Kilka tygodni temu rozpocząłem tu mały cykl artykułów dotyczący Niemiec i Śląska. Zacząłem od współczesnej niemieckości na Śląsku, której najlepszym podsumowaniem były ostatnie słowa Norberta Slenzoka, który na łamach Klubu Jagiellońskiego stwierdził, że to nie tyle „Ślązacy są zakamuflowaną opcją niemiecką, co Niemcy zakamuflowaną opcją śląską”. Później zająłem się tym, jak upada (lub upadł) mit Niemiec na Śląsku. Nie sposób tu nie podziękować za wszystkie liczne komentarze, które starały się udowodnić wciąż aktualną potęgę państwa niemieckiego.
Od dwóch tygodni chodziłem więc w kółko po pokoju we Wrocławiu i myślałem: jak to zakończyć? Może napisać coś o Heimatstuben? Może o Ślązakach w Niemczech? A może coś o muzeum polsko-śląsko-niemieckim? No i stanęło na tym ostatnim. Mniej więcej.
Muzuem w Ratingen uratowane
Kilka tygodni temu zapadła decyzja: Oberschlesisches Landesmuseum (Muzeum Ziemi Górnośląskiej) w Ratingen nie zamyka się i będzie nadal działać. Ba, dostało nawet pieniądze na zmodernizowanie wystawy stałej. Konflikt pomiędzy władzami niemieckimi, niechcącymi łożyć pieniędzy na kolejną, i zbędną ich zdaniem, placówkę kultury, narastał już od jakiegoś czasu. Odkąd pochodzący z Tworoga, a urodzony w Tarnowskich Górach dr David Skrabania został jego dyrektorem, widmo likwidacji krążyło po Nadrenii.
Muzeum Górnośląskie w Ratingen powstało w 1983 roku jako inicjatywa będąca pewnego rodzaju protezą naszego hajmatu w Niemczech Zachodnich. Emigracja postępowała, a Górnoślązacy, idąc śladem Dolnoślązaków, przeszli z lokalnych i amatorskich mini-muzeów (tzw. Heimatstuben) w stronę profesjonalnych instytucji dokumentalno-archiwalno-wystawienniczych.
Ratingen miało być centrum spajającym diasporę górnośląską, ale szczerze mówiąc, placówka od początku miała utrudnione zadanie, znajdując się na peryferiach śląskiego exodusu. W XXI wieku muzeum traciło na popularności, a jego pierwotna misja osłabła (m.in. ze względu na wejście Polski do UE). Jednak pod rządami Skrabanii frekwencja zaczęła iść w górę, zwłaszcza po uruchomieniu w muzeum górnośląskiego escape roomu.
I tak Ratingen zostało uratowane. Jednak problem pozostał (nie, nie chodzi o frekwencję). Misja muzeum pochodzi z nieco innych czasów, a my potrzebujemy teraz czegoś, z czym będziemy mogli pójść w przyszłość. Bo muzeum dokumentujące utracone kresy państwa niemieckiego będzie coraz bardziej nieaktualne z każdym rokiem.
Ślązacy w Rajchu
Niemiecka diaspora górnośląska to nie w kij dmuchał. Jedni szacują ją na dwa miliony, inni na trzy, a najodważniejsi – na przeszło cztery. Z kolei na Górnym Śląsku mieszka od dwóch do trzech milionów autochtonicznych Górnoślązaków, z czego blisko 600 tysięcy deklaruje narodowość śląską. Jest to dość ciekawa sytuacja, w której diaspora jest niemalże równa liczebnością ludności pozostałej w hajmacie.
Póki co przyszłość zapowiada się następująco: na Górnym Śląsku śląskość będzie się umacniać w rozumieniu narracyjnym i będzie coraz wyraźniej rysować swoje granice względem polskości. Trudno jednak jednocześnie mówić o tendencjach ilościowych. Wróżką zresztą nie jestem, jeno historykiem. To, co jednak można zakładać, to że więzy rodzinne między Górnoślązakami w Polsce i Niemczech będą słabnąć, bo tak zawsze się dzieje. No chyba że nastąpi kolaps i będziemy mieć prawdziwy, niemalże biblijny exodus do ziemi czarnej.
Obecna sytuacja geopolityczna do tego stopnia zbliżyła dziś Polskę i Niemcy, że emigracja przestała być biletem w jedną stronę, a wizyta w rodzinnych stronach jest na wyciągnięcie ręki. Górnoślązacy w Niemczech nie potrzebują już takiej samej namiastki Śląska jak w 1983 roku.
Dlatego też chciałbym, aby powstało nowe centrum dialogu polsko-śląsko-niemieckiego, które będzie działać nieco inaczej niż obecne instytucje.
Placówka, na którą zasługujemy
W Polsce najprężniej funkcjonują dziś:
- opolskie Centrum Dokumentacyjno-Wystawiennicze Niemców w Polsce,
- Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej
Obie te instytucje są bardzo aktywne, a dzięki Domowi ukazuje się większość książek historycznych poświęconych Górnemu Śląskowi. Niemniej są to placówki skoncentrowane na promocji i dokumentacji kultury niemieckiej obecnych ziem polskich. O ile Centrum działa wyłącznie w kraju, o tyle w przypadku Domu Współpracy trzeba wspomnieć, że oddział polski i niemiecki funkcjonują raczej niezależnie od siebie, skupiając się przede wszystkim na działalności lokalnej.
Dlatego nowa placówka powinna opierać się na rzeczywistej współpracy pomiędzy Górnym Śląskiem a Bawarią i Nadrenią, w których mieszka dziś najwięcej Ślązaków. Potrzebujemy i zasługujemy na bliźniacze placówki wystawiennicze, które regularnie i naprzemiennie opowiadałyby o swoich hajmatach. Strona niemiecka przygotowywałaby wystawy i wydarzenia skierowane do tutejszych Górnoślązaków, przybliżając nam funkcjonowanie społeczności w Niemczech, a my z kolei pokazywalibyśmy współczesny Górny Śląsk naszym rodakom na Zachodzie. Tylko tego typu instytucja byłaby w stanie sprostać wyzwaniom oczekiwanej przyszłości.
No,
chyba że chcemy się jeszcze bardziej rozmyć.


