Zabytkowy bytomski Bulwar na ostatnich zdjęciach przed barbarzyńskim wyburzeniem. Kto i po co fotografował?

To historia dla tych wszystkich, którzy powtarzają mit o Śląsku, który opływał w dostatki w gierkowskiej Polsce. Spójrzcie na te kamienice. Czy tak wygląda najważniejszy ośrodek przemysłowy w kraju robotniczego kultu i kolektywnej produkcji? Oto dokumentacja jednego z najbardziej kompromitujących przedsięwzięć PRL-owskiego walca, który rozjeżdżał górnośląskie miasta w drodze ku rozwojowi. Bytomski Bulwar na ostatnich zdjęciach przed wyburzeniem i rozszabrowaniem.

Dokumentacja? Zanim zabudowa składająca się z 23 kamienic w zwartym kwartale w samym centrum Bytomia została wysadzona w powietrze, sumiennie je zinwentaryzowano (na przełomie roku 1979 i 1980). Nie chodziło bynajmniej o ocalenie architektonicznego bogactwa miasta na zdjęciach. Fotografie wykonane na zlecenie Komisji Rzeczoznawców ds. Artystycznych (przy Spółdzielni Pracy Twórczej Polskich Artystów Plastyków) były... katalogiem sztuki. Tej sztuki, którą przed zburzeniem starych kamienic można było wykuć z murów i "odzyskać", najczęściej daleko od Bytomia.

Na części zdjęć widać ponumerowaną sztukaterię bogato zdobionych kamienic, zwłaszcza od strony Piekarskiej czy Jainty, gdzie mieścił się dom słynnego Ignatza Hakuby, bytomskiego króla piwa: przedsiębiorcy i filantropa. Jak głosi legenda, w "odzysk" rzeźb, balustrad czy elementów wnętrz zaangażowany był sam prof. Wiktor Zin, wówczas generalny konserwator zabytków i to w randzie wiceministra kultury. Jak wiemy, ledwie ułamek rzeźbiarskiego bogactwa pozostał (rzeźby na murze filii Muzeum Górnośląskiego) lub w cudownych okolicznościach (rzeźba Hakuby) wrócił do Bytomia. Słynne "Cztery pory roku" (są w przedstawianej dokumentacji) po prostu przekazano Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Historia trochę jak ze śpiącym lwem Kalidego. Z tą różnicą, że o pamiątki po kwartale nikt się nie upomniał.

Gierkowska legenda. Czarna

Teraz o gierkowskim micie na Śląsku. Górnicy żyli jak panowie, ludzie przyjeżdżali tu ułożyć sobie życie, tu była praca, płaca i mieszkanie. Były książeczki górnicze, towar w sklepach i wielki romantyzm budów. Prawda? Tylko częściowa. Po pierwsze, spójrzmy na kamienice obfotografowane przez warszawskich inwentaryzatorów. Czy tak wygląda dobrze prosperujące miasto, zapewniające (w szczytowym momencie) 2 proc. PKB całego kraju? Odrapane elewacje, brudne okna przywodzą na myśl raczej mroczne czasy restrukturyzacji przemysłu, a nie wielką epokę cywilizacyjnego postępu. O bezwzględnej eksploatacji bogactw naturalnych pod Bytomiem nie trzeba dodawać słowa.

Popatrzmy na pamiątki po tej epoce w śląskich (i zagłębiowskich) miastach. Ktoś powie: budowano osiedla. Tak. Po marksistowsku: w bazie zawsze byliśmy mocni, ale na nadbudowę wyobraźni już nie starczyło. Estakada w Chorzowie pociągnięta przez środek pięknego rynku. W Będzinie po rynku nie ma nawet śladu, bo stanął na drodze do Huty Katowice.

Tow. Zdzisław Grudzień mawiał, że ze Śląska należy uprzątnąć „pruskie rupiecie”. Tak było w Katowicach, w których w 1976 – ponoć z dnia na dzień – podjęto decyzję o zrównaniu z ziemią tzw. „Zamku Wincklerów” przy dzisiejszej Al. Korfantego. W Bytomiu zrównano z ziemią 23 kamienice. Trudno powiedzieć, po co dokładnie. Po kwartale został pusty plac, bo na budowę czegokolwiek nowego zabrakło pieniędzy. Tak wysoki był koszt rozbiórki w 1980 roku. To tylko potwierdza, że zabytkową zabudowę wystarczyło wyremontować. Ale lokalni kacykowie (i architekci) nie zaprzątali sobie głowy takimi szczegółami.

Na Śląsku... nie ma co ratować

Architekci uczestniczyli w wydawaniu wyroku na bytomskie śródmieście, gdy w 1972 roku, na zlecenie prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Bytomiu, ogłoszono konkurs na opracowanie koncepcji jego zagospodarowania. Zakładał on jedno wielkie burzenie miasta od Rynku (wówczas placu Poli Maciejowskiej) w kierunku zachodnim. A więc również kwartał przy Kościuszki, następnie sąd oraz gmach aresztu śledczego. Również projektanci mogli wykazać się w budowaniu nowego ładu przestrzennego w poniemieckim mieście.

W monografii Bytomia z 1979 roku Alfred Sulik pisał: „Po wyburzeniu istniejącej zabudowy, zakłada się rozpoczęcie budowy domu towarowego Centrum w rejonie ulic Pokoju, Jainty, Piekarskiej i Kościuszki”.

Większość założeń "wielkiej rewaloryzacji" śródmieścia Bytomia nie została (szczęśliwie) zrealizowana. Temat przeciągał się z roku na rok, aż zapadła decyzja - w 1979 roku: "Burzymy!". Można przy tym dywagować, czy gdyby miejscowi towarzysze nie byli aż tak gorliwi, Bulwar przetrwałby do naszych czasów. Być może zabrakło kilku miesięcy, bo komuniści na każdym poziomie zmagali się z masą problemów: od recesji, politycznych konfliktów po niepokoje społeczne. Zaraz potem był przecież stan wojenny i skończył się zapał modernizacyjny.

Tyle dywagacji. Fakty są takie, że jedno z najbardziej fotogenicznych (za Niemca) miejsc na Górnym Śląsku: z piękną zabudową, sklepami, knajpami i usługami, w Polsce - i to tej w najlepszym ponoć wydaniu PRL - zostało najpierw potwornie zapuszczone, a potem wstyd pochowano w gruzach. No i niemal to wszystko, co dało się ocalić, wywieziono z Bytomia. Mocarstwo kolonialne melduje się w kolonii i bierze. Raz węgiel, raz... poniemieckie (przecież) rupiecie. To tylko pokazuje, że w rzeczywistości, w której partyjny kacyk, jak w filmie, wskazuje palcem, gdzie będzie osiedle, a gdzie jezioro, nie liczono się absolutnie z nikim i niczym. I z całą pewnością nikt nie przejmował się, że na Śląsku warto ratować cokolwiek, gdy priorytetem było fedrowanie.

Po 30 latach na pustym placu po zabytkowym kwartale zbudowano centrum handlowe Agora. Jak na ironię: to w praktyce realizacja pomysłu na bytomskie śródmieście z 1972 roku. Wtedy też kamienice zamierzano zastąpić wielkimi domami towarowymi w "nowoczesnych formach".

Ostatni gorzki wniosek: ile lat z tych świętowanych wciąż 100 lat "powrotu do macierzy" można na Śląsku uznać za czas choćby zrównoważonego rozwoju?

PS. Dokumentacja bytomskiego Bulwaru najprawdopodobniej przez lata leżała w piwnicach urzędu miejskiego. Dwa lata temu tam została odnaleziona przez Macieja Bartkowa (radny, badacz historii miasta) oraz pracownika urzędu, Tomasza Saneckiego. "Znaleźliśmy plansze ze zdjęciami w stercie starych papierów" - mówi Bartków. Znalezisko zostało zabezpieczone, były nawet plany (dotąd niezrealizowane), by wykorzystać materiały na specjalnej wystawie.

Bytom, którego nie było

Może Cię zainteresować:

Śląsk, którego nie było: niezrealizowane projekty śródmieścia Bytomia z lat 70. Bulwar miał zostać wymazany z mapy, a mogło być jeszcze gorzej

Autor: Marcin Zasada

05/11/2022

Polsko niemiecka granica w Bytomiu 1922-1939

Może Cię zainteresować:

Bytom, ostatni przystanek przed Polską. Gdzie w mieście przebiegała polsko-niemiecka granica?

Autor: Redakcja Bytomski

31/08/2022

Bytom w kolorze

Może Cię zainteresować:

Takiego Bytomia już nie ma. Grafik pokolorował stare zdjęcia zaginionego miasta i efekt jest fascynujący

Autor: Tomasz Borówka

22/06/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon