2023

Planetarium i Muzeum Astronomii w Szanghaju

Może Cię zainteresować:

Kolejny dowód, że Planetarium Śląskie to dzieło światowej architektury: skopiowali je Argentyńczycy [ZDJĘCIA]

Autor: Marcin Zasada

05/04/2023

Uniwersytet Śląski przywołany, ważny dla nas… ale powiedzmy sobie szczerze. W rankingach uczelnianych nie pnie się jakoś wysoko wciąż. Mają nasze uczelnie szansę dobiec do czołówki?
Mówiąc "czołówka" masz na myśli 5 najlepszych uniwersytetów na świecie? To nie, nie mają szans

Marzy mi się, byśmy pojawili się chociaż w jakimś europejskim rankingu.
Nie znam zbytnio europejskich rankingów, znam światowe i tam jesteśmy daleko za najlepszymi. Ale musimy mieć świadomość, że najlepsze uczelnie są w krajach, gdzie nie było wojny od wielu wielu lat, a jak była, to prowadzona daleko poza granicami. To gospodarki, które z różnymi fluktuacjami, ale rozwijały się od dekad. Gdzie stabilność polityczna spowodowała, że uczelnie były stabilnym elementem układanki społecznej. Widzimy czołówki tych rankingów. W nich te uczelnie i kraje. My tam nie dobiegniemy Ale jako uczelnie.

A jako nie uczelnie?
Tak. Gdy spojrzymy na poszczególne wydziały, katedry, instytuty, to biec nie musimy, bo w wielu przypadkach już tam jesteśmy. W swoich dziedzinach: np. w astronomii, jesteśmy jednymi z najlepszych na świecie. Naukowcy zajmujący się fizyką cząstek są jednymi najlepszymi na świecie. W związku z moją współpracą z Europejską Agencją Kosmiczną miałem okazję być w kilku/kilkunastu instytucjach zajmujących się naukami związanymi z kosmosem. Wszędzie byli… polscy naukowcy. Wszędzie tam mówiono, że polscy naukowcy i inżynierowie są w tych dziedzinach już dawno “światowym top-em”. Gdy nie ma się odpowiednich warunków, można być w tym "topie", ale nie robić rzeczy topowych. I o tym możemy rozmawiać. By człowiek, który jest wybitny w swojej dziedzinie mógł robić wybitne rzeczy na miejscu. I tu mamy dużo do zrobienia. Ale myślę sobie, że to jest nasza dobra cecha… Chcemy być “hop do przodu”, wyżej, lepiej. Ale musimy mieć świadomość, że budowanie swojej pozycji w nauce musi długo trwać. I żebym nie był źle zrozumiany. To nie jest zaciąganie hamulca ręcznego pod tytułem “nie starajmy się”. Przeciwnie. Starajmy się, ale starajmy się też racjonalnie spojrzeć na to i zdać sobie sprawę, że najwięksi naukowi gracze swoje pozycje budowali przez kilkadziesiąt lub sto kilkadziesiąt lat a nie 15-20.

To weźmy te 15 lat. Odejmijmy od dziś. Tyle działasz w mediach. Jesteś dziś jednym z topowych edukatorów naukowych w Polsce. Na podium od wielu lat. Jeśli chodzi o social media, rozpoznawalność, setki tysięcy widzów odcinków. I to bez clickbajtów. Czyli nauka da się lubić w takiej klasycznej formie.
To, czy jestem na podium czy jestem w topie - ja tego nie oceniam. To są twoje słowa i nie będę się do nich odnosił. To miłe i sympatyczne. Jednak moim celem nigdy nie było być czołówce czy na podium. To po pierwsze. Moim celem nigdy nie były wysokie zasięgi. Obydwaj wiemy dobrze, że zasięgi można zdobywać na wielu różnych poziomach. Ale mówienie o nauce wydaje się możliwością najbardziej beznadziejną. Dużo łatwiej jest osiągnąć zasięgi na przykład mówiąc o tematach mało twórczych czy mało inspirujących. Nigdy nie było tak, że robiłem tematy tak, by wykręcać za wszelką cenę wysokie zasięgi. Więc to jest tak, że nie postrzegam za porażkę sytuacji, gdy jakiś mój film nie ma odsłon 500-600 tys. tylko np. 100 czy 200 tys. Porażka, bo ma dużo mniejszy zasięg, niż inne. Nie mówię tak… Mówię “fajnie, że udało się zrobić film na temat spoza trendów, spoza aktualności, na temat, za który nie zabrałoby się wiele innych redakcji, uznając, że to jest za mało sexy i nie ma co marnować zasobów". A mimo to zobaczyło to… 100 tys. osób. Mam takie podejście

Masz też takie podejście, by grupę docelową systematycznie odradzać? Z sukcesami. Mam na myśli projekt Nauka To Lubię Junior. Ale też wspólnie z żoną napisałeś nową książkę dla dzieci “Jak działa Kosmos”. Wybrałeś rozumiem temat, bo kosmos to Twój największy konik?
Też. Ale też mam świadomość, że kosmos to temat, który bardzo ale to bardzo fascynuje najmłodszych ludzi. Widzę to na warsztatach, widzę to na spotkaniach z młodzieżą, że są takie tematy, którymi się fascynują mocniej. I ja im się nie dziwię. Pół roku temu powstała książka “Jak Działa Człowiek”, teraz “Jak Działa Kosmos”, na mojej liście jest również kilka pomysłów z tej serii. Nie wydaje mi się, bym wszystkie zrealizował, ale zobaczymy… może będę długo żył. Jednak kosmos jest bardzo wysoko w sferze zainteresowań dzieci. Więc nie mogłem w swoich działaniach i treściach go pominąć. Jakiś czas temu wyprodukowałem serial o sondzie kosmicznej (częściowo animowany, dla dzieci). Trochę inspirując się kształtem tej sondy, jej obrazem, napisałem książkę “Jak Działa Kosmos’.

Przy okazji współtworzenia filmu "Archikosmos" jakiś czas temu ponownie uświadomiłem sobie, że najbardziej kosmicznym miastem w Polsce są Katowice. Osiedle Gwiazdy, Kosmonautów, Spodek. Oby jak najwięcej kosmicznych rzeczy w regionie. Ty krążysz jak sonda jednak pomiędzy dwoma. Śląskiem i Warszawą. Słuchasz, obserwujesz, analizujesz, widzisz zmieniający się świat wokół nas, tłumaczysz go. Weźmy na warsztat takiego 35-letniego górnika z regionu. Ma syna, który jest odbiorcą Twojej książki. Gdzie Ty widzisz przyszłość jego ojca, tej rodziny, kolegów z branży wydobywczej za te 5-10-15 lat. Może syn zainteresowany nauką zainspiruje ojca do czegoś zaskakującego?
Np. do kosmicznego górnictwa…

No ale tak na serio?
Tak serio. Ja mówię całkiem poważnie. W przyszłości pozyskiwać będziemy minerały z asteroid, planetoid. To całkiem pewne. Raczej wątpię w to, czy ktoś, kto pracuje dzisiaj w przemyśle wydobywczym, tam na dole, zdąży się przebranżowić w górnika kosmicznego, bo to są zupełnie różne wyzwania i technologie. No chyba, że syn, kilkulatek, stwierdziłby, że zacznie studiować robotykę, planetologię, informatykę, zostanie inżynierem… To wtedy już bliżej. Wtedy rodzinne tradycje, które ciągną się od kilku pokoleń, może będą kontynuowane za 1-2 pokolenia w przypadku jakiejś niewielkiej grupy ludzi w kosmosie.

Brzmi jak jakiś “kosmos” w porównaniu z rzeczywistością… węglową.
Oczywiście nie wiem jak będzie świat wyglądał za 5 czy 10 lat… Ale niedawno sprawdziłem sobie wykres wydobycia węgla na Śląsku i w Zagłębiu. W liczbie ton. Nie wszyscy mają świadomość, ale my w tym momencie mamy wydobycie węgla na poziomie mniej więcej takim samym jak w okolicach końca I wojny światowej. Szczyt wydobycia to był koniec lat 70. XX wieku. Jak na to tak spojrzymy, to od 45 lat zmieniły się systemy polityczne w Polsce i Europie, mieliśmy kilkanaście rządów, zmieniły się zapatrywania na węgiel, technologie, w nauce - wszystko co tylko mogło. A wydobycie i tak spadało. To jest tak zwany “megatrend”. My możemy myśleć, że coś da się z tym z robić, ale to jest tak naprawdę pewna rzeczywistość, którą my możemy próbować zawrócić jak… kijem można zawrócić płynącą rzekę. Ci, którzy będą jeszcze próbować to zawrócić - zaliczą porażkę. Ci, który na to spojrzą, powiedzą “tak wygląda świat teraz, co mam zrobić by w tej zmianie funkcjonować” - wygrają.

Syn górnika może jeszcze wygrać?
Gdybym widział taką scenę, że syn górnika kupuje moją książkę o kosmosie, to powiedziałbym ojcu, że zależy mi, żeby syn dostał wiatru w żagle, bo taka książka może go zainspirować. Następnie zapytałbym młodego o imię, bo chętnie napisałbym mu dedykację. Gdyby zapytał mnie o zawód przyszłości, to nie opowiadałbym o zawodach, które będą poszukiwane w przyszłości. Bo tego nigdy nie wiemy na 100 procent. Ale wiemy, jakie będą poszukiwane kompetencje. To: elastyczność, otwartość, umiejętność współpracy z grupą itp… O tym bym wolał rozmawiać.

Co można poradzić uczniom w kwestii wyboru zawodu na przyszłość?
Wydaje mi się bardzo nie fair w stosunku do młodych ludzi, gdy patrzy się (rodzic, rodzina, nauczyciel) na rankingi konkretnych zawodów i mówi się pod koniec podstawówki, na etapie wyboru profilu w szkole średniej “wiesz co, potrzeba takich a takich zawodów, takich pracowników: menedżerów, prawników, lekarzy”... A ja sobie myślę, że skoro on ma przed sobą jeszcze 4 lata liceum i kolejne 5-6 lat studiów, czyli z grubsza około 10 lat przed sobą… Jak wyglądał świat 10 lat temu, jak wygląda dziś, a jak będzie wyglądał za 10 lat? Patrzyć w rankingi dzisiejsze i je projektować wobec sytuacji za 10 lat to błąd i grubo nie fair. Ale patrząc na trendy wydaje mi się, że powinniśmy rozmawiać nie o konkretnych zawodach, ale konkretnych kompetencjach, które na szczęście można rozwijać też samemu. Ale warto, by właśnie je rozwijała szkoła.

Albo to "rozproszone centrum nauki”....
Tak, to wiąże się mocno z tym, od czego zaczęliśmy, czyli zintegrowania miejsca, w którym żyjemy, z nauką i technologią. Dopiero wtedy, gdy to integrujesz. Nie w jednym budynku. Wtedy widzisz, jak nauka i technologia zmieniały się w czasie. Więc zawsze nieracjonalne jest betonowanie się w jednej technologii, że jakieś konkretne rozwiązanie, jedno naukowe podejście, będzie wieczne. Nie będzie

W takim razie odnosząc się do kompetencji a nie zawodów.: Dziękuję za udaną współpracę.


Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.

Małgorzata Włodarczyk-Biegun

Może Cię zainteresować:

Dr inż. Małgorzata Włodarczyk-Biegun z Politechniki Śląskiej, laureatka Nagrody Naukowej „Polityki”: Nie mam presji na karierę naukową. Chcę realnie pomagać ludziom

Autor: Katarzyna Pachelska

23/02/2024

Tomasz Rożek

Może Cię zainteresować:

Tomasz Rożek: Polska szkoła nie uczy tego, czego powinna. Zgodziliśmy się na dziadostwo

Autor: Michał Wroński

22/12/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon