Kiedy przepaść pokoleniowa staje się Rowem Mariańskim, czyli „trudna” młodzież i jeszcze „trudniejsi” rodzice

Pokolenie tych, których młodość przypadła na lata 40. ubiegłego wieku, często nie rozumiało tych, którzy w latach 60. nie chcieli walczyć. Ci z lat 60 nie rozumieli, że dla pokolenia z lat 80. Marty McFly był ciekawszy niż Wałęsa. Ci z 80. nie rozumieją, że można całe swoje życie przenieść do sieci i mieć się tam dobrze. Mieć tam pasje, znajomych, miłości, wsparcie, wzory i inspiracje. Różnica pokoleniowa między współczesnymi nastolatkami a ich rodzicami to już nie przepaść. To Rów Mariański wzajemnego niezrozumienia i póki nie wypełni się on zainteresowaniem tych starszych, to ci młodsi wciąż będą tym pokoleniem, który nie „odkleja się” od telefonu – pisze Paulina Wawrzyczek, nauczycielka, pedagog z 14-letnim doświadczeniem.

Pixabay
Młodzież

Dzieciaki, z którymi pracuję, codziennie borykają się z własnymi problemami i demonami, co jest typowe dla pewnego okresu życia, gdy każdy problem może urosnąć do rangi tego najgorszego. Ich rodzice mają swoje, dorosłe sprawy, które dla młodzieży nie zawsze są zrozumiałe. Zresztą, ja wciąż pamiętam moje wczesnonastoletnie dni, gdy rodzice siadali przy stole w kuchni. Siedzieli z ciotką, wujkiem, znajomymi, pili kawę, palili kolejne papierosy i rozmawiali o miejscu w kolejce za pralką, o kredytach na dom, o tym, co się działo na grubie, o wydarzeniach, które miały wpływ na ich codzienne życie, ale także na życie moje, ale je jeszcze tego nie rozumiałam. Ja miałam szkołę, zadania i dość sztywno wpojone zasady, których starałam się trzymać. Czasami rodzice zainteresowali się tym, co lubię robić, ale w większości przypadków nie mało to dla nich większego znaczenia. Chociaż może inaczej: byłam prymusem i to było najważniejsze. Dobre oceny. Ale uwaga: spoiler. Prymus też może być łobuzem.

Rodzice współczesnych nastolatków odpływają w swojej łodzi za ten horyzont codzienności i oddalają się do swoich pociech. Te dorosłe okręty płyną w zupełnie innym kierunku niż łodzie ich dzieci. Rodzicom wydaje się, że znają swoje dzieci, a w wielu wypadkach wcale tak nie jest. Tylko trudno tu mówić o winie. To bardziej nieświadomość z jednej strony i zamknięcie swojego młodego świata przed boomerami z drugiej strony.

Rewolucja jest nieunikniona

Albert Einstein powiedział „Świat, jaki stworzyliśmy, jest procesem naszego myślenia.” A dzieci myślą inaczej, niż ich rodzice. Każde nowe pokolenie myśli inaczej i każde pokolenia ma swoje plany, wyzwania, problemy. Myślenia młodych nie zmienią krzykacze, którzy spoceni, czerwoni na twarzach wylewają jad z ekranu telewizora. Ale tego myślenia też nie zmienią krzyki rodziców, którzy powinni się raczej zastanowić, co może ich zbliżyć do ich własnych dzieci.

Wpadłam w sobotę na szybką kawę w fast foodzie z szyldem ze złotymi łukami. Przy stoliku siedzą dwie nastolatki. Mają oversizowe ubrania, półdługie włosy, z czego jedna zafarbowała je na zielono, ale chyba już dawno, bo odrost wskazuje, że jej naturalny kolor to płowy blond. Mają modne okulary i nad szejkami, bez grama skrępowania, trzymają się za ręce. Czy są tylko przyjaciółkami, czy może parą, dla mnie nie ma to znaczenia. Ważne jest to, że potrafią pokazać publiczne, że są dla siebie ważne. Rodziców zastępują rówieśnicy, ci którzy przytulą, pocałują zaopiekują się nami, gdy płaczemy i jesteśmy w potrzebie.

W tej samej restauracji przy innym stoliku mama przyniosła posiłek. Obok niej dzieciaki, a każde w dłoni trzyma telefon. Nie ten najnowszy, ale iPhone. Nie odrywając się od ekranów pałaszują frytki. A co robi mama? Przykleja się do własnego telefonu. W ten sposób nie znajdzie ze swoimi dziećmi wspólnego języka. Ale też doskonale jestem świadoma tego, że gdy padałby komenda „Odłóż ten telefon”, to każde dziecko zrobiłoby minę: jak to „Odłóż ten telefon”?! Przecież ja właśnie rozmawiam/gram/oglądam.

To pokolenie młodych jest pokoleniem cyfrowym, zaawansowanym w radzeniu sobie z digitalizacją każdego aspektu naszego życia. To po drugiej stronie ekranu siedzą ich bliscy, to z tego ekranu czerpią oni wiedzę na praktycznie każdy temat, to dzięki social mediom, messengerowi, filmikom na TikToku dowiadują się nowych rzeczy. To rewolucja, którą przechodzi każda generacja, a której nie jest wstanie zrozumieć i zatrzymać starszyzna tego plemienia.

To pokolenie nie jest stracone!

Nie jest stracone i nie będzie. To pokolenie może być właśnie tym, które nie będzie straumatyzowane szkołą, bo szkoła, nie potrafiąc zainteresować, stała się mimowolnie sprawą drugorzędną. Szkoła, którą zarzyna minister Czarnek i która przestała być instytucją potrafiącą przyciągnąć do siebie jednostki. Mielimy non stop te same lektury, które już 100 lat temu przestały być interesujące, bo poruszają one problemy, które są nam zupełnie obce. „Tło takie trochę rasistowskie” w kontekście „W pustyni i w puszczy” już nikogo nie dziwi. Są ciekawsze sprawy, niż prawobrzeżne dorzecza Wisły, krzyżówki genetyczne, jednomiany czy Past Perfect. To już nie są te czasy, gdy na dźwięk nazwiska matematyczki, uczniów zalewał zimny pot. Autorytet nauczyciela nie istnieje, ale proces tego „upadku” był dość długi i nie zauważono tego, że już nikt nie chce wykonywać tej pracy.

Ale to nie znaczy, że to pokolenie nie ma autorytetów. Ma. Wiele. To sportowcy, influencerzy, twórcy contentu internetowego. To o nich dzieciaki mówią: „Też tak chcę!”, „Chcę tak żyć, tak pracować, tak podróżować”. Mit „pracuj dużo i ciężko” upadł, a globalne tendencje mówiące o zmianach, jakie już zachodzą, a będą zachodzić jeszcze widoczniej i bardziej, zaczynają powoli dochodzić do głosu. I już wyobrażam sobie sytuację, gdy przy stole wigilijnym bulwersuje się dziadek, rocznik 1963, który całe życie, od skończenia szkoły ponadpodstawowej, do magicznego momentu, kiedy przeszedł na „penzyję”, pracował na KWK (tu wpisz dowolną kopalnię) i harował na dniówkach, na nockach, nie raz w święta. On tego nie zrozumie, że ktoś może tego nie chcieć. Że ten kult zap&#@%olu nie jest tym, czego chce jego wnuk, że praca przy komputerze w domowym zaciszu jest normalną pracą. Że można żyć inaczej.

„Nie!” To dla wielu młodych hasło do działania

To pokolenie może być pierwszym, który powie „nie” na tyle dobitnie i dosadnie, że nie przekroczy się tych wskazanych granic, bo tak wypada. Że powie „nie” jakiemukolwiek wykorzystywaniu. To pokolenie może powiedzieć „nie” przekraczaniu cielesności w sposób, którego nikt nie chce, a zarazem będzie miało odwagę, by móc powiedzieć „To jestem ja!”. Z niebieskimi włosami, pomalowanymi paznokciami, bez płci albo z płcią inną, niż mi przypisano. Z telefonem w ręku, którym potrafi zrobić coś więcej, niż zadzwonić i wysłać SMS-a o treści „ok”. To może być pokolenie specjalistów w dziedzinach, które oni sami kreują.

Zresztą to „nie”, to hasło, które każe przełamać nudę. Dzieciaki mają swoje pasje i często kryją się z nimi przed rodzicami, bo przecież ci dorośli ich nie zrozumieją. Patrzę na nich i podziwiam ich odwagę w zdobywaniu swoich szczytów. Chłopak z pasją, który za pomocą klocków Lego i swojego smartfonu tworzy filmy poklatkowe. Albo inni, którzy nagrywają swoje wypady na ryby i opowiadają o tym, co i gdzie złowili, jaki mają sprzęt do łowienia. Nastolatka, która nauczyła się grać na pianinie, ale bez pianina, bo za pomocą tabletu. Albo inna, która w szkole nie potrafi być zrozumiana, bo kocha K-pop, za to w sieci ma grono naprawdę bliskich przyjaciół, z którymi marzy o wyprawie do Korei Południowej, która zna teksty ulubionych zespołów i umie je samodzielnie przetłumaczyć. Takie dzieciaki są wśród nas. Wtłaczanie ich na siłę w określone ramy wcale nie musi być pewnikiem, że w ten sposób wkroczą do dorosłego życia szczęśliwie i z poukładanymi w głowie emocjami.

Chodzi o zaufanie?

Nie ma jednoznacznej recepty na to, jak wypełnić ten rów wzajemnego niezrozumienia. Prawdopodobnie ten z pokolenia ognia i polowań też nie rozumiał, dlaczego jego potomek chce rysować na skałach w jaskini, więc to sprawa, której nie da się usunąć, bo wynika po prostu z różnic. „Bo ten przeklęty TikTok robi im wodę z mózgu!” - no tak, bo przecież to wszystko, co zostało powiedziane w telewizji, zawsze jest dobre, to co zostało wydrukowane w książce, czy gazecie zawsze ma sens, to co nam powiedziano przez te starsze pokolenia, zawsze było prawdą.

Co jest więc kluczem do sukcesu? Wzajemne zaufanie, zainteresowanie, ciekawość siebie. Nie musisz od razu grać ze swoim dzieckiem w Fortnite, ale jeśli zrobisz ten mały krok w stronę jego osobowości, to całkiem możliwe, że za jakiś czas nie usłyszysz „Nie teraz, zajęty jestem”.

Bo przecież Ty, jako dorosły, nie mówisz tak, prawda?

Paulina Wawrzyczek

Prof. Rafał Muster

Może Cię zainteresować:

Prof. Rafał Muster: Pracy u nas nie brakuje, ale wysokie pensje to już historia. W innych miastach zarobi się więcej

Autor: Michał Wroński

28/11/2022

Katowice Europejskim Miastem Nauki 1 7

Może Cię zainteresować:

7 uczelni wyższych, miasto Katowice, wojewoda, marszałek i Metropolia będą współpracować, by Katowice godnie nosiły miano Europejskiego Miasta Nauki 2024

Autor: Katarzyna Pachelska

22/09/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon