W Europie
Zachodniej wyposażenie lokali mieszkalnych w bieżącą
wodę, kanalizację
i elektryczność, stanowiło standard. Dziś
posiadanie w mieszkaniu tej triady mediów nie daje nam nawet
jakiejś szczególnej satysfakcji. Stanowią oczywistość, elementy
codzienności. Bez nich trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie.
Jak wyglądało życie na Śląsku i w pozostałej części kraju w latach 20. i 30. ubiegłego wieku? Dane statystyczne przedstawione w niedawno przygotowanym przez Instytut Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej opracowaniu „Województwo śląskie w II RP 1922-1939” nie pozostawiają cienia wątpliwości.
Na Śląsku standard, w Polsce luksus
W dwudziestoleciu międzywojennym większość polskich lokali nie tylko nie zdołała skompletować wszystkich tych udogodnień, ale i nie była wyposażona w żadne. Bez prądu, wody w kranie i bez ubikacji. Wyobrażacie to sobie? Lepiej nie. A tak egzystowała większość Polaków. Tu już nie chodzi o ciepłą wodę w kranie – a o sam kran z wodą w ogóle! Nie da się ukryć, że i na Śląsku ludzie żyli w takich „gołych” mieszkaniach. Tyle tylko, że było ich 6%. Przyłączenie lokalu do wodociągu i kanalizacji było standardem w śląskich miastach jeszcze w 1922 r. A w takich Katowicach aż ponad 60% mieszkań posiadało wszystkie media – nawiasem mówiąc, tak jak w Poznaniu, a więcej niż we Lwowie i w Wilnie.
Średnia polska w roku 1931: połączenie z siecią wodociągową 15,93%, z kanalizacyjną 13%, z elektryczną – 38,16%. Dla województwa śląskiego liczby te wynosiły odpowiednio – 71,26%, 52,31 % i 80,67%. Od średniej krajowej dzieliła je przepaść. II RP i województwo śląskie stanowiły inne światy.
Kultura, zdrowie, motoryzacja
A przecież nie koniec na tym, jako że nie samym chlebem żyje człowiek. Na Śląsku polskim funkcjonowały 82 kina. To znaczy, że na 10 kin w kraju więcej niż jedno znajdowało się w miniaturowym województwie śląskim. Było ich tu najwięcej w Polsce, więcej niż w Mieście Stołecznym Warszawie oraz takich województwach jak warszawskie, lwowskie, poznańskie czy krakowskie, o pozostałych nie wspominając. W liczbach bezwzględnych mieliśmy też najwięcej radioabonentów, a w liczbie radioodbiorników goniliśmy stolicę. Muzeów za to mieliśmy mało (4), ale nawet z taką skromną liczbą nie zamykaliśmy peletonu.
– Województwo śląskie na tle pozostałej części Polski korzystnie wyróżniało się pod względem dostępu do opieki medycznej – stwierdza Anna Kubica w „Województwie śląskim w II RP 1922-1939”. – W 1938 r. dysponowało 55 szpitalami i klinikami, które sumarycznie zapewniały ok. 10 tys. łóżek szpitalnych. Dawało to ponadprzeciętną dostępność do leczenia szpitalnego. Na 10 tys. mieszkańców przypadało 77,1 łóżek, podczas gdy w Warszawie było to 59,4 łóżek, w pomorskim 44,7 a w poznańskim (miało najwięcej w kraju) 39,4 łóżek.
Było jednak coś, w czym województwo śląskie odstawało na minus od średniej krajowej. A mianowicie – niższa liczba lekarzy przypadających na 10 tys. mieszkańców miast (8,9 – podczas gdy średnia polska wynosiła 16,8). Tego rodzaju dysonanse zdarzały się jednak rzadko. Już w przypadku liczby lekarzy na 10 tys. mieszkańców wsi Śląsk tradycyjnie wyprzedzał Polskę (2,3 wobec 1,6).
Z
motoryzacją również było nieźle. 6359 pojazdów
mechanicznych w województwie śląskim (w roku 1939) stanowiło
ponad połowę liczby pojazdów w Warszawie, ale nie odstawało
zbytnio od województw dawnego zaboru pruskiego, jak poznańskie
i pomorskie – dużo zresztą większych. Per capita było ich u
nas więcej (49,1 na 10 tys. mieszkańców) niż w poznańskim
(31,8), a znacznie mniej niż w przodującej tu Warszawie
(98,5) czy nawet na Pomorzu (61,8), jednak w przypadku większości
województw była to liczba wręcz jednocyfrowa.