Zmarł Franciszek Pieczka. O jego śmierci poinformowała rodzina. Wielki śląski aktor miał 94 lata

Franciszek Pieczka nie żyje. Miał 94 lata. Wybitny aktor zmarł w piątek, 23 września, po południu. Jak podało radio RDC, o jego śmierci poinformowała rodzina.

Fot. Teatr Powszechny/Katarzyna Marcinkiewicz
Franciszek Pieczka

18 stycznia skończył 94 lata. Urodził się w 1928 roku w Godowie, wsi nieopodal Wodzisławia Śląskiego. W 1954 roku skończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Karierę aktorską zaczynał w Teatrze Dolnośląskim w Jeleniej Górze. Przez większość kariery związany najpierw z Teatrem Ludowym w Krakowie-Nowej Hucie, a następnie (od 1975 roku) z Teatrem Powszechnym w Warszawie.

O aktorstwie mówił tak: „Powiem panu, co to znaczy być dobrym aktorem. Trzeba najpierw być człowiekiem, żeby również jako aktor móc zawsze spojrzeć w lustro i nie wstydzić się za siebie. Z tym dziś bywa różnie”.

Od małego był zafascynowany kinem: jako 10-latek wymykał się z domu, by zobaczyć film na wielkim ekranie. „Ojciec nie chciał, żebym do kina chodził. Mówił, że to świństwo, deprawacja i bezbożność. Gdy w 1938 roku Polacy wkroczyli na Zaolzie, pomaszerowałem z Godowa do czeskich Petrovic, żeby zobaczyć „Znachora”. Kazimierz Junosza-Stępowski był w tej roli nieprawdopodobny! Ze starszymi kolegami zasuwaliśmy do kina z kilkanaście kilometrów na piechotę” - opowiadał.

„Wróciłem do domu, a ojciec już czekał na mnie z pasem. Lał mnie pasem po gołym tyłku i krzyczał: Jo ci dom Znachora! Jo ci dom Znachora!. Gdy już zostałem aktorem, żartowałem z ojcem: Widzisz, jak to bicie pasem mi było potrzebne. Później chodziłem też oglądać filmy w Wodzisławiu. I tata dalej był nieprzejednany: „Pierona, żeby tam bomba jaka rypła, żeby to bezbożnictwo rozwaliła!” - mówił aktor.

Pieczka wychował się w tradycyjnej śląskiej rodzinie. Jako najmłodszy z sześciorga rodzeństwa wbrew woli rodziców został aktorem, choć w młodości imał się różnych zajęć, był np. kościelnym organistą, ale i górnikiem, jak jego ojciec i dziadek. „Ojciec polecał mi tę robotę: »Patrz synek, na gowa ci nie kapie, dyszcz nie lyje, pod dachem, żeś jest głęboko«. Mówiłem na to: »Wiesz tata, ja to bym nie chciał, żeby było z nami jak w tym powiedzeniu: ojciec muzyk, a syn trąba«. Ale ojciec próbował. Jego kolega załatwił mi pracę na kopalni Barbara-Wyzwolenie w Chorzowie. Zjeżdżałem na dół, ale nie kopałem węgla, tylko przekopy w kamieniu się biło. Wierciliśmy, strzelaliśmy, a jak gruz spadł, to sercówami ładowaliśmy na wózki. Ciężka, fizyczna harówa. O tym, że nie nadaję się do górnictwa, ostatecznie przekonałem się w dniu, w którym rębacz w ostatniej chwili wyciągnął mnie spod walącej się ściany. Płacono nam od metra przekopu, więc nie było czasu na rozmyślanie. W pewnym momencie poślizgnąłem się i upadłem na stalową płytę, na którą leciał odstrzelony kamień. Gdyby przodowy mnie nie zauważył, zginąłbym na miejscu”.

Franciszek Pieczka zagrał w ponad stu filmach. Widzowie pamiętają jego wybitne role w „Ziemi obiecanej”, „Potopie”, „Quo vadis”, „Konopielce” czy „Jańcio Wodniku”. Dużą popularność i sympatię zyskał jako Gustlik w serialu „Czterej pancerni i pies”. Śląscy widzowie na zawsze zapamiętali go m.in. za role w "Perle w koronie" i "Paciorkach jednego różańca" Kazimierza Kutza.

Jerzy Trela

Może Cię zainteresować:

Zmarł Jerzy Trela. Wybitny aktor grał w szeregu filmów o tematyce śląskiej, szczególnie w reżyserii Kazimierza Kutza

Autor: Redakcja

15/05/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon