Historia zatoczyła koło. Ratownicy ze Śląska znów jechali na koniec świata ratować ludzi

Przez tydzień grupa górniczych ratowników ze Śląska przeczesywała ruiny zrujnowanych przez trzęsienie ziemi miast w południowo – wschodniej Turcji. Historia zatoczyła koło. Niespełna 35 lat temu ich starsi koledzy wzięli udział w akcji ratunkowej po katastrofalnym trzęsieniu ziemi w nieodległej od miejsca dzisiejszej tragedii Armenii.

- Nasi ratownicy wchodzili wszędzie. Jak trzeba było, to robili górniczą zabudowę. Myślę, że nikt dziś nie znajdzie lepszych ludzi do tego typu zadań jak właśnie ratownicy górniczy – tak w rozmowie ze SlaZag.pl mówi Łukasz Jurawka, przewodniczący Związku Ratowników Górniczych w Polsce komentując przebieg akcji ratunkowej w zrujnowanej przez trzęsienie ziemi południowej Turcji. Udział w niej wzięło m.in. 11 ratowników z Polskiej Grupy Górniczej (gotowych do wyruszenia z pomocą było 50-ciu).

- Czwarte piętra budynków są na wysokości, gdzie normalnie powinny być pierwsze. Każdego dnia musimy przedostawać się do gruzowisk, gdzie według relacji sąsiadów mogą znajdować się ludzie. Odkrywamy to warstwa po warstwie. Widoki są makabryczne. Ciała dzieci, nastolatków, dorosłych... - relacjonował nam kilka dni temu jeden z uczestniczących w akcji ratowników (aktualny bilans trzęsienia ziemi w południowej Turcji i północnej Syrii to ponad 40 tys. zabitych).

Obecnie wszyscy spośród ratowników są już z powrotem w Polsce. Czy wrócą do Turcji? Tego na razie nie wiadomo. Etap akcji ratunkowej jest już praktycznie zakończony (jeśli kogoś uda się jeszcze odkopać żywym, to będzie to raczej cud), w grę wchodzi już tylko wydobywanie ciał i akcja humanitarna. Sami ratownicy przyznają natomiast, że doświadczenia w Turcji wiele ich nauczyły i chcieliby ten fakt wykorzystać w przyszłości.

- Chcielibyśmy na bazie ratowników z PGG, JSW i KGHW stworzyć grupę certyfikowaną – specjalistyczną, elitarną jednostkę, która w ciągu 18-36 godzin byłaby gotowa do podjęcia akcji w każdej części świata. Są ku temu przesłanki, bo wśród górniczych ratowników są nurkowie, ratownicy wysokościowi, czy strzelniczy. Brakuje nam trochę sprzętu i psów ratowniczych. W najbliższym tygodniu składamy w tej sprawie pismo do premiera – ujawnia nam Łukasz Jurawka.

35 lat temu kataklizm spustoszył Armenię. Z pomocą ruszyli m.in. ratownicy z Bytomia

Działania w Turcji nie były to pierwszym przypadkiem, gdy ratownicy górniczy ze Śląska wzięli udział w akcji ratunkowej po trzęsieniu ziemi. Niemal 35 lat temu, w grudniu 1988 roku, pośpieszyli do zrujnowanej przez podobny kataklizm Armenii (wtedy jeszcze republice ZSRR).

- Wstrząs, który nastąpił o godzinie 11.41, trwał czterdzieści sekund i miał siłę ponad jedenastu stopni w dwunastostopniowej skali Mercallego (…) Najsilniejszy wstrząs był 7 grudnia, ale ziemia drżała jeszcze przez kilka kolejnych dni – tak o tamtych wydarzeniach piszą Andrzej Brzeziecki i Małgorzata Nocuń w książce „Armenia. Karawany śmierci”.

Bilans tych kilkudziesięciu sekund był katastrofalny. Wiele miast i wsi zostało praktycznie zrównanych z ziemią. Według oficjalnych danych zginęło 25 tysięcy osób, tysiące zostało kalekami, pół miliona straciło dach nad głową.

Z całego, wciąż jeszcze podzielonego „żelazną kurtyną”, świata zaczęła płynąć pomoc. Wydarzenia w Armenii poruszyły też mieszkańców Śląska i Zagłębia. Już sześć dni po katastrofie na miejsce zdarzenia dotarła grupa 22 ratowników z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.

Przeszukiwali morze ruin. „Nie znaleźliśmy żadnego żywego człowieka”

- Zabraliśmy żywność na 10 dni i specjalistyczny sprzęt ratowniczy, który normalnie wykorzystujemy przy zawałach w kopalni – opowiadał później na łamach „Trybuny Robotniczej” Jerzy Kubik, szef grupy ratowników z CSRG, która udała się do kompletnie zrujnowanego Giumri (wtedy noszącego nazwę Leninakan), drugiego pod względem wielkości miasta Armenii.

- Zameldowaliśmy się u komendanta miasta, zapytał na ile mamy żywności. Gdy usłyszał, że na dziesięć dni powiedział: znaczy, pracować będziecie dziesięć dni. Dostaliśmy przydział na ciężarówkę, autobusik i piecyki. Wyznaczono nam miejsce na obozowisko oraz obiekt do spenetrowania. Był to duży blok (…) Piętra kompletnie pozawalane, ocalałe gdzieniegdzie piwnice - wspominał Kubik.

- Nie znaleźliśmy żadnego żywego człowieka – dodał szef grupy ratowników.

Zgodnie z tym, co „obiecał” im komendant miasta górniczy ratownicy pracowali w morzu ruin póki starczyło im żywności.

- Prawdopodobnie byliśmy na miejscu najdłużej ze wszystkich ekip zagranicznych. Francuzi zmieniali się co cztery dni, Czesi byli tydzień – relacjonował później ratownik z Bytomia.

Dodajmy, że ekipa z CSRG nie była jedyną, jaka w grudniu 1988 r. wyjechała ze Śląska do zrujnowanej przez trzęsienie ziemi Armenii. Przez dwa tygodnie przy odgruzowywaniu kompletnie zniszczonego Spitaku pracowała także 11-osobowa grupa strażaków z ówczesnego województwa katowickiego. Podobnie jak dziś ratownicy uczestniczący w akcji na terenie Turcji, tak i oni byli wstrząśnięci, tym co przyszło im zobaczyć.

- Tego widoku nie można zapomnieć. Na cmentarzu leży kilkadziesiąt trumien ze zwłokami. Ludzie podchodzą, otwierają je. szukając swoich bliskich. Te same sceny dzieją się przy zbiorowych mogiłach — wspominał por. poż. Marian Mielniczuk, dowódca grupy strażaków.


Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.

Pomnik ofiar katastrofy na kopalni "Heinitz"w Bytomiu - Rozbarku

Może Cię zainteresować:

Mija 101 lat od największej tragedii w dziejach górnośląskiego górnictwa

Autor: Michał Wroński

31/01/2023

Ratownicy CSRG3

Może Cię zainteresować:

Ratownictwo górnicze na Śląsku i w Zagłębiu. Od ponad wieku idą po żywych. I zawsze ryzykują własnym życiem

Autor: Michał Wroński

22/04/2022

Wylot ratowników górniczych i medyków wojskowych do Turcji

Może Cię zainteresować:

Ratownicy górniczy i medycy wojskowi wylecieli do Turcji. "Jak zawsze idziemy po żywych"

Autor: Patryk Osadnik

08/02/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon