Dzisiaj na Facebooku objawiło się nam zdjęcie wielkoformatowej (ale z cyklu tych największych) siatki reklamowej promującej bank PKO BP, zainstalowanej na ścianie bocznej biurowca stojącego na tyłach Silesia City Center w Katowicach, konkretnie przy ul. Piotra Ściegiennego.
Nareszcie objawiła się świetna reklama w języku śląskim!
Charakterystyczną kreską rysownika Remka Dąbrowskiego na "płachcie" umieszczonej na elewacji, narysowane są scenki z życia banku, i w dodatku skomponowane tak, że widać różne piętra (poziomy) banku.
Ale wszystkie są w języku śląskim, i to w jego prawidłowej wersji, nawet zapisane odpowiednim alfabetem!
Zamiast jęczenia dziecka przed bankomatem: Mamo...? i konkretnej odpowiedzi rodzica: Ile?, mamy: Mamo...? Wiela? (może też być wersja że to pytanie skierowane do owej mamy). Zamiast pytania pracownika banku do pożyczkobiorcy: Tysiąc panu wystarczy?, mamy: Tauzyn styknie?
- Bardzo dobrze napisane, w sumie bez żadnych wpadek. I to w pełnym ślabikorzu! Jest "dyrechtorze" nie "dyrechtōrze/dyrektorze", nawet "poprŏw", "terŏzki" - ocenia na gorąco prof. Henryk Jaroszewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, autor "Zasad pisowni języka śląskiego". - Co ciekawe, na pewno nie jest to "translatorowane" tak jak to o zakazie "PALENIA cygaretōw". Tłumacz Grzegorza Kulika wyrzuca błędne "szrajbnij siã" jako odpowiednik polskiego "podpisz się", a polskie "dziękuję dyrektorze" tłumaczy na błędne "dziynkujã dyrechtor"
Skoro ekspert chwali, to wiadomo, że maczał w tym palce ktoś, kto naprawdę ma pojęcie o języku śląskim. Może Adrian Goretzki z biura tłumaczeń Ponaszymu (m.in. autor słownictwa śląskiego muralu Max Burgers w Katowicach)? - Nie. Ale przyzwoicie zrobione - odpowiada Goretzki.
To może Rafał Szyma - jak sam o sobie pisze na swojej stronie internetowej: tumacz, pisorz, popularyzatōr ślōnskij mowy. Autōr tōmu ôzprowek „Leanderki” a tumacz „Pippi Långstrump” ôd Astrid Lindgren? - Ale super! Gdzie to? Nie moje, ale podejrzewałbym Adriana Goretzkiego i biuro Ponaszymu - rzuca Szyma.
Krąg się zawęża, skoro dwóch tak poważnych graczy już odpadło. Na szczęście zagadkę dość szybko rozwiązuje Anna Żurek, account director w agencji reklamowej Havas w Warszawie, odpowiedzialnej za kreację tej reklamy.
- Zaprosiliśmy do współpracy Pro Loquela Silesiana i bardzo polecam tę współpracę. Zależało nam na zadbaniu o język śląski i jego poprawność, żeby przypadkiem zamiast sprawić radość, nikogo nie obrazić jakimś błędem - mówi nam Anna Żurek.
"Istotna jest prostota hasła i jego długość"
Potwierdza to Rafał Adamus, prezes Stowarzyszenia Pro Loquela Silesiana, który - ciągnięty za język, przyznaje też, że to on sam dokonał tłumaczenia na godkę.
- We współpracy z agencjami reklamowymi nigdy nie ograniczamy się do li-tylko suchego tłumaczenia - tłumaczy Rafał Adamus. - W przypadku haseł reklamowych istotna jest prostota hasła i jego długość. Chodzi o to by było jak najkrótsze, bo tego wymaga przekaz marketingowy. Staramy się więc w taki sposób dobierać słownictwo aby z jednej strony było jak najkrótsze i - dzięki temu odpowiadało marketingowcom - a z drugiej by oddawało "śląskojęzyczność" przekazu. Proponujemy więc taki dobór słów, które w obu językach - śląskim i polskim, brzmią inaczej. Bo to nie sztuka dodać 1-2 śląskie literki do słowa, które w języku śląskim brzmi tak samo i od polskiego odpowiednika różni się tylko ortografią.
Jak dodaje, w ten sposób działali kiedyś, współpracując z agencją Just z Poznania i tak działają też teraz z agencją Havas z Warszawy.
Ta współpraca to dla Pro Loquela Silesiana powrót do komercyjnych działań reklamowych i marketingowych.
- Mieliśmy parę lat przerwy, ale liczymy, że teraz, po "muralu" PKO, będzie tego więcej. Kiedyś braliśmy udział w kampaniach marketingowych marek Żywiec czy Hochland. Za kampanię Hochlandu "Język śląski czuje różnicę" agencja (i w pewnym sensie my; ja osobiście byłem w Warszawie z tego powodu) otrzymała nagrody branży reklamowej Golden Arrow i Kreatura - dodaje Rafał Adamus.
Jak dowiadujemy się w PKO BP, ta reklamowa siatka będzie wisieć na biurowcu aż przez rok.
- Reklama została umieszczona na budynku, gdzie mieści się Oddział 14 w Katowicach, strzałka na muralu wskazuje wejście do oddziału. Siatka została wywieszona na ścianie dobrze widocznej od strony parkingu Silesia City Center - dodaje Małgorzata Witkowska, ekspert w Departamencie Komunikacji Korporacyjnej PKO BP. - Chcemy, aby nie była to jednorazowa akcja. O szczegółach będziemy informować na profilach banku w mediach społecznościowych.
Być może takie reklamy banku pojawią się też w innych regionach Polski, w których lokalne gwary i języki są ciągle mocne.
- A tak po ludzku, to zabawna ta reklama. I jaka prawdziwa. U mnie jest tylko inaczej: "TATOOOO... - ile ci bliknąć?" - dopowiada prof. Jaroszewicz
Dlaczego to potrójnie śląska reklama?
Przypomnijmy, że w języku śląskim komunikuje się m.in. sieć marketów Kaufland (ma nawet nazwy działów i produktów w sklepach po śląsku). Billboardy po śląsku wypuściły też Coca-Cola albo Samsung, a także firma od cateringu pudełkowego czy deweloper budujący nowe osiedle w Katowicach. Również Galeria Katowicka lubi się reklamować po śląsku, choć nie umiemy dociec, dlaczego też w Sosnowcu...
A czemu ta reklama jest potrójnie śląska? Bo wisi w Katowicach, na śląski tłumaczył Ślązak, a rysował - "gorol, ale swój". - Mieszkam na Śląsku od drugiego roku życia - wyjawia Remek Dąbrowski.
Może Cię zainteresować:
Widzicie to oko? To wielkie marki puszczają je do was. Czy reklama po śląsku naprawdę działa?
Może Cię zainteresować:
