Misją Marzeny Czarneckiej jest możliwie bezbolesne wygaszenie polskiego górnictwa. Jak trudne jest to zadanie, wiedzą już chyba wszyscy obserwujący poczynania nowo powołanego ministerstwa z siedzibą w Katowicach. Choć resort działa dopiero od marca, to zaliczył kilka spektakularnych kryzysów, jak chociażby niefortunna wypowiedź Czarneckiej na temat „przypisywania” kopalni do elektrowni węglowych spółek energetycznych. Spowodowało to nagłe tąpnięcie akcji spółek energetycznych o ok. 10 proc.
Być
może dlatego niedawne
posiedzenie Senackich Komisji - Gospodarki Narodowej i Innowacyjności
oraz Klimatu i Środowiska ministra
rozpoczęła od pozytywnej informacji. Światełkiem w górniczym
tunelu ma okazać się kontrakt z europejskimi muzeami na
dostarczanie węgla do 2050 roku:
- Wczoraj podjęliśmy wyzwanie, bo okazuje się, że Unia Europejska poszukuje kopalni, która będzie dostarczała węgiel do 2050 r. do wszystkich muzeów, które są napędzane węglem. To np. muzea kolejowe, gdzie są lokomotywy napędzane węglem. I prowadzę działania, żeby ta jedna kopalnia to była polska kopalnia, bo w tym wyścigu są tylko dwa kraje - powiedziała Czarnecka.
Szefowa
resortu przemysłu zaznaczyła
również,
że oprócz
odchodzenia od węgla, zależy jej na „zapewnieniu
właściwego wykorzystania nadal tego surowca”, bowiem
umowa społeczna zakłada utrzymanie funkcjonowania poszczególnych
zakładów i utrzymanie zatrudnienia.
- Mam nadzieję, że ten wyścig wygramy, bo to zapewni funkcjonowanie węgla; pokaże, że on jest ciągle potrzebny – podsumowała minister.
O co chodzi z węglem dla muzeów?
Po
europejskich torach wciąż poruszają się parowozy
napędzane węglem kamiennym. Choć w Polsce nie możemy pochwalić
się ilością lokomotyw, to już tabor krajów Europy Zachodniej
wygląda imponująco. W 2020 roku
Urząd Transportu Kolejowego szacował, że cały „park taborowy
trakcji parowej” (łącznie z parowozami wąskotorowymi) to 19
lokomotyw.
Jak
wygląda tabor w innych krajach? Na terenie Wielkiej Brytanii
sprawnych jest
ok. 300 parowozów, zaś na terenie Niemiec ok. 200. I to właśnie
zachodnioeuropejscy
muzealnicy
wzywają do zabezpieczenia wydobycia węglą, co pozwoli ocalić
dziedzictwo przemysłowe.
Bez
węgla setki lokomotyw parowych ugrzęzną na bocznicach.
- W momencie pojawiania się trakcji spalinowej i elektrycznej parowozy zaczęto uznawać za przestarzałe, za relikty przeszłości. Dziś myślimy o nich inaczej. Funkcjonujące parowozy to wyjątkowe zabytki świadczące o bogatej historii. Sprawna lokomotywa parowa to niebywała atrakcja, szczególnie dla osób, które nie pamiętają podróży pociągami „pod parą” – stwierdza dr inż. Ignacy Góra, Prezes Urzędu Transportu Kolejowego..
O jakiej ilości węgla mowa?
- W naszym interesie jest utrzymać kopalnie węgla kamiennego w eksploatacji, bo tylko wtedy będziemy w stanie zapewnić paliwo dla lokomotyw parowych – mówił Tiddo Bresters
Czy kolejarze będą w stanie podtrzymywać przy życiu nierentowne kopalnie? Raczej ciężko to sobie wyobrazić, bowiem obecny poziom wydobycia jest zbyt duży na poziom zapotrzebowania wszystkich muzeów w Europie. Szacunki FEDECRAIL (European Federation of Museum & Tourist Railways) określają popyt na poziomie ok. 100 tys. ton wysokiej jakości węgla, przy uwzględnieniu potrzeb muzeów statków parowych i kotłów w obiektach dziedzictwa przemysłowego. Wielkość nie jest imponująca, ale może pomóc w łagodniejszym wygaszaniu kopalń, bądź zapewnić pracę średniej kopalni aż do rok 2050.
Może Cię zainteresować:
Kolejka wąskotorowa wróci do Parku Śląskiego? Marszałek Saługa: „Niczemu nie można mówić nie”
Może Cię zainteresować: