Ksiądz Żabol u niebieskich nie mieszka od wczoraj. Pierwsze 3 lata posługi kapłańskiej w Chorzowie sprawował bowiem w parafii św. Jadwigi. Dalej, zgodnie z wolą biskupa, 15 lat temu został proboszczem w parafii św. Floriana. Przy Szicówie. Kibic Górnika Zabrze. I choć niektórym, zestawienie jednego z kwartałów chorzowskiej Cwajki z zabrzańskim klubem piłkarskim - może wydawać się raczej absurdalne, okazuje się, że… to w sumie żaden problem. Ale od początku.
Na początku był Ruch…
- Tak jak u każdego chłopaka na Śląsku, który się interesuje piłką nożną, graliśmy w fusbal na placach, na łąkach. No i tak to bywa, że najczęściej kibicuje się tym, którzy w danym momencie są najlepsi, czy to w Europie, czy na świecie. Myśmy wszyscy chcieli być Brazylią, bo to były te lata, a z klubów tam zagranicznych, to Bayern, Juventus, Liverpool… A następne pokolenia, potem szukały już swoich, powiedzmy, idoli. Podobnie z kibicowaniem drużynom ligowym. Z miejscowości, gdzie pochodzę, to są Przyszowice koło Gliwic i Zabrza. Upraszczając - szło to takimi poziomami: starsi, powiedzmy pokolenie mojego taty i tam jego kolegów, no to był Ruch, bo jak oni byli młodzi to Górnika nie było. Górnik powstał w 1948 roku, więc to był Ruch i oni zostali wierni. Moje pokolenie, wtedy Górnik miał największe sukcesy. No więc komu jak komu, ale Górnikowi się kibicowało. Natomiast teraz już widzimy po następnych pokoleniach, że Piastowi kibicują, bo oni się urodzili wtedy, kiedy piastunki były na topie. Więc gdzieś tam człowiek jakby wyssał z mlekiem matki, że to musi być Górnik. I taką atmosferę podkręcaliśmy już w szkole podstawowej, potem na wyjazdach. Pamiętam swój pierwszy mecz. To był Puchar Polski, Górnik Zabrze, Stal Mielec. Byłem taki przejęty, że jechałem z kolegami, miałem 10 lat. Ten stadion… to jak bajka była. No i tak się toczyło. Na podwórkach byliśmy już wtedy naśladowcami piłkarzy Górnika. Kto stał w bramce, to był Kostka. Kto grał na środkowym ataku, ja tam zawsze grałem i jak strzeliłem bramkę, to byłem Włodek Lubański. No więc człowiek biegał po tym boisku i tym kimś był. Oczywiście była rywalizacja, jak to też na wiosce. Byli za Górnikiem i za Ruchem. Przekomarzaliśmy się nawzajem. Cieszyliśmy się, kiedy jedni wygrali, a drudzy przegrali. - wspomina ksiądz Damian Gajdzik.
W seminarium było raczej niebiesko
Co do zasady, kibicowanie rozumiane jest jako aktywne wspieranie konkretnych zawodników lub drużyn. To udział i doping w wydarzeniach sportowych, a także zgłębianie wiedzy na ten konkretny, sportowy temat. To swego rodzaju hobby, które daje poczucie przynależności do grupy. A miłości do wybranego klubu - nie wyklucza nawet powołanie. Bo wśród kleryków - jest sporo kibiców. Na swojej duchowej drodze, ksiądz Damian, podczas pobytu w lokalnym seminarium, miał do czynienia głównie z kibicami Ruchu Chorzów.
- Miałem i mam do dzisiaj serdecznego przyjaciela, który jest niesamowitym kibicem Ruchu Chorzów i w naszym pokoju seminaryjnym wisiały dwa proporczyki. Proporczyk Górnika i Ruchu. No jak były derby, no to już w ogóle tam iskrzyło w tym pokoju. Ale dogadaliśmy się i do dzisiaj mamy taką zasadę. No, teraz już mniej, bo Ruch niestety jest niżej. Chodzi o to, że w derbach, ta drużyna, która przegrywała, no to ten jej zwolennik musiał zadzwonić do zwycięzcy i mu pogratulować. - przyznaje kapłan.
Chorzowska posługa
Chorzowska posługa księdza z KSG rozpoczęła się parafii św. Jadwigi przy ul. Wolności. Po 3 latach otrzymał nominację na proboszcza… także w Chorzowie. Bo przecież biskup, przy podejmowaniu takich decyzji - raczej nie zwracał uwagi na klubowe sympatie. I tak, od 15 lat - ksiądz Gajdzik działa w parafii św. Floriana przy ul. Szwedy. Po godzinach oddanych bogu i wiernym, śledzi rozgrywki, uczestniczy w meczach, wyjeżdża na pielgrzymki, bierze udział w spotkaniach kibiców. Gdy Ruch wygrywa - z ambony gratuluje wszystkim kibicom obecnym w kościele. Część z nich wraca do niego (z gratulacjami) także po zwycięstwach Górnika. Klubowa przynależność księdza nigdy nie była tajemnicą. Choć na początku - budziła lekki szok.
- Kiedy ludzie się dowiedzieli, to był szok, to było wiadome. No bo z innej chorzowskiej parafii, to wszyscy myśleli, że jestem za Ruchem, nie? No a potem, jak się dowiadywali, że to jest jednak Górnik Zabrze, to musieli się z tym oswajać. Mnie też nie jest prosto, bo jak jadę do rodzinnej parafii, to tam wszyscy jesteśmy Żabolami i wszyscy sobie rozmawiamy i mamy jedną linię, a tu muszę czasem bronić tego Górnika. Nigdy nie zapomnę pewnej sytuacji, bo pracuję także jako kapelan w Domu Pomocy Społecznej i była tam między innymi druga żona pana Gerarda Cieślika, pani Krysia. Ja chodziłem do niej. Na początku byłem zdziwiony. Ona miała cały pokój na niebiesko. Wszędzie te zdjęcia Gerarda Cieślika. I zapytałem, co pani tak tego Gerarda lubi? A ona mi mówi, proszę księdza, Gerardzik to był mój mąż. Podarowała mi nawet poduszkę z Ruchu Chorzów. Kiedyś podchodzę do niej rano z komunią, patrzę, a ona płacze. Pytam, co się stało? A ona mi mówi, że się dowiedziała, że ksiądz proboszcz jest za Górnikiem… To powiedziałem, że tak, ale, że za Ruchem trochę też. - wspomina.
Kulturalni kibice akceptują odmienne barwy
Część parafian, czasem, oczywiście w formie żartów dokucza trójkolorowemu księdzu. Ten, odpowiada swoim ulubionym kawałem (Jaka jest cecha wspólna autostrady A4 o trzeciej w nocy i piłkarskiej ekstraklasy? Tu i tu nie ma ruchu).
Wierni szanują jego sportowe zainteresowania, a także wiedzę, która nie ogranicza się tylko do Górnika Zabrze. Każdy niebieski kibic z całą pewnością może swobodnie porozmawiać z księdzem o piłce nożnej. I wielu innych kwestiach. Jedno jest pewne. Chorzowscy kibice z Żabolem, na mecz trójkolorowych raczej nie pojadą.
A warto podkreślić, że przy ul. Roosevelta 81 w Zabrzu, na jednej z trybun ksiądz ma nawet swoje ulubione miejsce. Na mecze u siebie dojeżdża swoim starym samochodem. Z wystawionym szalikiem i biletem. Tak wyrusza z chorzowskiej plebanii. A potem wraca, bo to przecież jego wybrane miejsce.
- Mam nadzieję, że kiedyś będzie jeszcze taka sytuacja, że razem, na płaszczyźnie wiary troszkę, troszkę marząc, to tak myślę, że na tym niebiańskim stadionie to będzie jeden zespół Górnika i Ruchu. W bramce Kostka, a w środku gdzieś tam Cieślik z Lubańskim będą sobie podawać, a będzie nas trenował człowiek, którego cenię najbardziej spośród polskich trenerów chyba, czyli pan Waldemar Fornalik, obecny trener Ruchu Chorzów, który kiedyś prowadził też Górnika Zabrze. Człowiek, który mógł się przydarzyć tylko takiemu klubowi jak Ruch Chorzów. Więc tam już potem nie będzie żadnej różnicy. Jest to królestwo niebieskie, ale trójkolorowe też tam będą powiewać. - dodaje ksiądz.

Może Cię zainteresować:
Rowerowa premiera w Katowicach. Nowa trasa i wspólny przejazd już 24 sierpnia

Może Cię zainteresować: