10 wyjątkowych miejsc z miejskich legend Śląska i Zagłębia: koniec świata, paszporty i plan hakenkrojca

Śmiejemy się z nich, tworzymy memy, albo wręcz przeciwnie – straszymy nimi dzieci i dorosłych, opowiadając koszmarne historie, jakie spotkają każdego, kto się tam nieopatrznie zapuści. Miejsca – legendy: dzielnice, osiedla, całe miasta. Ich tropem ruszamy dziś przez Górny Śląsk i Zagłębie.

fot. GZM
Sosnowiec

1. Sosnowiec. Kraina za rzeką. Bez paszportu nie wjedziesz

Sosnowiec, czyli mityczne miejsce za Brynicą. Obiekt żartów (lepszej lub gorszej jakości) dla Hanysów z drugiej strony granicznej rzeki. Do Sosnowca – wiadomo, należy podróżować z paszportem, a jadąc na „kole” pamiętać o tym, że na moście między Mysłowicami, a Sosnowcem w magiczny sposób stanie się ono rowerem.

Miejsce, o którym złośliwi mówią, że to najbardziej wysunięta na południe dzielnica Warszawy (a Warszawa, wiadomo, co wam będziemy tłumaczyć…) i za sprawą którego mieszkania na najwyższych piętrach wieżowców w Katowicach mają być tańsze, bo sami wiecie, co z nich widać.

Wydaje się, że sami sosnowiczanie zaczęli te żarty traktować jako część swego dziedzictwa – dowcip o niższych cenach za wyżej położone mieszkania obrócili na wspak śmiejąc się ze stołecznych Katowic, a kilka lat temu ratusz sam rozpoczął druk paszportów, które tak naprawdę były folderami reklamującymi miejskie atrakcje. Taryfa ulgowa w sprawie dowcipów o Sosnowcu jest jednak ulgowa póki żartujący nie przekroczy cienkiej czerwonej linii. Po jej naruszeniu intruz musi się liczyć z internetową szarżą prezydenta Sosnowca, a ten jeńców nie bierze...

2. Chebzie pętla - naprawdę istnieje

„Pyntla” w Chebziu to, wedle miejskiej legendy, bliżej nieokreślony koniec świata, gdzie wrony zawracają i zakrzywia się czasoprzestrzeń. Miejsce tak odległe, że można by wątpić, czy faktycznie istnieje, gdyby nie kilka regularnie tam zmierzających linii tramwajowych (w sumie na „pyntlę” można dojechać z Bytomia, Zabrza, Świętochłowic, Chorzowa, Katowic oraz rzecz jasna innych dzielnic Rudy Śląskiej).

Nie brak takich, którzy wciąż wątpią w istnienie „pyntli”, gdzieś w głębi serca podejrzewając, że to niemożliwe, by ten cudaczny twór był rzeczywistością. Może to żart motorniczego, spisek Tramwajów Śląskich, a może masowa halucynacja? Są tacy (mamy na to dowody), którzy specjalnie wybrali się w przejażdżkę do Chebzia, aby na własne oczy sprawdzić realność istnienia tamtejszej „pyntli”.

Zobaczyli i uwierzyli, ale nawet ci oświeceni nie mogą powiedzieć, że tak naprawdę w pełni poznali tą najmniejszą z dzielnic Rudy Śląskiej. Bo czy wiedzą o co chodzi z tym lepieniem tytek w Chebziu i skąd na środku tutejszego słynnego ronda (na jego wspomnienie blednie niejeden kierowca) wziął się samotny tramwaj?

Chebzie pętla w Rudzie Śląskiej
Oto dowód: Chebzie pętla w Rudzie Śląskiej istnieje naprawdę. Fot. M. Wroński

3. Marklowice - tutaj na noc asfalt zwijają….

Czemu sołtys z Marklowic ma okrągłe pole? Bo kupił konia z cyrku. A czemu tamtejszy proboszcz ma wielki brzuch? Bo się nowego wikarego spodziewa. I tak jeszcze można by długo. Marklowice przez lata były w śląskim humorze tym, czym Wąchock w humorze ogólnopolskim. Wice o nich opowiadali nawet ci (a może zwłaszcza oni), którzy nigdy tam nie dotarli, co akurat nie dziwi, bo da się przejść przez życie nie zaglądając do tej niewielkiej gminy w powiecie wodzisławskim. Wice przede wszystkim jednak opowiadał w radiu słynny Masztalski, który otrzymał nawet tytuł honorowego obywatela Marklowic.

Jak widać mieszkańcy z dużym dystansem podeszli do źródeł swej popularności, działając w myśl starej marketingowej zasady, że nieważne, czy mówią źle, czy dobrze, ważne tylko, by nie przekręcali nazwy. Ba, gmina dorobiła się nawet własnej „maszyny do zwijania asfaltu” nawiązując w ten sposób do jednego z najbardziej popularnych dowcipów na swój temat.

4. Lipiny - czarna opowieść z promykiem światła

W Lipinach, jeśli wierzyć miejskiej legendzie, przed laty milicjanci zamykali się na noc w tamtejszym komisariacie i z drżeniem serca czekali nadejścia poranka mając nadzieję, że w międzyczasie nikt nie załomocze do drzwi. Nawet jeśli to wszystko nieprawda, to świetnie pokazuje ciągnącą się za tą świętochłowicką dzielnicą opinię. Skrzyżowanie Mordoru, nowojorskiego Harlemu i swojskiej „krainy cudów”, gdzie Kazik Staszewski mógłby kręcić drugą wersję teledysku do nagranego ponad 30 lat temu kawałka „Jeszcze Polska”.

W legendzie o Lipinach znajdziemy autentyczne kryminalne historie z policyjnych raportów, sygnalizowane przez socjologów bolączki tradycyjnych śląskich osiedli epoki transformacji i żal starych mieszkańców za lepszymi czasami, ale również „podkręcone” tytuły tabloidów (bo rzeczy, które gdzieś indziej by przeszły bez większego echa, tu uruchamiają lawinę komentarzy), kiepskiej jakości dowcipy i opowieści kompletnie wyssane „z czapy”. W legendzie raz do roku jest też jednak miejsce na promyk światła – w Boże Ciało to właśnie tutaj zjeżdżają fotoreporterzy z całej Polski, by uwiecznić słynną procesję, w której idą ubrani w tradycyjne śląskie stroje mieszkańcy.

5. Bojków - wszystko przez tych złośliwych sąsiadów

„Jak my się jako dzieci pośmiać chcieli, to my zawsze starkę prosili: o szywołdzianach opowiedzcie, o szywołdzianach” – czytamy w antologii „Bery to nie tylko gruszki czyli rzecz o humorze śląskim” autorstwa Doroty Simonides. Szywołdzianie, czyli mieszkańcy dzisiejszego gliwickiego Bojkowa mieli onegdaj być synonimem głupich sąsiadów. Faktycznie, historie jak mieszkańcy wioski zbudowali ratusz bez okien i potem łopatami, czy wiadrami światło do niego nosili mają w sobie coś z absurdalnego humoru Monthy Pythona. Legendę o średnio rozgarniętych szywołdzianach kolportowali nieżyczliwi im sąsiedzi, których miała kłuć w oczy narodowo – językowa odrębność tychże.

Dzieje dawnego Schewaude. (Szywŏłdu) zakończyła II wojna światowa i dziś legenda tego miejsca powraca już tylko w gronie koneserów lokalnej historii.

7. Wilcze Gardło - z góry widać najlepiej, ile warte są legendy

Do dziś przetrwała natomiast miejska legenda o innej części Gliwic – Wilczym Gardle. Wedle niej, zbudowane na przełomie lat 30. i 40. XX wieku osiedle, przeznaczone dla członków NSDAP, SA i SS powstało na planie nazistowskiego hakenkrojca. Druga wersja, jeszcze lepsza: kanalizację zbudowano w tym samym kształcie. Opowieść świetnie nadająca się do powtarzania przy kuflu w gospodzie w piątkowy wieczór, w pakiecie z historiami o złotym pociągu, czy tajnych planach wunderwaffe zakopanych u szwagra w ogródku. Tyle, że opowieść ta jest nieprawdziwa.

Swego czasu w SLAZAGU pokazaliśmy, co tak naprawdę widać, jeśli spojrzy się z góry na Wilcze Gadło. I nie, nie jest to właśnie to, o czym można usłyszeć w miejskiej legendzie.

8. Radzionków - cydr lał się strumieniami, a mistrzowie zbierali baty

Mówisz Radzionków i myślisz „cidry”. Cidry jak cydr. Miejska legenda każe w tej nazwie szukać bowiem śladów produkcji jabłkowego napoju, chociaż historyczne śledztwo SLĄZAG-a wykazało, że faktycznie cydru w Radzionkowie nie produkowano. Co jednak nie znaczy, że nie spożywano. Co to, to nie. Cydr w Cidrach był znany i lubiany już pod koniec XIX stulecia.

Drugim źródłem lokalnej legendy są oczywiście piłkarze tutejszego Ruchu Radzionków z Ecikiem Janoszką na czele. Pod koniec zeszłego stulecia na krótko wskoczyli do ekstraklasy, ale styl w jakim to uczynili sprawił, że na maleńki, dopiero co usamodzielniony od Bytomia Radzionków zwróciły się oczy całej piłkarskiej Polski. W pierwszym sezonie baty na radzionkowskim stadionie zebrali niedawni, aktualni i przyszli i mistrzowie Polski. To było jak scenariusz filmowej opowieści o grupie naturszczyków z prowincji, którzy wdrapują się na szczyt. Skończyły się żarty, których nie szczędzili Cidrom mieszkańcy sąsiednich, dużo większych miast.

9. Czeladź - gospodarz ocalił stodołę i 150 lat kpin

Spotkajmy się na dworcu w Czeladzi. Tak mogliby odpowiadać rekruterzy, gdyby kiedyś standardowe „zadzwonimy” (na święty nigdy) stało się passe. Bo kiedy spojrzeć na mapę, to wygląda jakby pociąg na widok Czeladzi… uciekał. Prowadząca od Dąbrowy Górniczej linia w Będzinie gwałtownie skręca na południe, zmierzając do Sosnowca, a w Czeladzi mogą co najwyżej usłyszeć gwizd lokomotywy. Miało być inaczej, jeszcze w połowie XIX wieku miano wybudować łącznicę, którą pociągi z Zagłębia docierałyby do Bytomia, ale – wedle miejskiej legendy – inwestycję zablokował niejaki Nieszporek nie godząc się na puszczenie linii przez swoją stodołę.

Gospodarz Nieszczorek ocalił swoją stodołę, Czeladź straciła szansę na kolej, stając się obiektem żartów ze strony sąsiadów, którzy u siebie takich Nieszporków nie mieli.

Czeladź dworzec autobusowy
Dworzec w Czeladzi jest dworcem komunikacji miejskiej, a nie kolei. Fot. UM Czeladź

9. Rybnik - w czym gorszy jest od Paryża?

Można powiedzieć, że Paryż jest małym Rybnikiem – czytamy w serwisie Wiedza Bezużyteczna, którego autorzy w ten właśnie sposób podsumowali fakt, że w Rybniku postawiono mini replikę wieża Eiffla, mającą nawiązywać do pobliskiego osiedla „Paryż”. Za sprawą tej inwestycji miasto zaczęło być nazywane w mediach małym Paryżem.

- A to nie jest prawdą. Rybnik powierzchniowo jest większy niż stolica Francji (…) Skoro Rybnik ma wieżę Eiffla, do tego jest większy, to po co przepłacać – argumentują autorzy serwisu.

Trzeba przyznać, że jest w tym pewna logika, choć touroperatorzy najwyraźniej jeszcze jej nie dostrzegli i po staremu kierują turystów nad Sekwanę, a nie nad Nacynę.

10. Zimna Wódka - z taką nazwą skazana na sławę

O położonej po sąsiedzku, tuż za granicą województwa śląskiego, Zimnej Wódce w woj. opolskim wystarczyłoby napisać, że jest. Z taką nazwą ta górnośląska gmina musiała stać się tematem memów, żartów i stałym elementem wszelkich zestawień na najbardziej osobliwe adresy w Polsce, choć po prawdzie alkoholowe skojarzenia są błędne, gdyż pochodzi ona od zimnej wody, a nie od wysokoprocentowego napoju.

Checinski sosnowiec fanatyk

Może Cię zainteresować:

Marcin Zasada: Niech ktoś wreszcie zrobi film o prezydencie, który złomuje w necie hejterków jego miasta

Autor: Marcin Zasada

06/11/2023

Ruda Śląska Chebzie

Może Cię zainteresować:

Słynna pętla, dworzec roku, anegdoty i sen o szklanej wieży. Czyli witamy na Chebziu

Autor: Michał Wroński

01/01/2024

Wilcze Gardło

Może Cię zainteresować:

Osiedle Wilcze Gardło w Gliwicach ma swoją mroczną legendę. A co tak naprawdę widać na zdjęciach?

Autor: Tomasz Borówka

05/01/2024

Beczki cydru

Może Cię zainteresować:

Śląskie miasto, które słynie z cydru. Sami sobie tę legendę wymyśliliśmy

Autor: Patryk Osadnik

06/10/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon