Felieton Grzegorza Kulika na łamach ŚLĄZAGA: Grzegorz Kulik: Drogie feministki, nie pasujecie do śląskości, ale nie z tego powodu, o którym myślicie wywołał duże poruszenie w śląskich środowiskach.
Swoje poglądy wyrazili:
- grupa kobiet związanych ze Śląskiem: Polemika kobiet związanych ze Śląskiem z Grzegorzem Kulikiem. "Nie rozumie on feminizmu i dyskredytuje pracę kobiet godających"
- Marcin Melon: Chciałbym, by w ogóle nie było tego roszczeniowego feminizmu! Marcin Melon odpowiada Grzegorzowi Kulikowi
- Jerzy Gorzelik: Jerzy Gorzelik o Kuliku i feministkach: „Spór histeryków (i hersteryczek)” – jak się to robi po śląsku
- Beata Wrobel: Beata Wrobel: Ślōnsko odsÔNA historyje. Zamiast wyrażać oburzenie felietonem pokazujmy jak dbać o tyn nasz hajmat
Grzegorz Kulik odniósł się do zarzutów w kolejnym tekście: Grzegorz Kulik odpowiada środowiskom feministycznym: „Nie można opowiadać historii kobiet kosztem mniejszości”
Głos Anny Grucy w sprawie sporu Grzegorz Kulik - feministki
Konflikt ze środowiskami feministycznymi obnażył słabości naszego dyskursu, a hejt wylany w sieci to zwyczajnie język przemocy. I to budzi mój stanowczy sprzeciw.
Byłam obecna w czasie debaty, która wywołała lawinę. I z jednej strony czuję potrzebę zabrania głosu, z drugiej - widząc, jak łatwo każde odmienne stanowisko może stać się celem krytyki - obawiam się reakcji. Trudno nie zastanawiać się, czy rzeczywiście potrafimy prowadzić dyskusje w sposób, który nie wyklucza i nie rani.
To smutne, jak łatwo wartości, które głosimy publicznie, ulatują w chwili konfrontacji z kimś, kto myśli inaczej.
Ale w ten sposób budujemy nie mosty, ale mury. Jak mawiają klasycy.
Język przemocy, który zdominował dyskusję w social mediach, jest nie tylko szkodliwy dla uczestników sporu, ale także dla całej społeczności. W takim klimacie nie ma miejsca na refleksję, wspólne poszukiwanie rozwiązań czy próbę zrozumienia drugiej strony. Ten hejt nie jest walką o wartości – to zbrodnia na dyskursie publicznym.
Jeśli chcemy budować Śląsk jako region mądry, otwarty i różnorodny, musimy odrzucić taki język komunikacji. Nawet jeśli nasze poglądy diametralnie się różnią.
Potrzebujemy debaty, która nie stawia na „wygraną” jednej ze stron, ale na szacunek i wzajemne zrozumienie. Tymczasem burza, która od tygodnia przetacza się pod postami oponentów nie zbliża nas do rozwiązania problemu, a jeszcze bardziej oddala.
Kultura śląska to przede wszystkim kultura współpracy. Nie pozwólmy, by różnice zdań przesłoniły wspólny cel, jakim jest ochrona śląskiego dziedzictwa kulturowego, oficjalne, ustawowe uznanie języka śląskiego za język regionalny i - mam nadzieję - Ślązaków za mniejszość etniczną.
Być Ślązakiem to znaczy szanować swoje korzenie, ale jednocześnie być otwartym na dialog z innymi. To sztuka łączenia nowoczesności z tradycją, dbania o swoje prawa, ale także respektowania przestrzeni do wyrażania siebie przez innych.
To właśnie dialog, a nie konflikt, najlepiej oddaje ducha śląskości i dlatego tak bardzo boli, gdy zamiast otwartego i merytorycznego sporu widzimy: ataki, uniki i eskalację problemu. Tego rodzaju zachowania są zaprzeczeniem wartości, które leżą u podstaw śląskiej tożsamości i osłabiają dążenia do budowania silnej, szanowanej kultury regionalnej.
Zamiast od tygodnia angażować się w polemikę, która jedynie pogłębia podziały i wywołuje niepotrzebne napięcia, powinniśmy skoncentrować się na czymś, co naprawdę ma znaczenie – na wspólnych działaniach w obszarze edukacji regionalnej. Zamiast tracić czas na wyczerpujące wymiany zdań, które nie prowadzą do żadnych konstruktywnych wniosków, powinniśmy wspólnie pracować nad edukacją, która pomoże młodym zrozumieć, co naprawdę oznacza bycie Ślązakiem.
Zamiast upraszczać do niewłaściwych kategorii, warto zrozumieć, jak złożony i wielokulturowy był Śląsk, jak potrafił zachować swoją tożsamość mimo zmieniających się granic i politycznych przeobrażeń. Jeśli nie potrafimy zrozumieć tej historii w jej pełnej złożoności, nie będziemy w stanie prawdziwie zbudować regionalnej wspólnoty. Zamiast się kłócić, powinniśmy skoncentrować się na zdobywaniu wiedzy, która pomoże nam zrozumieć, kim jesteśmy i skąd pochodzimy. To edukacja o regionie powinna stać się naszym priorytetem, to dzięki niej możemy stworzyć silną i świadomą społeczność, która będzie dumna z pochodzenia.
Grzegorz Kulik w swoich wypowiedziach posłużył się ostrym tonem. Może zbyt ostrym. Być może warto było niektóre sformułowania ująć łagodniej, jednak… jego odpowiedzi miały solidne podstawy merytoryczne, a do adwersarzy starał się odnosić konkretnie i rzeczowo, podejmując trudną próbę wyjaśnienia swojego stanowiska w złożonym kontekście.
Tymczasem po stronie „opozycji” przyjęto formę zbiorowej odezwy, która – choć silna w przekazie – pozwoliła uniknąć osobistego zaangażowania i odpowiedzialności za słowa. W ten sposób dyskusja straciła na transparentności.
Zbiorowe apele mają swoje miejsce w życiu publicznym jako wyraz solidarności, ale… w tej sytuacji mogły zostać odebrane jako sposób na zasłonięcie się grupą. W efekcie ta forma, zamiast zachęcać do debaty, sprawiła wrażenie dystansu i chęci dominacji w sporze, prowadząc do zaognienia sytuacji.
To nie jest równa dyskusja. To nierówne zmagania ze zbiorową siłą, która jak żadna potrafi obudzić emocje. Zamiast rozmawiać o faktach, stajemy się świadkami konfrontacji, w której głównym celem nie jest zrozumienie czy przekonanie do swoich racji, ale jej zdominowanie. I w efekcie - zastraszenie.
Zabrakło tak ważnej otwartości.
W debacie publicznej najłatwiej jest podnieść głos – najtrudniej zaś poziom.
Może zamiast pytać, kto wygrał spór? Warto zastanowić się - co STRACILIŚMY?
Nawiązując do posta Princ Wonglo - Święta Barbaro, Orędowniczko w czasie burz i pożarów, miej i mnie w swojej opiece.