Skoro na Śląsku wszystko było wcześniej niż w Polsce – i chrześcijaństwo, i przemysł, i rzeka Wisła (która przecież zaczyna się w Beskidzie Śląski, czyli na Śląsku), i nawet Krzyżacy (bo przecież Henryk Brodaty wpierw sprowadził ich do siebie, a dopiero potem zaraził tym pomysłem kuzyna Konrada z Mazowsza) – to jakżeby mogło być inaczej z kawą?
Skąd w ogóle pochodzi kawa?
Zanim kawa trafiła do wiedeńskich kawiarni i śląskich kuchni, miała dość dzikie początki — dosłownie. Jej historia zaczyna się w Etiopii, w regionie Kaffa, od którego pochodzi sama nazwa „kawa”.
Według legendy, pasterz o imieniu Kaldi zauważył, że jego kozy po zjedzeniu czerwonych owoców z pewnych krzewów stają się nadzwyczaj pobudzone. Zaintrygowany, sam spróbował – i poczuł przypływ energii. Mnisi z pobliskiego klasztoru zaczęli zaparzać te owoce w wodzie, by nie zasypiać podczas nocnych modlitw. Tak narodził się napój, który miał zmienić rytm świata.
Ale to Jemen – nie Etiopia – dał światu kawę w formie, którą znamy dziś. W XIII–XIV wieku Arabowie opracowali technikę prażenia ziaren i parzenia naparu. Port Mokka stał się centrum handlu kawą, a Beduini i kupcy arabscy rozpowszechnili ją na całym Półwyspie Arabskim.
W Stambule pierwsze kawiarnie powstały już w 1554 roku. Początkowo budziły nieufność — w Mekce i Kairze kawa była nawet zakazana. Ale szybko stała się symbolem spotkań, rozmów i duchowej energii. W krajach arabskich picie kawy przybrało rytualne formy – z dzbankami, filiżankami i zasadami gościnności. Z Bliskiego Wschodu kawa ruszyła dalej — przez Wenecję, Marsylię i Londyn — aż do Wiednia
Kawa w Europie: z Arabii do Wiednia
Kawa jako napój przybyła do Europy przez porty Lewantu i Wenecji. Już w XVI wieku znana była w Konstantynopolu, a w XVII – zaczęła podbijać salony Londynu, Paryża i Amsterdamu. Ale prawdziwy przełom nastąpił w 1683 roku, po odsieczy wiedeńskiej.
Według legendy, Jerzy Franciszek Kulczycki – polski szlachcic, tłumacz i przedsiębiorca – rozpoznał wartość porzuconych przez Turków worków z kawą i otworzył pierwszą wiedeńską kawiarnię. Choć historycy spierają się, czy był rzeczywiście pierwszy, jego postać stała się ikoną kawowej rewolucji w monarchii Habsburgów. Ale Kulczycki - zwykła to przypadłość proroków - nie dokonał kawowej rewolucji we własnym kraju.
Ale skoro Wiedeń pił kawę, to Śląsk też!
W XVII wieku Śląsk był częścią monarchii Habsburgów, a później – po wojnach śląskich – trafił pod panowanie Prus. W obu przypadkach był bliżej kawowej cywilizacji niż Rzeczpospolita. Dzięki bliskości Bramy Morawskiej już od tysiącleci wpływy południowe w pierwszej kolejności przenikały na Śląsk. Wrocław, Opole czy Cieszyn – to miasta handlowe, z szerokim dostępem do towarów kolonialnych. Kawa była tam więc znana i szerzej smakowana wcześniej niż w Warszawie czy Krakowie.
Wrocław miał swoje kawiarnie już w XVIII wieku, a w domach mieszczańskich kawę podawano z mlekiem, cukrem i często do ciasta. W Cieszynie, gdzie silne były odczuwalne wpływy kultury znad modrego Dunaju, kultura picia kawy przypominała tę wiedeńską – z porcelaną, przy gazecie i jeszcze do pogawędki. Nie darmo wszak przezwano Bielsko Małym Wiedniem.
Z czasem kawa trafiła pod plebejskie dachy. Choć pod ich większością długo dominowała kawa zbożowa – z żyta, jęczmienia, żołędzi. Co najwyżej z dodatkiem naturalnej kawy do smaku. Prawdziwa zaś kawa, czyli bonkawa, pijana była od święta. Znalazła sobie jednak trwałe miejsce w śląskiej kulturze, obyczajach, a i jak widac języku.
Nie tylko śląska kawa
Czas jak zawsze wszystko wyrównuje. Wśród jastrzębskich górników, smakujących kawę w legendarnej (niestety nieistniejącej już) podwodnej kawiarni, byli zarówno Hanysy jak i gorole. Dziś codzienna kultura picia kawy na Śląsku nie odbiega od tej ogólnopolskiej, a i europejskiej. Ale dla wielu kawa to wciąż nie tylko napój – to społeczny rytuał, znak wspólnoty, pretekst do rozmowy. Bonkawa nadal też towarzyszy świątecznym rytuałom czy niedzielnym odwiedzinom.
I choć dziś pijamy kawę z ekspresu (czy o zgrozo rozpuszczalną!), w papierowym kubku albo z mlekiem owsianym, to pamiętajmy, że jej historia na Śląsku sięga głębiej niż korzenie niejednego z naszych mitów. Bo skoro Śląsk miał Wisłę, zanim ta popłynęła w Polskę, to i kawę musieliśmy parzyć z zapałem wcześniej.