Srebrny chrysler rezyduje tu już dobrych kilka miesięcy. Nieruszany, nawet nieposprzątany. Zaparkowany praktycznie w krzakach, porastających brzeg rzeki Kłodnicy, przepływającej przez Ligotę i Panewniki w stronę Rudy Śląskiej, i dalej do Odry.
Na drzwiach samochodu można odczytać nazwiska: Dobromir Sośnierz i Ewa Zaniewska, napisy "W obronie zmotoryzowanych" i "Konfederacja. Wolność i Niepodległość" oraz hasła, m.in.:
- "Wycofamy PiS-owskie podwyżki mandatów",
- "Podniesiemy limity prędkości",
- "Obniżymy opodatkowanie paliw",
- "Wycofamy zakaz produkcji samochodów spalinowych od 2035",
- "Ułatwimy uzyskiwanie prawa jazdy".
Mało tego, na szybie widnieje też naklejka "MEP", czyli przepustka dla posłów Parlamentu Europejskiego, umożliwiająca parkowanie w pobliżu budynków PE.
Nie ma wątpliwości, że samochód należy do Dobromira Sośnierza, katowickiego polityka, byłego posła do Parlamentu Europejskiego z ramienia partii KORWiN, po rezygnacji Janusza Korwina-Mikkego z mandatu (2018-2019) i Sejmu RP z Konfederacji. Wolność i Niepodległość (2019-2023), z wykształcenia teologa, który w wyborach z 2023 i 2024 nie uzyskał reelekcji ani do Parlamentu Europejskiego, ani do Sejmu.
To właśnie w czasach posłowania do Sejmu, Sośnierz wraz z innymi politykami Konfederacji założyli Parlamentarny Zespół ds. Obrony Kierowców, uciśnionych, wg nich, coraz bardziej opresyjnym prawem.
Samochód z hasłami w obronie zmotoryzowanych porzucony w krzakach
Teraz samochód z hasłami w obronie zmotoryzowanych stoi w Katowicach, porzucony w krzakach. Stoi na terenie prywatnym, więc straż miejska nie ma podstaw, by go wywieźć (zarządca drogi decyduje, czy do porzuconego samochodu potrzebna jest interwencja straży miejskiej). Właściciel działki pewnie nie wie nawet, że chrysler Sośnierza u niego rezyduje na stałe. Choć można się domyślić, co by zrobił, gdyby wiedział - na drzewie wywiesił kartkę "Teren prywatny. Zakaz wyrzucania śmieci".
Dobromir Sośnierz nie wypiera się, że to jego samochód stoi od miesięcy przy rzece.
Jak wyjaśnia w rozmowie z nami Sośnierz, samochód się zepsuł, a on nie ma go teraz jak naprawić. Dziwi się jednocześnie, że komuś przeszkadza to, że tam stoi. Jak tłumaczy, nie udało mu się znaleźć właściciela terenu, na którym postawił samochód, a gdyby ten chciał się z nim skontaktować, to - ponieważ samochód jest oklejony - to właściciel wiedziałby, do kogo należy.
Dodaje, że to kolejne miejsce postoju auta, bo z poprzedniego parkingu kazano mu się z nim wynieść.
Czy to nie hipokryzja, że obrońca zmotoryzowanych porzuca swoje auto? Dobromir Sośnierz tłumaczy, że to, że jest obrońcą kierowców, nie znaczy, że jest jednocześnie wielbicielem motoryzacji. Jak twierdzi Sośnierz, po prostu nie lubi opresyjnego prawa.
Może Sośnierz nie łamie prawa, skoro właściciel terenu nie interweniuje, by usunął samochód z jego działki, ale to jednak wstyd, by polityk, były poseł i przedstawiciel Polski w Parlamencie Europejskim porzucał, ot tak, samochód na czyimś terenie, bo akurat tam je dopchał. Słaba reklama polityczna...

Może Cię zainteresować: