Adrian Goretzki: Język śląski przestał pełnić funkcję wyłącznie kabaretową. Wolny rynek już to zweryfikował

Kiedyś język śląski obecny był głównie w kabaretach, jako narzędzie do tego, żeby rozśmieszać. Głównie ludzi poza Śląskiem – mówi Adrian Goretzki ze śląskiego biura językowego ponaszymu.pl. - To się zmieniło i śląski zaczął wchodzić „na salony”. Jest obecny w teatrze, literaturze czy instytucjach kultury – dodaje. Debata o języku śląskim w instytucjach kultury odbędzie się w chorzowskim Muzeum Hutnictwa. Jej współorganizatorem jest portal ŚLĄZAG.

fot. Radosław Kaźmierczak
Adrian Goretzki

Język śląski w instytucjach kultury to jeszcze niedawno było nie do pomyślenia. Przez lata wmawiano nam, że jest to język ludzi niewykształconych, którym można się posługiwać ewentualnie na placu czy w domu, ale nie w muzeum czy teatrze. Czy to się zmienia?
Zmienia się. Ten trend zaczął się gdzieś pod koniec lat 90. Nabrał tempa pod koniec pierwszej dekady tego XXI w., kiedy ten język śląski odczarowywano. Po upadku komunizmu skończyła się ta instytucjonalna presja, by język śląski wyrugować, uczynić go wyłącznie „wiejską gwarą”. To się przez lata działo w PRL-u w sposób zorganizowany, chociażby w szkołach. To się zmieniło właśnie w latach 90. XX w., a w ostatnich latach te zmiany nabrały prędkości i śląski można już powszechnie znaleźć w wielu miejscach, w przestrzeni publicznej – m.in. w instytucjach kultury, gdzie pełni nie tylko rolę taką, jak pełnił gdzieś tam w PRL-u, czyli tej ciekawostki, którą można pokazać w muzeum, ale pełni funkcję narzędzia komunikacji, czy też jest centralnym punktem sztuk teatralnych. Zmieniło się postrzeganie języka śląskiego na Górnym Śląsku. Ale również w Polsce język śląski zaczyna być postrzegany inaczej.

Te początki zmian, czyli lata 90. XX w., to jednak obecność języka śląskiego raczej na scenie kabaretowej, a nie w kulturze wyższej.
Lata 90. XX w. były w pewnym sensie przedłużeniem PRL-u pod kątem miejsca języka śląskiego w kulturze. Popularność sceny kabaretowej w latach 90. i na początku XXI w., niestety utrwaliła w jakimś sensie obraz śląskiego jako „śmiesznej gwary”. To jest stygmat, które zespoły kabaretowe – świadomie bądź nie - nadały językowi śląskiemu: nasz język jest wyłącznie narzędziem do tego, żeby rozśmieszać. Głównie ludzi poza Śląskiem.

Na szczęście to się zmieniło.
Tak. Sam fakt, że ktoś mówi po śląsku przestał być narzędziem rozbawiania. Język śląski przestał pełnić funkcję wyłącznie kabaretową i zaczął wchodzić na salony. W kulturze zaczęto go postrzegać jako język codzienny, język kontaktów domowych na Górnym Śląsku. Śląski stał się językiem również kultury wysokiej - książek, przekładów literatury pięknej, trafia na deski teatrów, czy też właśnie do instytucji kultury, takich jak chociażby muzea.

Jeżeli chodzi o muzea, to jednak całkiem dobrze nie jest. Roman Balczarek w ŚLĄZAGU próbował się umówić na zwiedzanie po śląsku w różnych śląskich muzeach i nie wszędzie to się udało.
Czytałem ten tekst (link: Czy śląskie muzea rzeczywiście są... śląskie? „Tu mówimy tylko po polsku"). W takich instytucjach jak muzea wiele zależy od kadry, jednak język śląski pojawia się w tych miejscach i jest to pozytywny proces. Choć przykro spogląda się na to, że - w mojej opinii - w Muzeum Śląskim język śląski jest sprowadzany jest do roli gwary, do tego nie ma tam nawet oprowadzania po śląsku. Wydawałoby się, że w tak istotnym muzeum, najważniejszym muzeum w regionie, opowiadającym jego historię, śląski powinien mieć stałe i istotne miejsce. To jest element niematerialnego dziedzictwa regionu, ale również przez to element niematerialnego dziedzictwa całej Polski.

Są też pozytywne przykłady, takie jak Muzeum Hutnictwa w Chorzowie. Tam można się umówić na zwiedzanie po śląsku. Pan, wspólnie z Grzegorzem Kulikiem, przygotował dla tego muzeum śląski przewodnik.
Bardzo się cieszę, że taka inicjatywa wyszła od muzeum. Nie jest to jedyna placówka, dla której przygotowaliśmy materiały po śląsku. Wcześniej współpracowałem z Muzeum Miejskim w Tychach czy Kopalnią „Ignacy” w Rybniku. Tam również dostępne są materiały w języku śląskim. Niekoniecznie są to jednak przewodniki, tak jak w przypadku Muzeum Hutnictwa. W Chorzowie odwiedzający będą mieć wkrótce szansę zostać oprowadzeni po wystawach przez śląskojęzycznego przewodnika. Wiem, że zespół muzeum nad tym pracuje na bazie materiałów, który stworzyliśmy (pierwsze takie zwiedzanie „Sobota na werku. Ślōnske rajzy po muzeum” zaplanowano na 15 kwietnia 2023 r. - przyp. red).

Czyli można.
To jest fantastyczna wiadomość. Z kilku powodów. To są uniwersalne powody, dla których warto używać języka śląskiego w przestrzeni publicznej. Chociażby dlatego, że to pokazuje szacunek dla mieszkańców. Pokazuje związek instytucji kultury, w tym wypadku muzeum, z regionem, w którym funkcjonuje. Jeżeli mówimy o Górnym Śląsku sprzed kilkudziesięciu lat, to zdecydowana większość mieszkańców wtedy mówiła wyłącznie po śląsku. To, że Górnoślązacy w międzywojniu mówili na co dzień po polsku, jest w dużej mierze mitem. Mieszkańcy w codziennych kontaktach posługiwali się przed wszystkim językiem śląskim, więc jeżeli opowiadamy historię regionu, to brak języka śląskiego w tym wszystkim jest po prostu przekłamaniem. Dlatego ważne jest, żeby ten śląski był, ale - co również istotne - ważne, żeby można było o tym Śląsku po śląsku posłuchać, jeśli ktoś ma na to ochotę. Niech to będzie jedna z opcji do wyboru. Fantastycznie, że muzeum w Chorzowie postawiło na taką opcję i wkrótce będzie można posłuchać o tych hutnikach, kerzi godali po ślōnsku, właśnie w języku, którego oni sami przez ponad dwa stulecia używali.

Czy takie zwiedzanie po śląsku to dobry zabieg, żeby przyciągnąć do muzeum nowych gości?
Tak. To jeden z elementów, które składają się na popularność języka śląskiego również w marketingu. Mowa o szacunku dla odbiorcy, o pokazaniu związku marki czy instytucji z regionem. W efekcie można zaoferować coś ciekawego, czego nie ma konkurencja, w tym przypadku - inne muzea. Zawsze powtarzam też, że warto to robić profesjonalnie. Nie używać takiego „surżyku”, polsko-śląskiego miksu, który czasem można usłyszeć jako – rzekomo – język śląski. Spotkałem się całkiem niedawno z filmem w tym „surżyku” w jednym z miejskich muzeów w regionie. To niestety nie ma żadnej wartości edukacyjnej.

Chętni n zwiedzanie w języku śląskim z pewnością się znajdą.
Według spisu powszechnego jest około pół miliona zadeklarowanych użytkowników języka śląskiego, którzy deklarują go jako pierwszy język kontaktów domowych. Z naszych szacunków i szacunków w różnych opracowaniach wynika, że takich osób znających język śląski jest około miliona. Kolejna spora grupa to osoby, które śląski rozumieją biernie, bo wychowały się w śląskojęzycznych domach. Wiele osób po prostu chciałoby śląskiego posłuchać czy nawet się go nauczyć. Dlatego oglądają śląskie filmiki na YouTubie, zapisują się na nasz kurs śląskiego. Często są to osoby, które biernie rozumieją śląski. Nie nauczyły się go w domu na tyle, żeby posługiwać się nim na co dzień, ale chcą z tym językiem obcować. Jest to dla nich ważny element tożsamości i mogą na przykład go znaleźć idąc na sztukę teatralną, czy mogą z nim obcować w muzeum podczas zwiedzania.

Muzeum Hutnictwa wspólnie z portalem ŚLĄZAG organizuje debatę o języku śląskim w instytucjach kultury. Czy taka debata może coś zmienić?
Mam nadzieję, że ona pokaże też innym dyrektorom jednostek kultury na Górnym Śląsku, że warto śląski wprowadzać nie tylko jako eksponat muzealny, ale przede wszystkim jako żywe narzędzie komunikacji. To mogą być chociażby, oczywiście zawsze w ramach opcji do wyboru, jakieś treści multimedialne, które są nagrane po śląsku lub ulotki po śląsku. Mam nadzieję, że taka dyskusja się otworzy i dzięki tej inicjatywie język śląski w perspektywie najbliższych lat zawita do wielu jednostek kultury, do wielu muzeów. Nie jako taki eksponat, taka małpa w klatce, ale jako żywe narzędzie komunikacji, ale również część niematerialnego dziedzictwa regionu.

Wspominaliśmy już o tym, że język śląski jest obecny m.in. także w teatrze. Co dalej?
Mnie się marzą chociażby filmy ze śląskim profesjonalnym dubbingiem. Myślę też o innych dziełach kultury, takich jak np. gry komputerowe, które mogłyby mieć śląskie wersje językowe. Jest wiele możliwości. Bardzo się cieszę, że język śląski również pojawia się w kulturze wysokiej, czyli właśnie w teatrze czy w literaturze, bo to zwykle otwiera drzwi w innych dziedzinach. W Teatrze Śląskim czy Teatrze Korez wystawiane są sztuki w języku śląskim, bądź sztuki, w których ten język się pojawia. I to nie jako ciekawostka, ale narzędzie komunikacji. Mam nadzieję, że język śląski dostanie status języka regionalnego, bądź Ślązacy zostaną mniejszością etniczną. Jednak do tego czasu całe nasze górnośląskie społeczeństwo powinno dążyć do tego, żeby śląski się pojawiał tam, gdzie jest to możliwe. Te inicjatywy teatralne wychodzą temu naprzeciw i fantastycznie jest móc posłuchać śląskiego właśnie w kulturze wysokiej, a nie tylko w kabaretach, które – co chciałbym podkreślić – też są potrzebne, ale cieszę się, że już nie dominują w narracji.

Śląskiego możemy nie tylko posłuchać, ale po śląsku możemy czytać. Wydawanych jest coraz więcej książek pisanych po śląsku, bądź na śląski tłumaczonych. Ostatnio to chociażby „Hobbit” Tolkiena, którego przetłumaczył Grzegorz Kulik. Są tłumaczenia Rafała Szymy czy książki Marcina Melona. To też pokazuje, że śląski zasługuje na to, by być pełnoprawnym językiem.
W tym przypadku wolny rynek to zweryfikował i to jest bardzo ważny sygnał dla wszystkich. Wydawnictwom się to opłaca. Ludzie kupują książki po śląsku, ludzie czytają książki po śląsku. Do Grzegorza Kulika są kolejki na targach po podpis, jeśli chodzi właśnie o te tłumaczenia. Grzegorz pokazuje, tłumacząc te wielkie dzieła - książki Szczepana Twardocha, czy „Hobbita” Tolkiena - że w śląskim można z powodzeniem opisać wszystko, łącznie z elementami kultury wysokiej. To pokazuje, że to naprawdę jest język, a nie chociażby gwara ludzi niewykształconych, jak przez lata utrzymywano. To zwiększa prestiż języka śląskiego i myślę, że będzie bardzo ważnym dowodem w najbliższych latach w tej dyskusji na temat bądź to nadania śląskiemu statusu języka regionalnego, bądź - według mnie najlepszej opcji - nadania Ślązakom praw mniejszości etnicznej, bo spełniają przecież wszystkie ustawowe kryteria.

Na początku język śląski obecny był przede wszystkim w kabaretach, ale także w reklamach. Mniej lub bardziej udanych. Jak pan ocenia te działania. Jest lepiej niż kilkanaście lat temu?
Jest lepiej. To wszystko się profesjonalizuje. W pierwszych reklamach, które ja pamiętam sprzed lat, zawsze śląski był tym elementem kabaretowym. Zresztą często właśnie twórców kabaretowych zatrudniano do takich reklam. Natomiast z biegiem lat się to zmieniło i rzeczywiście teraz śląski jest używany jako język komunikacji, jako dowód szacunku dla śląskiego odbiorcy. Co oczywiście również przekłada się na zyski ze sprzedaży towarów i usług. Warto przypomnieć naszą ostatnią kampanię dla marketów Kaufland. Po pierwsze stała się ona ogólnopolskim viralem w internecie, a po drugie było takie zainteresowanie społeczne sprawą, że teraz nazwy kategorii produktów po śląsku pojawiają się w kolejnych sklepach sieci. I to nie dlatego, że taki był plan. Tylko dlatego, że ludzie piszą listy do firmy, posłowie czy radni miejscy interweniują. Widać jakie jest zapotrzebowanie na tego typu akcje i to jest fantastyczne.

Jest więcej i lepiej.
Poprawiła się też jakość języka dzięki wielu inicjatywom naukowym. Przełomowa była ta prof. Jolanty Tambor z Uniwersytetu Śląskiego, kiedy stworzono zasady pisowni języka śląskiego. Wciąż tworzy się korpus języka śląskiego, to znów efekt tytanicznej pracy Grzegorza Kulika. Ja również staram się dbać o rozwój języka, jako założyciel biura językowego ponaszymu.pl. Jednym z naszych projektów jest kurs językowy, który ukończyło już kilkaset osób. Dla mnie to jest pasja, nie praca. Grono ludzi pracujących, czasem za pół darmo, na rzecz języka śląskiego, jest bardzo duże, a efekty po prostu widać gołym okiem i z wszyscy możemy być z tego dumni.

Śląski powinien zostać uznany za język regionalny, a Ślązacy za mniejszość etniczną?
Z wykształcenia jestem prawnikiem, pracuję też w tym zawodzie i w mojej opinii Ślązacy spełniają ustawowe kryteria mniejszości etnicznej, a język śląski spełnia kryteria bycia językiem regionalnym. Nie mam co tego żadnych wątpliwości. Z punktu widzenia porządku prawnego taka decyzja może być i powinna zostać podjęta.

Co to zmieni?
Zmieni to wiele, ponieważ śląski dostanie środki na to, by został zachowany. Ja nie mam idealistycznej wizji, w której śląski zostanie na powrót głównym językiem komunikacji na Górnym Śląsku. Na całym świecie języki mniejszościowe stają się językami drugiego wyboru, z pewnymi wyjątkami, ponadto wszyscy w rozmaitych europejskich regionach znają języki państwowe. Natomiast języki mniejszościowe są kluczowym elementem tożsamości regionalnej. Nie jedynym, bo oczywiście można być Ślązakiem nie mówiąc po śląsku. Ślązakiem jest ten, który się nim czuje. Natomiast, to pomaga ten język zachować. Idealnym przykładem jest Irlandia, czyli kraj, w którym rozpoczęto rewitalizację tego języka w zasadzie od zera. Startowano z dużo gorszej pozycji niż ta, którą mamy dziś na Górnym Śląsku, bo w zasadzie po irlandzku nie mówił nikt.

Ta rewitalizacja języka irlandzkiego odbyła się… po angielsku.
Tak. Teraz też rozmawiamy po polsku i ta rewitalizacja śląskiego również odbywa się po polsku. Chociażby dlatego, że musimy do naszych racji przekonać również polskich współobywateli. Ale irlandzki to świetny przykład, że język jest istotnym językiem tożsamości. Irlandzki jest powszechnie znany, używany chociażby w parlamencie, ale jednak tym głównym językiem komunikacji pozostaje angielski. Są też inne przykłady lokalnych społeczności używających języków mniejszościowych, choć nieco mniej spektakularne: język bretoński we Francji, języki łużyckie w Niemczech, czy celtycki język szkocki. Nieco inna sytuacja jest z baskijskim czy katalońskim, bo tam użytkowników jest i zawsze było sporo.

Jest się na kim wzorować.
To pokazuje, że to ma sens. Te kraje chronią swoje dziedzictwo niematerialne. Ludzie mówią tymi językami - czasem na co dzień, czasem nie. Natomiast one się trwale wpisują w krajobraz regionu i w tą lokalną tożsamość. Co status języka regionalnego i mniejszości etnicznej zmieni dla nas? Będą środki na rozwój tego języka, na dokończenie jego kodyfikacji, na stworzenie formy literackiej śląskiego. W historii każdego współczesnego języka znajdziemy moment, w którym tworzona jest jego forma literacka, zwykle na bazie któregoś z dialektów. Język polski też został przede wszystkim stworzony na bazie jednego dialektu. Ta praca naukowa zostanie wykonana, bo będą w końcu na nią środki. Sam język będzie mógł być nauczany w szkołach i będą mogły być realizowane różne projekty, które mają na celu jego upowszechnianie, również w instytucjach kultury

Jakie?
Zakładam, że instytucje będą się mogły się starać o środki na to, żeby na przykład całą swoją wystawę, wszystkie treści, przetłumaczyć na język śląski czy zapewnić oprowadzanie po śląsku. Nie tak jak teraz, kiedy jest to robione jedynie przez pasjonatów, a do takich zaliczam Adama Kowalskiego, dyrektora Muzeum Hutnictwa. Będzie to mogło być robione ze wsparciem państwa i będzie to dużo łatwiejsze. Dzięki temu język śląski przetrwa jako ważna część dziedzictwa dla kolejnych pokoleń.


Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.

Grzegorz Kulik

Może Cię zainteresować:

Grzegorz Kulik: Państwo przyznaje, że język śląski jest ładny, ale... niech już umrze. Renesans godki jest z irytacji

Autor: Maciej Poloczek

12/03/2023

Debata o Śląsku w Brukseli

Może Cię zainteresować:

"Niezrozumienie Śląska bierze się z historii Polski i syndromu Polaka-katolika". Michnik, Machińska i Kohut o Śląsku w Brukseli

Autor: Marcin Zasada

21/03/2023

Dariusz Niebudek

Może Cię zainteresować:

Dariusz Niebudek: W barze w Chorzowie mówię "Ja z Kielc, ale chcę się nauczyć godać". Samobójca czy nienormalny?

Autor: Maciej Poloczek

11/03/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon